cz. 4. Antoni Stankiewicz. Praca w III Rzeszy u Franza Grolla
cz. 5. Antoni Stankiewicz. Praca w III Rzeszy. Kapitulacja Niemiec
cz. 6. Antoni Stankiewicz, Praca w III Rzeszy. Między pracą a pracą
zobacz też: Kulików - miejsce urodzenia
cz. 5. Antoni Stankiewicz. Praca w III Rzeszy. Kapitulacja Niemiec
cz. 6. Antoni Stankiewicz, Praca w III Rzeszy. Między pracą a pracą
zobacz też: Kulików - miejsce urodzenia
Mimo, że stosunki między mną, a panią Wasyl uległy znacznej poprawie, wkrótce zupełnie nieoczekiwanie zmieniłem swoje miejsce pracy. I to nie z mojej winy. Trafiłem na gospodarstwo do pana Franza Grolla, u którego wytrwałem 2 lata. Od 1 czerwca 1943 do 12 czerwca 1945. Z dokumentów wynika, że było to w Amberg niedaleko Neunburg worm Wald.
U gospodarza Grolla pracowało 3 obcokrajowców- Janina Szydełko z Cierpisza Górnego z powiatu łańcuckiego, Andrzej Gąsior ze Stuposian w powiecie leskim i August, który był Francuzem. Janina i Andrzej zgłosili się na ochotnika na roboty do III Rzeszy, zaś Augusta wzięto do niewoli niemieckiej z łapanki. Francuzów lokowano po 30 ludzi u bambrów. Już pod koniec 1943 roku sami przychodzili i odchodzili do pracy u przydzielonym im gospodarzy. Takim Francuzem był właśnie August.
Kiedy w 1943 roku August
zachorował, a była to pora żniw, jego bamber okropnie się wzburzył. Nawał
pracy, a ten wybrał sobie porę na chorowanie. Groll odgrażał się, że kiedy
tylko pojawi się na gospodarstwie, to mu pysk porozbija. August został przez
Andrzeja Gąsiora uprzedzony o pogróżkach. Po kilku dniach choroby powrócił do
pracy, nie uniknął jednak awantury. Krzyczeli, jeden po niemiecku, drugi po francusku,
wymachiwali rękami, skakali sobie do oczu.
Wreszcie
wyprowadzony z równowagi Francuz nie wytrzymał i skoczył do bambra z widłami,
ten wziął nogi za pas i w popłochu uciekł . Po tym incydencie bamber postanowił zrezygnować z pracy Augusta,
dogadał się z moją panią Wasyl i dokonał zamiany robotników bez udziału arbeitzantu.
Francuz poszedł do pani Wasyl, a ja trafiłem do Grolla.
Taka decyzja
uszczęśliwiła chyba wszystkich. Ja, czyli Tony byłem zadowolony, głównie z
kuchni, jaką serwowała nam nowo poślubiona żona Franza. Okazała się hojną
gospodynią, a wyżywienie stało się przyjemnością. Groll jednak nie był
zadowolony z hojności żony wobec robotników. Próbował interweniować, ustawiać
żonę, zaczęły się kłótnie. Wkrótce, może po
kilkunastu dniach jedzenie się pogorszyło, ale i szczęście Grolla ze swoją nową żoną, poślubioną
sąsiadką, nie trwało długo, zaledwie 3 miesiące.
Trudno było nam
się pogodzić z podłym jedzeniem, kiedy zakosztowaliśmy przyjemności z
przyrządzanych wcześniej posiłków. Znowu
zaczęliśmy się buntować, a dezaprobatę wyrażaliśmy wielokrotnie. Aż pewnego
dnia przy śniadaniu głośno zaprotestowałem.
- Zupa jest tak
podła, że nie będę jej jeść, a nie mam zamiaru harować w od rana do wieczora o
głodzie.
Zelektryzowało
to bambra, ale bez ogródek zareagował:
- Jak ci dam
lepsza zupę, to ci ściana więcej odda.
Na to gwałtownie
zareagował Gąsior, solidarnie wstawiając się w mojej obronie. Mocno uderzył
pięścią w stół, tak że wszystkie talerze podskoczyły do góry.
- Andreas! Ja do
ciebie nic nie mam, tylko do tego świńskiego Polaka, któremu się zupa nie
podoba- próbował załagodzić panującą atmosferę bamber.
To nasi ludzie
giną na froncie, a jemu się zupa nie podoba - kontynuował wzburzony Groll.
Nastąpił okres
beznadziejności, zastraszania mnie, krzyczenia pod byle jakim pretekstem.
- Co Ty chcesz
od tej zupy?- zapytał korzystając, że byliśmy na osobności, kiedy pomagałem mu
przykręcać zęby w bronach.
- Nie wiem,
przecież nie jestem kucharzem, ale smakowo zupy są kiepskie - próbowałem
spokojnie wyjaśniać, co doprowadzało go do kolejnego ataku furii. Korzystał z
każdej okazji, by wyżywać się na mnie, wykrzykiwać, ubliżać, poniżać. Trwało
tak przez cały dzień.
Wieczorem, jak w każdy dzień o tej
porze rżnięto sieczkę dla bydła. Każdy wykonywał swoją pracę, która do niego
należała. Bamber zrzucał widłami siano ze stogu, czy z sąsieka w stodole, ja
podawałem to siano na pomost do sieczkarni, ktoś inny wykonywał następne
czynności itp. Bamber machając widłami musiał tak się naładować złością, że w
pewnym momencie ni stąd ni zowąd zeskoczył z sąsieka, grożąc mi palem
wykrzykiwał, że na takich złych Polaków już dawno ma przygotowane pociski.
Niewiele czekając, nie zważając na konsekwencje, rzuciłem widły w słomę,
przystawiłem się do bambra i wykrzyczałem mu:
- No! Przynoś te pociski i strzelaj!
Strzelaj do mnie, bo ja nie mam zamiaru ciężko pracować na ciebie jeszcze przez
dalszych 5 lat, a potem ty mnie zastrzelisz.
Od tej pory skończyła się dyskusja
między nami. Zrezygnowałem z kolacji i poszedłem spać.
Następnego ranka bambra nie było
podczas porannego obrządku w gospodarstwie. Pojechał gdzieś na motorze, a ja
domyśliłem się, że jego wyjazd związany był z wczorajsza awanturą o białą zupę.
Powrócił do domu, a wkrótce po nim, ok. 12-13 00 zjawił się dowódca
NSDAP na miasto Neunburg.
Upewnił się czy to ja jestem
Stankiewicz, po czym kazał się poprowadzić do mojego pokoju na strychu, celem
zrewidowania mojego bagażu. W mojej walizce znalazł jedynie stare podarte
ciuchy. O problemie z niesmaczną białą zupą był doskonale zorientowany. Wypowiedział
kilkanaście przekleństw pod moim adresem, po czym zaczął mnie okładać po
twarzy, kopać gdzie popadnie.
-Ty świński
Polaku! Ja ci dam lepszą zupę!- wykrzykiwał z wściekłością.
Potem zeszliśmy na parter, Niemiec
wymienił jeszcze kilka zdań z Grollem i ścieżką poszedł w kierunku swojego
motoru BMW. Usłyszał jednak moje
wypowiedzi na temat tego zajścia i ponownie próbował mi grozić, że jak się
wróci to pożałuję. Nie wrócił.
Była pora obiadu. Zestresowany
całym zajściem nie pamiętam nawet kto uczestniczył przy stole. Zapamiętałem
natomiast Katarzynę, siostrę I żony Franza Grolla, która ubolewała nad moim
losem, ze łzami w oczach współczuła mi z powodu znęcania się nade mną.
- Nasi giną na froncie, a was tutaj
maltretują- użalała się nad losem, pochlipując po kątach.
Po 63 latach od
tego wydarzenia, przychodzi mi na myśl, dlaczego on, wysoko postawiony
funkcjonariusz partyjny udał się do władz prosząc o interwencję w sprawie,
którą sam sprowokował.
W końcu nie
żądałem nic wielkiego, Grollowi dobrze się powodziło, nie brakowało mu niczego,
mógł zadbać o robotników. Bamber miał 30 byków, które trzeba było nakarmić i napoić. Nosiło się wodę ze studni, co najmniej po 2 wiadra wlewało się do żłobu. Gnój woziło się bykami, bo koni nie było. Mieszkaliśmy w drewnianej kajucie ze zbitych desek, razem z Andrzejem Gąsiorem spałem na jednym łóżku. Mój dobytek to przykrótkie portki i kalesony też przykrótkie w walizce. Nie mieliśmy dostępu do wody. Pracowaliśmy bez zastrzeżeń, więc przynajmniej miska strawy nam się należała.
Postawiłbym taką tezę, że on za
daleko zabrnął w swoich wypowiedziach o świńskich Polakach, o pociskach
przygotowanych na Polaków, o ich likwidacji itp. Takie wypowiedzi
dyskwalifikowały go, postanowił więc uciszyć czy zastraszyć mnie poprzez
swojego partyjnego kumpla.
Franz Groll, członek partii SPD nie został powołany do wojska, bo jako właściciel dużego gospodarstwa rolnego, był bardziej potrzebny w kraju, niż na froncie. Jego produkty rolne potrzebne były do wyżywienia wojska. Obowiązkowa dostawa zboża obowiązywała także i niemieckich rolników. Taki bamber musiał dostarczyć dwa samochody zboża, nie wolno mu było zostawić dla siebie więcej jak 2 sztuki tucznika. Resztę miał sprzedać państwu. W zasadzie Niemcy, jako naród zdyscyplinowany dostosowywali się do tych obowiązków.
cdn
cz. 3. Antoni Stankiewicz. Praca w III Rzeszy w gospodarstwie u pani Wasyl
cz. 5. Antoni Stankiewicz. Praca w III Rzeszy. Kapitulacja Niemiec
cz. 6. Antoni Stankiewicz, Praca w III Rzeszy. Między pracą a pracą
zobacz też: Kulików - miejsce urodzenia
cz. 5. Antoni Stankiewicz. Praca w III Rzeszy. Kapitulacja Niemiec
cz. 6. Antoni Stankiewicz, Praca w III Rzeszy. Między pracą a pracą
zobacz też: Kulików - miejsce urodzenia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz