Bartosz Blaschke podesłał mi ciekawy link dot. biografii Jana Marii Rokity, z którego dowiaduję się, że jego dziadek Władysław Wajdowicz, żołnierz I wojny światowej, ożenił się z Marią Meder, z austriackiej rodziny Mederów, która w czasach zaborów przybyła do Lubaczowa.
Władysław Wajdowicz w dwudziestoleciu międzywojennym bogaty przedsiębiorca, był właścicielem najokazalszej willi w Przemyślu i sąsiadem Zbigniewa Brzezińskiego, późniejszego doradcy prezydenta USA Jimmy'ego Cartera.
Rokitowie z Przemyśla (źródło: Gazeta Wprost)
Jan Rokita dobrze zna historię swej familii, ale tylko po kądzieli. - O rodzinie ojca wiem niewiele, bo ojciec opuścił matkę przed moim urodzeniem. Później nasze kontakty były sporadyczne - mówi "Wprost" Jan Rokita. Wiadomo, że Tadeusz Rokita pochodził z rodziny kolejarskiej. Matka Adela, prawniczka, wychowywała syna samotnie, a właściwie ze swymi pięcioma siostrami, typowymi krakowskimi inteligentkami, w większości starymi pannami. - Pijąc kawę czy herbatę i paląc namiętnie sporty w szklanych lufkach, prowadziły piękną starointeligencką polszczyzną długie rozmowy - wspomina Rokita.
Rodzina matki Jana Rokity była inteligencko-mieszczańska. Dziadek Władysław Wajdowicz, żołnierz I wojny światowej, a w dwudziestoleciu międzywojennym bogaty przedsiębiorca, był właścicielem najokazalszej willi w Przemyślu i sąsiadem Zbigniewa Brzezińskiego, późniejszego doradcy prezydenta USA Jimmy'ego Cartera. Rokita wspomina, że był to "fanatyczny endek, ale dusza człowiek". Babcia Maria pochodziła z austriackiej rodziny Mederów, która w czasach zaborów przybyła do Lubaczowa. Zarówno dziadek, jak i babcia umarli przed urodzeniem Janka, ale jeszcze długo w rodzinie mówiono mu: "Zrób tak, bo tak właśnie zrobiłby dziadek".
Matka Jana Rokity, z którą mieszkał przez 31 lat, jeszcze przed wojną zaczęła studiować prawo na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie. W czasie okupacji uciekła do Generalnej Guberni, ale usiłowała wrócić do Przemyśla. W tym celu próbowała przepłynąć San. Sowieci strzelali do łódki, zabili przewoźnika i jego syna, a panią Adelę uwięzili. Dopiero po kilku dniach NKWD uwierzyło, że nie uciekała ona - jak wszyscy - od Sowietów, lecz płynęła do nich. W Krakowie znalazła się pod koniec wojny, uciekając przed Ukraińcami. - Pociąg stanął w tym mieście na kilka dni i to zadecydowało, że zostałem krakusem - śmieje się Jan Rokita.
Politycy, którzy przemilczają swoją przeszłość, ściągają podejrzenia, że chcą coś ukryć. Przeszłość prędzej czy później ich dopada. Przekonał się o tym prezydent Władimir Putin. Mimo że nie chciał mówić o swoich przodkach, dziennikarze ustalili, że jego ojciec służył w NKWD, a dziadek był kucharzem w Petersburgu. Po rewolucji 1917 r. gotował dla Lenina, a po jego śmierci - na jednej z dacz Stalina.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz