Janina Oleszkiewicz - Przysiężniak
ps Jaga. Żółnierz AK. Żona 'Ojca Jana'.
O Janinie Oleszkiewicz-Przysiężniak pisałam wielokrotnie w różnych postach, m. in. w 'Żołnierze wyklęci'. Pisałam wielokrotnie, bo temat Janki Oleszkiewicz przewijał się w moim domu przez całe życie. Janka była przyjaciółką mojej mamy Janiny z d. Feldman. Janka była dwa lata starsza od mojej mamy, ale razem chodziły do szkoły, razem się bawiły, niejednokrotnie razem spały u którejś w rodzinnym domu, zwłaszcza w czasie okupacji, kiedy trzeba było się ukrywać. Obydwie włączyły się w działalność konspiracyjną, podobnie jak wiele młodych dziewcząt ze wspólnego podwórka. W tym samym czasie przysięgę złożyły Albina Ćwikłówna, Albina Skoczylasówna, Janka Oleszkiewiczówna, Zośka Bielakówna, Julka Kuszaj, Janina Czajka i Stefania Łuszczakówna.
Uroczystość zaprzysiężenia do Narodowej Organizacji Wojskowej AK odbyła się w domu Bielaków w Kuryłówce, w obecności Tadeusza Bielaka ps Sęp, Henryki Ostrowskiej ps Maria, Benka Zawadowicza, Stanisława Górala oraz "Czarnego Kazka", którego moja mama do końca nie znała pod prawdziwym nazwiskiem. Po przeszkoleniu w zakresie sanitarnym przez Henrykę Ostrowską przydzielono jej funkcję łączniczki i sanitariuszki. Mama przybrała pseudonim "Leszczyna", jej koleżanka Janka Oleszkiewicz początkowo przybrała pseudonim "Olcha", dopiero później zmieniła na "Jaga".
Uroczystość zaprzysiężenia do Narodowej Organizacji Wojskowej AK odbyła się w domu Bielaków w Kuryłówce, w obecności Tadeusza Bielaka ps Sęp, Henryki Ostrowskiej ps Maria, Benka Zawadowicza, Stanisława Górala oraz "Czarnego Kazka", którego moja mama do końca nie znała pod prawdziwym nazwiskiem. Po przeszkoleniu w zakresie sanitarnym przez Henrykę Ostrowską przydzielono jej funkcję łączniczki i sanitariuszki. Mama przybrała pseudonim "Leszczyna", jej koleżanka Janka Oleszkiewicz początkowo przybrała pseudonim "Olcha", dopiero później zmieniła na "Jaga".
Fot. Janina Oleszkiewicz, Irka Szaniawska i moja mama Janina Feldman
Fot. Janina Oleszkiewicz (pierwsza z lewej) i Janina Stankiewicz (pierwsza z prawej)
Z pewnością część zapalonych genealogów pamięta Janinę Oleszkiewicz z konkursu na najładniejszego przodka ogłoszonego na portalu genealogicznym genebase.com . Wrzuciłam to zdjęcie do konkursu, wyjaśniając, że co prawda nie jest członkiem mojej rodziny, ale emocjonalnie z moją rodziną bardzo związana. Janka i moja mama, przyjaźniły się ze sobą, znały swoje dziecięce i młodzieńcze sekrety. Uczestnicy konkursu zaakceptowali moją propozycję i Janina Oleszkiewicz ten konkurs wygrała. Niestety linki do portalu z opisem tej naszej wspólnej genealogicznej twórczości nie działają.
Janina Oleszkiewicz urodziła się 22 czerwca 1922 roku w Kuryłówce koło Leżajska, jako trzecia córka Franciszka Oleszkiewicza i Katarzyny z d. Kycia.
Franciszek Oleszkiewicz poznał swoją przyszłą żonę Katarzynę Kycia w Ameryce i tam poślubił ją 22 października 1904 roku. W księgach parafialnych odnotowane jest nazwisko pana młodego jako Oleszkiewicz.
Maria Oleszkiewicz, pierwsza córka Franciszki i Katarzyny urodziła się w USA, w 1905 roku.
Janina Oleszkiewicz urodziła się 22 czerwca 1922 roku w Kuryłówce koło Leżajska, jako trzecia córka Franciszka Oleszkiewicza i Katarzyny z d. Kycia.
Franciszek Oleszkiewicz poznał swoją przyszłą żonę Katarzynę Kycia w Ameryce i tam poślubił ją 22 października 1904 roku. W księgach parafialnych odnotowane jest nazwisko pana młodego jako Oleszkiewicz.
Siostra Bronisława zmarła w młodym wieku. Janina miała jeszcze brata Stanisława [*1926- zm. jako dziecko] oraz młodszego od siebie o 2 lata brata Mariana.
Janina Oleszkiewicz ukończyła Szkołę Podstawową w Leżajsku.
Janka jeszcze przed wojną zrobiła małą maturę w Państwowym Gimnazjum im. B. Chrobrego w Leżajsku.
Na stronie szukajwarchiwach.gov.pl wśród dokumentów w Archiwum Ignacego Jana Paderewskiego znalazłam spis uczniów klas I-III oraz VI-VIII Gimnazjum Państwowego im. B. Chrobrego, którzy w hołdzie wybitnemu pianiście, politykowi, premierowi Ignacemu Paderewskiemu wysłali życzenia z okazj i 75 rocznicy Urodzin. Na liście figuruje Janina Oleśkiewiczówna oraz jej przyjaciółki Wanda Brzyska i Eugenia Stasiewiczówna. W tej samej klasie był Jan Werfel, Gizela Zawilska.Janka mieszkała wówczas na stancji u Maryli Ordyczyńskiej. Razem z nią mieszkała również Gienka Stasiewiczówna z Tarnogrodu oraz Weronika Jeleniak z Jastrzębca.
Moja mama razem z Janką wiele razy spędzały czas, a nawet nocowały w gajówce u Weroniki w Jastrzębcu. Najczęściej wybierały się do Jastrzębca na jagody. Ojciec Weroniki był gajowym.
Potem Janina zdała egzamin do Szkoły Handlowej w Przemyślu, ale wojna przeszkodziła jej edukację. Mimo to, z małymi przerwami udało jej się ukończyć szkołę handlową. Mieszkała wraz z rodzicami w Kuryłówce. Ojciec był właścicielem piwiarni i sklepu.
Z relacji mojej mamy Janiny Stankiewicz z d. Feldman wiem, że Janka dwukrotnie próbowała brać ślub.
27 grudnia 1943 roku, w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia we wsi Graba, około 15 km na południe od Janowa Lubelskiego miał się odbyć jej ślub z dowódcą oddziału leśnego majorem Franciszkiem Przysiężniakiem ps. "Ojciec Jan".
Na ślub Janki wybierała się również moja mama, która miała jej drużbować. Miał również pojechać brat panny młodej Marian Oleszkiewicz, jej siostrzeniec Janusz Dolny, Zośka Bielakówa i z Brzyskiej Woli Maryna Werflówna.
Przed wyjazdem do Graby wszyscy zebrali się u Oleszkiewiczów w domu, by stamtąd saniami pojechać na ślub Janki i Jana. Oleszkiewicze mieszkali wówczas na placu, gdzie teraz mieszkają Cwikłowie. Ich dom w czasie wojny został zajęty przez ukraińską policję.
Po drodze planowali wstąpić jeszcze do Brzyskiej Woli na leśniczówkę Józefa Werfla po Marynę, która tam oczekiwała na ich przyjazd.
Siedzieli już w saniach, gotowi do wyjazdu. Janka 'Jaga' zorientowała się, że zapomniała wziąć swój piękny lisi kołnierz, dodatek do jej ślubnej kreacji -kremowego kostiumu. Nie było mowy, aby panna młoda wystąpiła na własnym ślubie w niekompletnym stroju. Wysłała więc Zośkę do domu po ten kołnierz.
W tym samym czasie do domu Oleszkiewicza zajechał jakiś pan z Rzeszowa. Próbował wyperswadować wyjazd zbyt licznego grona na ślub. Tłumaczył, że ryzyko jest zbyt wielkie, należy się liczyć z czyhającymi zasadzkami na trasie. Długo się naradzali w domu Oleszkiewiczów, w końcu uzgodnili, że ze względu na grożące niebezpieczeństwo na ślub pojadą tylko jednymi saniami. Ktoś musiał zrezygnować z wyjazdu. Wybór padł na młodzież. Brat Jagi Marian Oleszkiewicz, Janusz Dolny, Zośka Bielakówna i moja mama Janina Feldman zostali w Kuryłówce. Nie zamierzano również wstępować po Marynę Werflównę w Brzyskiej Woli. W drodze na ślub, gdy dojeżdżali do glinianej góry niedaleko gajówki Józefa Werfla w Brzyskiej Woli, rozprzęgły się konie. To był zły znak. Ktoś poleciał do Werfla po narzędzia, by naprawić sanie. U Werflów w tym czasie przebywali rodzice panny młodej. Matka dowiedziawszy się, że rozprzęgły się sanie, zaczęła lamentować, że to zły znak.
Potem Janina zdała egzamin do Szkoły Handlowej w Przemyślu, ale wojna przeszkodziła jej edukację. Mimo to, z małymi przerwami udało jej się ukończyć szkołę handlową. Mieszkała wraz z rodzicami w Kuryłówce. Ojciec był właścicielem piwiarni i sklepu.
Z relacji mojej mamy Janiny Stankiewicz z d. Feldman wiem, że Janka dwukrotnie próbowała brać ślub.
27 grudnia 1943 roku, w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia we wsi Graba, około 15 km na południe od Janowa Lubelskiego miał się odbyć jej ślub z dowódcą oddziału leśnego majorem Franciszkiem Przysiężniakiem ps. "Ojciec Jan".
Na ślub Janki wybierała się również moja mama, która miała jej drużbować. Miał również pojechać brat panny młodej Marian Oleszkiewicz, jej siostrzeniec Janusz Dolny, Zośka Bielakówa i z Brzyskiej Woli Maryna Werflówna.
Przed wyjazdem do Graby wszyscy zebrali się u Oleszkiewiczów w domu, by stamtąd saniami pojechać na ślub Janki i Jana. Oleszkiewicze mieszkali wówczas na placu, gdzie teraz mieszkają Cwikłowie. Ich dom w czasie wojny został zajęty przez ukraińską policję.
Po drodze planowali wstąpić jeszcze do Brzyskiej Woli na leśniczówkę Józefa Werfla po Marynę, która tam oczekiwała na ich przyjazd.
Siedzieli już w saniach, gotowi do wyjazdu. Janka 'Jaga' zorientowała się, że zapomniała wziąć swój piękny lisi kołnierz, dodatek do jej ślubnej kreacji -kremowego kostiumu. Nie było mowy, aby panna młoda wystąpiła na własnym ślubie w niekompletnym stroju. Wysłała więc Zośkę do domu po ten kołnierz.
W tym samym czasie do domu Oleszkiewicza zajechał jakiś pan z Rzeszowa. Próbował wyperswadować wyjazd zbyt licznego grona na ślub. Tłumaczył, że ryzyko jest zbyt wielkie, należy się liczyć z czyhającymi zasadzkami na trasie. Długo się naradzali w domu Oleszkiewiczów, w końcu uzgodnili, że ze względu na grożące niebezpieczeństwo na ślub pojadą tylko jednymi saniami. Ktoś musiał zrezygnować z wyjazdu. Wybór padł na młodzież. Brat Jagi Marian Oleszkiewicz, Janusz Dolny, Zośka Bielakówna i moja mama Janina Feldman zostali w Kuryłówce. Nie zamierzano również wstępować po Marynę Werflównę w Brzyskiej Woli. W drodze na ślub, gdy dojeżdżali do glinianej góry niedaleko gajówki Józefa Werfla w Brzyskiej Woli, rozprzęgły się konie. To był zły znak. Ktoś poleciał do Werfla po narzędzia, by naprawić sanie. U Werflów w tym czasie przebywali rodzice panny młodej. Matka dowiedziawszy się, że rozprzęgły się sanie, zaczęła lamentować, że to zły znak.
Kiedy dotarli na miejsce, okazało się, że przygotowania do ślubu nie były jeszcze kompletne. Szykowano jeszcze ołtarz, ksiądz kapelan Franciszek Lądowicz był już na miejscu. Partyzanci czyścili i porządkowali broń.
Miała być wielka feta, tymczasem niespodziewanie na skraju wioski rozległy się strzały. Do wsi weszły tyraliery niemieckie. Zaskoczeni partyzanci mieli odciętą drogę do lasu. "Wołyniak" w tym czasie czyścił swój rkm. Usłyszawszy strzały, w mig złożył karabin i wyskoczywszy boso na dwór, zaczął strzelać do Niemców. Ubezpieczał ludzi, którzy czołgając się po śniegu uciekali do lasu.
Dzięki jego brawurze ocalało szefostwo oddziału, ale w tej strzelaninie poległo kilkanaście innych osób.
Świadkiem wydarzeń był Emil Kostek ps. 'Maciek'- komendant placówki Kuryłówka. Milek Kostek mówił, że Niemcy zaatakowali zapalającymi kulami. W piwnicach siedziała matka Heni Ostrowskiej i Władysława Męcińska - żona porucznika ps. "Władka". Ten chciał ich wyprowadzić stamtąd, ale kobiety chciały chciały uporządkować dokumenty, w przeddzień ślubu. Heni Ostrowskiej matka i żona por. "Władka"- zastępcy Jana spaliły się, w tej piwnicy. Zginął też syn Ostrowskiego z Kuryłówki.
Kiedy Milek Kostek wrócił po kilku dniach do Kuryłówki, zrelacjonował Janinie Feldman tamte wydarzenia:
- no, masz szczęście! dobrze, żeś nie pojechała, bo kto by wami się tam zajmował. Tam było okropnie.
Miała być wielka feta, tymczasem niespodziewanie na skraju wioski rozległy się strzały. Do wsi weszły tyraliery niemieckie. Zaskoczeni partyzanci mieli odciętą drogę do lasu. "Wołyniak" w tym czasie czyścił swój rkm. Usłyszawszy strzały, w mig złożył karabin i wyskoczywszy boso na dwór, zaczął strzelać do Niemców. Ubezpieczał ludzi, którzy czołgając się po śniegu uciekali do lasu.
Dzięki jego brawurze ocalało szefostwo oddziału, ale w tej strzelaninie poległo kilkanaście innych osób.
Świadkiem wydarzeń był Emil Kostek ps. 'Maciek'- komendant placówki Kuryłówka. Milek Kostek mówił, że Niemcy zaatakowali zapalającymi kulami. W piwnicach siedziała matka Heni Ostrowskiej i Władysława Męcińska - żona porucznika ps. "Władka". Ten chciał ich wyprowadzić stamtąd, ale kobiety chciały chciały uporządkować dokumenty, w przeddzień ślubu. Heni Ostrowskiej matka i żona por. "Władka"- zastępcy Jana spaliły się, w tej piwnicy. Zginął też syn Ostrowskiego z Kuryłówki.
Kiedy Milek Kostek wrócił po kilku dniach do Kuryłówki, zrelacjonował Janinie Feldman tamte wydarzenia:
- no, masz szczęście! dobrze, żeś nie pojechała, bo kto by wami się tam zajmował. Tam było okropnie.
Janka 'Jaga' nie wróciła do domu, bo tam było niebezpiecznie, gdyż w domu Oleszkiewiczów mieszkali wówczas Ukraińcy. A Oleszkiewiczowie mieszkali w budynku na placu, gdzie obecnie znajduje się bar Ćwików. Po 2 tygodniach przyjechała na chwilę do domu, (przyjechał z nią Konrad Wasilewski), to, jak mówiła moja mama Janina Feldman 'Jaga' miała jeszcze nie zagojone kolana (uciekała czołgając się).
Janka 'Jaga' i 'Ojciec Jan' zdecydowali się po raz drugi zalegalizować swój związek. Drugi ślub odbył się po 2 tygodniach. 11 stycznia 1944 roku, kiedy wchodzili do kościoła zobaczyli stojący w kościele katafalk. Kiedy Janka zobaczyła trumnę, to zaczęła histerycznie płakać. To był kolejny zły znak. Chciała zrezygnować ze ślubu.
Z przekazu mojej mamy dowiedziałam się, że ksiądz próbował ją uspokajać, pocieszał, mówiąc, że patronem kościoła jest św. Józef, że wszystko będzie dobrze. Okazuje się, że kościół ma innego patrona. Od 1927 r. parafia była p.w. św. Antoniego z Padwy. Obecnie jest pod wezwaniem Matki Bożej Bolesnej.
Przeszukałam Księgę Zapowiedzi z parafii Tarnawiec, niestety, nie znalazłam tam żadnych informacji o zamiarze ślubu Janki i Franciszka. W książce Szymona Nowaka 'Dziewczyny wyklęte' znalazłam odpowiedź, dlaczego. Franciszek Przysiężniak i Janina Oleszkiewicz wzięli ślub po kryjomu, w tajemnicy, w nocy 11 stycznia 44. roku. Błogosławiący małżonkom ksiądz Boratyn, w obawie przed konspiracją partyzantów, nie odnotował tego faktu w księgach parafialnych. Autor książki dotarł do aktu ślubu, otrzymał go od Andrzeja Pityńskiego. W akcie tym, nazwanym jako Zapis Przysięgi (przedślubnej) jest notatka:
'Okoliczności wojny wpłynęły na to, że nowożeńcy brali ślub potajemnie, przy zamkniętych drzwiach, bez złożenia zapowiedzi i bez zezwolenia Kurii wydawanego na okres wojny, wobec tylko jednego świadka'.
Świadkiem był Bolesław Usow ps. Konar.
***
W Wielki Czwartek po południu (29 III 1945 r) Janina Oleszkiewicz Przysiężniak postanowiła spotkać się z mężem Janem, który ukrywał się w Klasztorze w Leżajsku. Wiedział, że jest poszukiwany, miał tam w ukryciu przeczekać okres Świąt Wielkanocnych. Janka zamierzała spędzić święta wraz z rodzicami u swojej siostry Marii Dolnej, która mieszkała w Leżajsku na ul. Sanowej. Jej koleżanka Irena Grögerówna ps. Marta świadoma niebezpieczeństwa gorąco odradzała Jance spotkania z mężem. Mimo to postanowiła jej pomóc. Ze szkoły w Starym Mieście, gdzie Janina chwilowo przebywała u swojej koleżanki Córkowiczowej (mieszkała w szkole w Starym Mieście), polami, pod Czerwonym Mostem podprowadziła ją do klasztoru.
Po spotkaniu z mężem 'Jaga' udała się do siostry Marii Dolnej. Czekali tam na nią rodzice i brat Marian.
***
ŚLUB W JAROCINIE
Z przekazu mojej mamy dowiedziałam się, że ksiądz próbował ją uspokajać, pocieszał, mówiąc, że patronem kościoła jest św. Józef, że wszystko będzie dobrze. Okazuje się, że kościół ma innego patrona. Od 1927 r. parafia była p.w. św. Antoniego z Padwy. Obecnie jest pod wezwaniem Matki Bożej Bolesnej.
Przeszukałam Księgę Zapowiedzi z parafii Tarnawiec, niestety, nie znalazłam tam żadnych informacji o zamiarze ślubu Janki i Franciszka. W książce Szymona Nowaka 'Dziewczyny wyklęte' znalazłam odpowiedź, dlaczego. Franciszek Przysiężniak i Janina Oleszkiewicz wzięli ślub po kryjomu, w tajemnicy, w nocy 11 stycznia 44. roku. Błogosławiący małżonkom ksiądz Boratyn, w obawie przed konspiracją partyzantów, nie odnotował tego faktu w księgach parafialnych. Autor książki dotarł do aktu ślubu, otrzymał go od Andrzeja Pityńskiego. W akcie tym, nazwanym jako Zapis Przysięgi (przedślubnej) jest notatka:
'Okoliczności wojny wpłynęły na to, że nowożeńcy brali ślub potajemnie, przy zamkniętych drzwiach, bez złożenia zapowiedzi i bez zezwolenia Kurii wydawanego na okres wojny, wobec tylko jednego świadka'.
Świadkiem był Bolesław Usow ps. Konar.
Fot. Kościół pw Matki Bożej Bolesnej i św. Antoniego w Jarocinie pow. Nisko
***
W Palmową Niedzielę, 25 marca 1945 roku do Brzyskiej Woli wpadli ubowcy z resortu z Biłgoraja w poszukiwaniu partyzantów. Zrobili wielką rewizję zabrali Diakiewicza, sołtysa Sochę, wywieźli ich do Kulna i w lesie zastrzelili ich. Potem, również w tym samym dniu, w Palmową Niedzielę, 25 marca 1945 roku (kilka dni przed śmiercią Jagi) przyjechali z resortu ubowcy do Oleszkiewicza w Kuryłówce w poszukiwaniu partyzantów, dowódcę 'Ojca Jana' i jego żony Janiny "Jagi". Zdemolowali każdy zakątek w gospodarstwie, powyrywali ze ścian dywany, pozabierali wartościowe rzeczy, dywany, nakrycia stołowe, na podwórzu zabili świnię. Rodzina Oleszkiewiczów wiedziała o planowanej rewizji. "Jaga" w nocy uciekła razem z matką na gajówkę do Werflów w Brzyskiej Woli, a Oleszkiewicz schował się pod żłób w stajni (mieli dużo krów). Parobek Wicek próbował kamuflować skrytkę, nosił siano, słomę i rzucał je krowom, zakrywając ukrytego Oleszkiewicza.
Postrzelili Łukasza Buciora (ojca naszej kuzynki Bronki Kaniowej).
Oleszkiewicz leżał w tym żłobie do południa przez kilka godzin. Jak ubowcy odjechali, mój dziadek Julian poszedł tam, z pomocą parobka wyciągnęli Oleszkiewicza spod żłobu.
Jaga wróciła do domu dopiero we wtorek, albo w środę, jej matka wróciła wcześniej. Jaga wysłała parobka do Feldmanów po moją mamę, chciała, żeby moja mama przyszła do niej, by coś ważnego jej przekazać. Ale mojej mamy nie było jeszcze w domu, była w tym czasie w Leżajsku na zakupach.
W Wielki Czwartek po południu (29 III 1945 r) Janina Oleszkiewicz Przysiężniak postanowiła spotkać się z mężem Janem, który ukrywał się w Klasztorze w Leżajsku. Wiedział, że jest poszukiwany, miał tam w ukryciu przeczekać okres Świąt Wielkanocnych. Janka zamierzała spędzić święta wraz z rodzicami u swojej siostry Marii Dolnej, która mieszkała w Leżajsku na ul. Sanowej. Jej koleżanka Irena Grögerówna ps. Marta świadoma niebezpieczeństwa gorąco odradzała Jance spotkania z mężem. Mimo to postanowiła jej pomóc. Ze szkoły w Starym Mieście, gdzie Janina chwilowo przebywała u swojej koleżanki Córkowiczowej (mieszkała w szkole w Starym Mieście), polami, pod Czerwonym Mostem podprowadziła ją do klasztoru.
Fot. Dom Marii i Jana Dolnych z którego UB zabrało Jankę Oleszkiewicz-Przysiężniak
W nocy z czwartku na piątek ubowcy zastukali do okna mieszkania Dolnych. Przeszukali mieszkanie. Znaleźli Jankę ukrytą na piętrze. Spała w jednym łóżku z koleżanką Baśką Kijowską. Dla niepoznaki schowała obrączkę, ale oprawcy i tak ją rozpoznali. Zabrali Jankę i brata Mariana używając podstępnie argumentów, że mają Ojca Jana, chcą, aby Janka wskazała im kryjówkę partyzantów w Kuryłówce.
Pojechali samochodem w kierunku Sanu, przeprawili się promem na drugą stronę rzeki. Samochód pozostawili przy brzegu. Potem piechotą dotarli na Polski Koniec w Kuryłówce.
Prawdopodobnie część ubowców poszła na podwórze Gagosza szukać partyzantów, pozostawiając Mariana i Jankę pod nadzorem dwóch ludzi. Jeden z nich zachęcająco kiwnął głową, dając jej znak, aby uciekała. I wtedy drugi strzelił do niej raniąc ją śmiertelnie. Była w 7 miesiącu ciąży. Marian rzucił się na ubeków, dostał od nich kilka razy kolbą, zabrali go, wywieźli do Niska i aresztowali.
Ranną 'Jagę' zaniesiono do domu Walentego Staronia (brat Marii Krupowej, stryj 'Perełki' Stefanii Pityńskiej) mieszkającego koło Uchniata na górce.
Moja mama Janina wybierała się z ojcem do kościoła. Wierni o tej porze w kościele palili tarninę, święcili wodę i ogień. Ojciec Julian Feldman wyszedł zniecierpliwiony wcześniej, nie czekając na mamę, bo ta długo się ubierała, czyściła jeszcze buty.
Mój dziadek Julian Feldman w drodze do kościoła dowiedział się o strzelaninie na Polskim Końcu i ranieniu Janki, zawrócił do domu, zdyszany, z trudem zawiadomił swoją córkę Jankę (moją mamę), co się stało z jej przyjaciółką Janką.
Moja mama Janina z Feldmanów ps. Leszczyna poleciała do domu Oleszkiewiczów, matka Jagi tam na nią czekała. Obydwie pogoniły przez pola, za domem Szczęsnych do Staroniów. Pani Oleszkiewiczowa przez całą drogę ogromnie stękała, dyszała, lamentowała, była chora na tarczycę, miała trudności z opanowaniem emocji. Gdy dotarły na miejsce Janka dogorywała. Przy śmierci był ks. Kazimierz Węgłowski. Mama była świadkiem umierania Janki w strasznych męczarniach, próbowała coś jeszcze mojej mamie powiedzieć, ale już nie dała rady. Oleszkiewicz (ojciec) zemdlał, upadł na krzesło. Kuzyn Czapla (mieszkał koło Maruszaków, pracował w gminie) próbował pocieszać matkę Jagi, odciągał ją od konającej córki.
Wszyscy potracili głowę, moja mama, która też to strasznie przeżywała musiała się wszystkim zająć. Opowiadała, że Jaga miała przestrzelone dwa płuca, z uszkodzonych tętnic buchała krew. Miała bardzo pokrwawiony płaszcz.
Jagę przewieziono do domu furmanką, zaprzężoną siwym koniem (od Staronia).
Jan mąż Jagi pojawił się koło dziewiątej. Płakał okropnie na cały głos.
- Janko, proszę Cię, zajmij się wszystkim, bo ja nie mam głowy - zwrócił się do mojej mamy.
Wkrótce pojawiła się też siostra Jagi Maria Dolna.
Moja mama pojechała z Dolną furmanką do miasta, nakupiła gufrowanych papierów na kwiaty do wieńców. Zośka Bielakowa pojechała do lasu, przywiozła świerku i jodły na wieńce. Dziewczęta z całej wsi (Gagoszki córki z Czterech Chałup, Aniela Góralowa, Uhniatowa) robiły w domu u Feldmanów wieńce przyozdobione kwiatami i szarfami.
***
UB-owcy z tzw Resortu po tym zajściu uciekli w kierunku Sanu, po drugiej stronie Sanu mieli samochód, pojechali nim do Dolnej na ul. Sanową i powiedzieli ojcu Franciszkowi Oleszkiewiczowi: -proszę wezwać lekarza, bo córka jest ranna, wyrazili nawet ubolewanie, że szkoda kobiety.
***
A partyzanci w tym czasie spowiadali się w tarnawieckim kościele. Ci, co stali na czujkach w pewnym momencie usłyszeli strzały. Zrobił się ruch. Wkrótce się wyjaśniło skąd te strzały. To był Wielki Piątek. 30 marca 1945 roku. Było wcześnie, jeszcze przed wschodem Słońca.
***
W Wielki Poniedziałek (2 IV 1945 r) odbył się pogrzeb, który był wielką manifestacją. Przybyli partyzanci z wielu oddziałów, umundurowani, uzbrojeni, przygotowani na najgorsze. Przez całą drogę z domu do kościoła partyzanci nieśli trumnę, przed wejściem do kościoła zrobili szpaler, a przy grobie zmarłej oddali salwy honorowe.
***
We wspomnieniach Marty Gdula Żukowicz i Kazimierza Gduli - 'Peregrynacje pamięci. Przedwojenny i powojenny Leżajsk' można przeczytać co działo się z mordercami tuż po zastrzeleniu Janiny Oleszkiewicz-Przysiężniak.
W tym samym dniu mordercy uznając to wydarzenie za nie lada wyczyn, uczcili go wielkim pijaństwem, a kiedy zabrakło im wódki przyszli nocą pod zamknięty sklep znajdujący się w kamienicy Kisielewiczów.
Zaczęli się dobijać do bramy, którą chwilę wcześniej zamknął Julian Matuszko (*13 XII 1894 w Leżajsku -30 III 1945 Leżajsk). Domagali się otwarcia sklepu i sprzedaży alkoholu. Zniecierpliwieni, puścili serię z pepeszy w drzwi, trafiając Juliana Matuszko w nogę. Rodzina zaalarmowała lekarza, prosząc go o pomoc. Początkowo nie zgodził się, tłumacząc godziną policyjną. Rannemu Julianowi zdjęto oficerki, krwotok z uszkodzonej tętnicy był tak duży, że nie zdołano zatamować krwi. Julian zmarł zanim córka Władysława Gdula z Matuszków wróciła do domu z lekarzem.
Najmłodszy syn Juliana Stanisław Matuszko widział i rozpoznał morderców. Ci, kiedy zdali sobie z tego sprawę, próbowali zmusić rodzinę do milczenia. Dzień później, w Wielką Sobotę ostrzeliwali od podwórza parter i piętro kamienicy. Powybijali wszystkie okna. Tuż przed pogrzebem pojawili się ponownie w kamienicy u państwa Matuszków. Ostrzegli córkę Władysławę, że jeśli pisną choćby słowo, zapłacą za to. Tego typu szantażem i groźbami próbowano jeszcze wielokrotnie zastraszać rodzinę Matuszków.
***
Po zakończeniu mszy św.- złożenie wieńców na jej grobie i prelekcja, którą wygłosi doktorantka KUL z Jarosławia Pani Wioletta Gut- Siudak. To pierwsze wydarzenie o Żołnierzach Wyklętych w Kuryłówce od czasów zakończenia wojny. Organizatorem jest Ruch Narodowy oraz Zarząd Okręgu NSZ w Lublinie.
https://www.facebook.com/pages/Ni%C5%BCa%C5%84scy-Patrioci/390259931078803
****
Losy Janiny z Oleszkiewiczów Przysiężniak zostały opisane przez Szymona Nowaka w I tomie "Dziewczyny Wyklęte".
Pisałam wówczas:
Dostałam osobiste zaproszenie od samego autora na premierę najnowszej książki Szymona Nowaka "Dziewczyny Wyklęte".
Uroczystość związana z promocją książki odbędzie się 25 lutego 2015 w Muzeum Powstania Warszawskiego (ul. Grzybowska 79 Warszawa, Sala pod Liberatorem). Spotkanie poprowadzi - Jan Pospieszalski.
Bardzo chciałam być na spotkaniu, ale niestety, nie mogłam.
Bardzo chciałam być na spotkaniu, ale niestety, nie mogłam.
Dostałam od autora książki Pana Szymona Nowaka książkę z autografem. Autor książki zwracał się do mnie z prośbą o udostępnienie zdjęć oraz z pewnością korzystał z moich materiałów umieszczonych na stronach www o dwóch bohaterkach wojennych zmagań, serdecznych koleżankach - Janiny Przysiężniak z Oleszkiewiczów ps. Jaga oraz Wandy Wasilewskiej z Brzyskich.
Do szacownego grona 'Dziewczyn Wyklętych' Szymon Nowak wybrał 16 bohaterek. Cztery z nich są mi szczególnie bliskie, bo znam je z opowiadań mojej mamy Janiny Stankiewicz z d. Feldman. Na kanwie losów Inki, Marcysi, Perełki (Stefania Krupa matka znanego rzeźbiarza Andrzeja Pityńskiego), Wandy (Wanda Krzysztanowicz z d. Bojarska), Jagi (Janina Oleszkiewicz), Krystyny (Krystyna Świętoniowska), Jaśka, Czesławy, Ireny, Blondynki, Lali, Danki, Sarenki, Dziuńki, Krysi, siostry Izabelii opisał szesnaście porywających opowieści o walce, dramatycznych wyborach, ucieczkach, upokorzeniach i więziennej wegetacji.
O Wandzie Wasilewskiej pisałam na moim blogu dokładnie trzy lata temu.
Fot. Janina Przysiężniak z Oleszkiewiczów i Wanda Wasilewska z Brzyskich
Fot. Janina Przysiężniak z Oleszkiewiczów i Wanda Wasilewska z Brzyskich
***
***
77. Rocznica śmierci Janiny Przysiężniak ps. Jaga odbyła się 2022 roku 27 marca. Uroczystości połączono z prezentacją publikacji „JAGA - Janina z Oleszkiewiczów Przysieżniak" autorstwa Wioletty Gut-Siudak. Pisałam o tym na blogu:JAGA Janina z Oleszkiewiczów Przysiężniak - Wioletta Gut-Siudak
***
78. rocznica tragicznie zmarłej śmierci Jagi. Z inicjatywy GOK w Kuryłówce oraz Gminnej Biblioteki w Kuryłówce uroczystości odbyły się w Kościele św. Józefa (msza św. ) oraz przy grobie JAGI na Cmentarzu Parafialnym w Kuryłówce.Na grobie Jagi złożono wiązanki kwiatów, zapalono znicze.
Przybyli na uroczystość goście złożyli również hołd innym ofiarom antykomunistycznej walki o niepodległość Polski. Krótki rys biograficzny Jagi przedstawiła Pani Agnieszka Wyszyńska wójt Gminy Kuryłówka.
Warto przypomnieć, że 21 sierpnia 2021 odsłonięto w Mielcu największy w Polsce pomnik Żołnierzy Wyklętych Niezłomnych. Jest usytuowany w Parku Leśnym „Góra Cyranowska” przy Al. Niepodległości. Pomnik autorstwa Józefa Opali, przedstawia dwunastu żołnierzy niezłomnych, którzy w okresie stalinowskiego terroru walczyli o wolną Polskę. Jedną z figur jest postać Janiny Przysiężniak „Jaga”. Środki na rzeźbę uzyskano m. in. od prywatnych darczyńców.
- 25 marca - 70. rocznica zamordowania Janiny Oleszkiewicz-Przysiężniak
- Oleszkiewicz Franciszek - Biogram
- Dolny Janusz (1927-2008) - Biogram
- Wanda Wasilewska - Biogram
- Czy wiesz ze ...Wanda "Wacek" Wasilewska
- Janina Stankiewicz - Biogram
- Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”
- Święta w lesie - Dionizy Garbacz
- Wyklęty do końca życia - Eioletta Gut-Siudak
- Stanisław Puchalski - Partyzanci Ojca Jana
- Zadzierski Józef Wołyniak (1923-1946)
- WYKLĘCI - NIEPOKONANI LUBELSZCZYZNY: 6 GRUDNIA 2016 - Film TVP Lublin
- JAGA Janina z Oleszkiewiczów Przysiężniak - Wioletta Gut-Siudak
- Uczniowie Gimnazjum w Leżajsku w Hołdzie Ignacemu Paderewskiemu 1935
- 78. rocznica zamordowania Janiny Przysiężniak 'Jaga'. 2023
Książkę z pewnością postaram się przeczytać. Interesujący wpis. Będę tu częściej zaglądał:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKawał ciekawej historii
OdpowiedzUsuń