Janina Stankiewicz z d. Feldman (*10.05.1924-†4.11.2015).
Urodziła się 10 maja 1924 roku w Kuryłówce koło Leżajska, rodzinie Juliana Feldmana i Franciszki z Ćwikłów. Jej rodzice - Franciszka Ćwikła i Julian Feldman urodzili się w tym samym 1900 roku, w kraju zniewolonym przez zabór austriacki. Janina, ich pierworodna córka, urodziła się 6 lat po odzyskaniu niepodległości Polski, cztery lata później, 24 października urodziła się jej siostra Marysia.
Do I komunii św. przystąpiła w kościele w Kuryłówce par. Tarnawiec. Mszę odprawiał ks. Ignacy Łaskawski, ówczesny proboszcz. Był rok 1931? 32?
Zachowało się zdjęcie Janiny w stroju komunijnym. Na zdjęciu stoją przed domem rodzice Janiny - Franciszka i Julian Feldmanowie, siostra Maria młodsza o 4 lata i babcia Marianna z d. Milli. Dom był budowany tuż przed wojną, niestety spłonął.>> Komunia św mojej mamy
Ojciec Julian w latach 30. XX wieku należał do Towarzystwa Szkoły Ludowej. Zachowało się zdjęcie z członkami TSL, gdzie Janina, jako mała dziewczynka stoi w objęciach Franciszka Oleszkiewicza. Ojciec Julian Feldman stoi pierwszy z prawej w ostatnim rzędzie.
Dziadka Józefa Feldmana nie znała, bowiem zmarł dużo wcześniej, 8 stycznia 1910 roku. Był kowalem w Kuryłówce. Zmarł w wieku 45 lat na gruźlicę. Pochowany w Kuryłówce - Ks. Julian Krzyżanowski. 27 kwiecień 1944 roku przeżyła głęboką tragedię. Zmarła jej ukochana babcia. Dla niej Janina była oczkiem w głowie.
Ojciec Julian w latach 30. XX wieku należał do Towarzystwa Szkoły Ludowej. Zachowało się zdjęcie z członkami TSL, gdzie Janina, jako mała dziewczynka stoi w objęciach Franciszka Oleszkiewicza. Ojciec Julian Feldman stoi pierwszy z prawej w ostatnim rzędzie.
Od dzieciństwa przyjaźniła się z Marianem i Janką Oleszkiewicz.
Dyrektorem był Julian Kahl, za moich czasów tylko przez rok, bo odszedł na emeryturę. Zastąpił go jako kierownik szkoły Józef Szczęsny.
Nauczycielami w szkole podstawowej byli: pani Ślandówna, Maria Wrońska, Balawajdrowa z d. Czerny, lwowianka, Maria Szczęsna, żona kierownika szkoły Józefa Szczęsnego. Maria Wrońska - mieszkała u Kawalców.
Budynek szkolny był niedaleko, prawie po sąsiedzku. Do szkoły chodziłam koło gminy ścieżką.
Nie obowiązywały mundurki, w I klasie miała tabliczkę, pisało się rysikiem, gąbką się mazało, pamiętam, że w ogródku szkolnym na górce przesiadywałam ćwicząc pisanie na tabliczce.
Uczniowie ze szkolnej ławy, których pamiętam:
Dyrektorką szkoły była: Maria Dubajówna (Jeżowiecka). Mieszkała początkowo na Wałowej koło Ledwożywów, potem wyszła za mąż za sędziego Jeżowieckiego. Uczyła języka polskiego.
Antonina Baranowa. Język polski. Jej mąż, Piotr Baran miał sklep książki i artykuły piśmienne. Mieli jednego syna Wiesława. Wierzbicka Janina uczyła przyrody, Poliwka – historii, geografia – Urbańska Ulasa matka, Mosiewiczowa Maria - rachunki, Makosikowa uczyła śpiewu, - ?, Martynowska - gimnastyka, Wojciechowska - śpiew.
ks. Tomasz Pacuła - katecheta uczył religii. Zginął w obozie.
Moje świadectwa szkolne spaliły się 8 maja 1945r jak zresztą wszystkie dokumenty, zdjęcia rodzinne etc. Dysponuję jedynie odpisem - wspominała.
I klasę w Państwowym Gimnazjum im. Bolesława Chrobrego w Leżajsku zaliczyłam eksternistycznie w 1938 roku. Uczyłam się sama, korepetycji z matematyki udzielał mi Karol Zimmerman. Egzamin zaliczający z zakresu I klasy zdałam pozytywnie przed komisją. Niestety, wybuch wojny uniemożliwił mi dalszą edukację. Pieniądze były potrzebne na wykończenie domu i na naukę jej siostry Maryny, która wyjechała do Świdnicy, gdzie ukończyła szkołę handlową w 1949 r.
Moja mama razem z Janką Oleszkiewiczówną wiele razy spędzały czas, a nawet nocowały w gajówce u Weroniki Jeleniakównej w Jastrzębcu. Janka mieszkała razem z Weroniką na stancji u rodziców Marylki Ordyczyńskiej na ul. Sanowej w Leżajsku. Najczęściej wybierały się do Jastrzębca na jagody. Ojciec Weroniki był gajowym.
Spędzały również miłe chwile na gajówce u Werfla w Brzyskiej Woli. Zbierało się towarzystwo z Kuryłówki i Wólki Łamanej (Skowronek, który miał powołanie na księdza czy zakonnika, ale wojna udaremniła jego edukację). Była Janka Oleszkiewicz i jej brat Marian, Binek Michlewski, Zośka Bielakówna, Irka Ciszkówna Rakszawska, przychodziła Krzyśka Świętoniowska córka kierownika szkoły w Brzyskiej Woli. Stefan Kosiarski. Werflowie mieli 4 synów i trzy córki.
Podczas II Wojny Światowej została zaprzysiężona do Narodowej Organizacji Wojskowej AK. Uroczystość zaprzysiężenia odbyła się w domu Bielaków w Kuryłówce w obecności Tadeusza Bielaka ps Sęp, Henryki Ostrowskiej ps Maria, Benka Zawadowicza, Stanisława Górala oraz "Czarnego Kazka", którego do końca nie znała pod prawdziwym nazwiskiem. Po przeszkoleniu w zakresie sanitarnym przez Henrykę Ostrowską przydzielono jej funkcję łączniczki i sanitariuszki. Przybrała pseudonim "Leszczyna". W tym samym czasie zaprzysiężone zostały jeszcze inne kobiety: kuzynka Albina Ćwikłówna, Albina Skoczylasówna, Janka Oleszkiewiczówna, Zośka Bielakówna, Julka Kuszaj, Janina Czajka i Stefania Łuszczakówna. Janina Oleszkiewiczówna przybrała pseudonim "Olcha", dopiero później zmieniła na "Jaga".
Fot. Stoją od lewej: Janka Oleszkiewicz (Przysiężniak ps. Jaga), Ala Kostek z d. Werfel, Franciszek Oleszkiewicz ojciec Jagi, żona organisty w Kuryłówce czy jak kto woli w Tarnawcu - Cyryla Pawliszka, Marian Oleszkiewicz brat Jagi, Antonina Schoenborn z Bauerów żona organisty w Giedlarowej, Katarzyna Oleszkiewicz z d. Kycia - mama Jagi i moja mama - Janina Stankiewicz z d. Feldman. Rok? Sądzę, że to połowa lat 30. XX w.
Do szkoły podstawowej Janina Feldman chodziła w Kuryłówce.
Fot. Z wycieczki do cukrowni w Przeworsku
Janina tak wspomina szkolne czasy:Dyrektorem był Julian Kahl, za moich czasów tylko przez rok, bo odszedł na emeryturę. Zastąpił go jako kierownik szkoły Józef Szczęsny.
Nauczycielami w szkole podstawowej byli: pani Ślandówna, Maria Wrońska, Balawajdrowa z d. Czerny, lwowianka, Maria Szczęsna, żona kierownika szkoły Józefa Szczęsnego. Maria Wrońska - mieszkała u Kawalców.
Budynek szkolny był niedaleko, prawie po sąsiedzku. Do szkoły chodziłam koło gminy ścieżką.
Nie obowiązywały mundurki, w I klasie miała tabliczkę, pisało się rysikiem, gąbką się mazało, pamiętam, że w ogródku szkolnym na górce przesiadywałam ćwicząc pisanie na tabliczce.
Uczniowie ze szkolnej ławy, których pamiętam:
- Bronka Bielakówna, z którą Janka siedziała w jednej ławce od pierwszej do siódmej klasy
- Salka Witkiewicz - dobra uczennica mieszkały koło Uhniata, trochę szalona, ale w nauce celujące
- Bronka Staroń
- Maria Kycia z Błonia Badaczka, Franek Koba ją zastrzelił po wojnie, miała siostrę Staszkę
- Maria Kycia na Polskim Końcu
- Marynia Młynarska bardzo dobra uczennica
- Ewa Kycia - matka Józka Czapli
- Olga Koba - ruska
- Sławka Kuryło,
- Muskus Helena zza cerkwi
- Zofia Czapla z Błonia c. Michała
- Podobiński Władek, miał brata Franka, mieszkał koło Maruszaka
- Kostek Buczko – mieszkał koło cerkwi, pochodził z wielodzietnej rodziny
- Nicpoń
- Marian Oleszkiewicz
- Zygmunt Pawliszek
- Cichoń Michał
Dyrektorką szkoły była: Maria Dubajówna (Jeżowiecka). Mieszkała początkowo na Wałowej koło Ledwożywów, potem wyszła za mąż za sędziego Jeżowieckiego. Uczyła języka polskiego.
Antonina Baranowa. Język polski. Jej mąż, Piotr Baran miał sklep książki i artykuły piśmienne. Mieli jednego syna Wiesława. Wierzbicka Janina uczyła przyrody, Poliwka – historii, geografia – Urbańska Ulasa matka, Mosiewiczowa Maria - rachunki, Makosikowa uczyła śpiewu, - ?, Martynowska - gimnastyka, Wojciechowska - śpiew.
ks. Tomasz Pacuła - katecheta uczył religii. Zginął w obozie.
Moje świadectwa szkolne spaliły się 8 maja 1945r jak zresztą wszystkie dokumenty, zdjęcia rodzinne etc. Dysponuję jedynie odpisem - wspominała.
Lista uczniów z mojej klasy:
- Federkiewicz Dorka,
- Bielakówna Bronka chodziła z mamą od 1 klasy szkoły podstawowej,
- Matuszko Anielka córka kowala ze Starego Miasta czy z Przychojca,
- Żydówka Keller,
- Lichtenberg Dolka,
- Lesserówne – 2 bliźniaczki podobne jak 2 krople wody z ulicy Słowackiego,
- Sałamajówna Niuńka Polka, krewna Gduli, tych u których mieszkała rodzina Zimmermanów,
- Buczacka Janka z Sanowej, gdzie mieszkał krawiec Gąsiorek, czarna, ładna,
- Dereniówna Zofia,
- Matuszkiewicz z Grodziska,
- Hołań Paulina ruska, ze Starego Miasta lub z Podolszyn, wyjechała razem z innymi wysiedleńcami
- Serafin Irena chodziła do innego oddziału,
- Staszka Pawliszkówna chodziła tylko pół roku, a potem wyjechała do Tarnobrzega, bo ojciec dostał pracę jako organista w Miechocinie.
- Maniek Oleszkiewicz chodził do męskiej szkoły, Janka Oleszkiewicz 2 lata wcześniej.
Fot. Janka Oleszkiewicz, Irena Szaniawska i Janina Feldman
Moja mama razem z Janką Oleszkiewiczówną wiele razy spędzały czas, a nawet nocowały w gajówce u Weroniki Jeleniakównej w Jastrzębcu. Janka mieszkała razem z Weroniką na stancji u rodziców Marylki Ordyczyńskiej na ul. Sanowej w Leżajsku. Najczęściej wybierały się do Jastrzębca na jagody. Ojciec Weroniki był gajowym.
Podczas II Wojny Światowej została zaprzysiężona do Narodowej Organizacji Wojskowej AK. Uroczystość zaprzysiężenia odbyła się w domu Bielaków w Kuryłówce w obecności Tadeusza Bielaka ps Sęp, Henryki Ostrowskiej ps Maria, Benka Zawadowicza, Stanisława Górala oraz "Czarnego Kazka", którego do końca nie znała pod prawdziwym nazwiskiem. Po przeszkoleniu w zakresie sanitarnym przez Henrykę Ostrowską przydzielono jej funkcję łączniczki i sanitariuszki. Przybrała pseudonim "Leszczyna". W tym samym czasie zaprzysiężone zostały jeszcze inne kobiety: kuzynka Albina Ćwikłówna, Albina Skoczylasówna, Janka Oleszkiewiczówna, Zośka Bielakówna, Julka Kuszaj, Janina Czajka i Stefania Łuszczakówna. Janina Oleszkiewiczówna przybrała pseudonim "Olcha", dopiero później zmieniła na "Jaga".
Wesołe, rozśpiewane dziewczyny w towarzystwie młodych chłopców wędrowali polnymi ścieżkami w kierunku do lasu lub sąsiednich wsi. Radość była tylko maską, pod którą skrywali uczucie strachu, bowiem najczęściej przenosili meldunki i ważne informacje dla partyzantów działających w pobliskich lasach.
Janina Feldman udzielała pomocy sanitarnej rannym w bitwie pod Naklikiem i Szyszkowem grupy partyzantów komendanta obwodu AK kpt. Ernesta Wodeckiego ps "Szpak", którzy walczyli z batalionem frontowym Wermachtu i Kałmucką Brygadą Kawalerii.
zobacz >>Kahlówka-29 czerwca 1944 roku >>> Foto
*****
W czasie wojny Janina przeżyła tragiczną śmierć swojej przyjaciółki Janki Oleszkiewicz-Przysiężniak , zastrzelonej 30 marca 1945 r przez UB.
- Janko zajmij się wszystkim, bo ja nie mam głowy – prosił mamę ‘Ojciec Jan’ mąż Janki Oleszkiewicz.
- Janko zajmij się wszystkim, bo ja nie mam głowy – prosił mamę ‘Ojciec Jan’ mąż Janki Oleszkiewicz.
Zobacz biogram: Janina Oleszkiewiczówna
A gdy już Armia Czerwona nas 'wyzwoliła' w lipcu 1944 roku ...
- rozpoczęły się represje wobec polskiego podziemia. NKWD dokonywało aresztowań żołnierzy Armii Krajowej, NOW. Oddziały partyzanckie nie pozostawały jednak bierne. Na terenie Kuryłówki, Brzyskiej Woli działał Oddział 'Wołyniaka', zwalczały komunistyczny aparat władzy i jego konfidentów, walczyły z ekspedycjami NKWD, likwidowały byłych współpracowników niemieckiego okupanta oraz broniły ludności polskiej przed atakami Ukraińców, dokonywały również pacyfikacji ukraińskich wsi.
W Krzeszowie stacjonował sztab ewakuacyjny, który organizował wyjazd Ukraińców z Polski. W Kulnie znajdował się punkt przesiedleńczy dla Ukraińców. Ukraińcy wcale nie mieli ochoty zostawiać majątków i wyjeżdżać z Polski w nieznane. Tu za Niemców było im bardzo dobrze, zajmowali wszystkie stanowiska w urzędach.
Po zakończeniu II wojny światowej czasy były bardzo ciężkie. Nastąpiły zasadnicze zmiany granic państwa polskiego, dokonano nowego podziału administracyjnego.
Przed wojną Leżajsk i Kuryłówka podlegały pod województwo lwowskie.
Po 1944 roku utworzono województwo rzeszowskie. Początkowo istniało 13 powiatów. Nie było pracy.
Z początkiem kwietnia 46. roku pojechała do Zakopanego. Skorzystała z oferty wujka Staszka Ćwikły, który załatwił jej pracę w kiosku na Kasprowym Wierchu. Tam przeżyła swoją pierwszą, młodzieńczą miłość do Bronka.
Wkrótce, po ok. 3 miesiącach przyjechała po nią mama i zabrała ją z powrotem do Kuryłówki. Janina wróciła w rodzinne strony, ponieważ nie była zadowolona z pobytu w Zakopanem.
Dostała ofertę pracy w Miejskiej Radzie w Leżajsku. Aleksander Szmidt był sekretarzem, bardzo dobry ułożony człowiek, mieszkał w kamienicy (na rogu Mickiewicza i Żwirki i Wigury). Kazimierz Gdula był burmistrzem, a pracę załatwił Franciszek Babiarz i Jan tzn. Franciszek Przysiężniak ps 'Ojciec Jan'.
Początkowo w pracy dostawała coś do pisania na maszynie, potem zastąpiła Wandę Karasińską. Wanda za pół roku miała wyjść za mąż, więc Janina wskoczyła na jej miejsce. Prowadziła meldunki, spisy ludności. vide Rozkład Pracy Zarządu Miejskiego w Leżajsku w 1947 roku. cz2
Janina wspomina bardzo ciepłą atmosferę w Miejskiej Radzie. Organizowano imprezy, huczne imieniny, bale. Imprezowano w sali ówczesnej Proświty, dzisiejszej Bibliotece Publicznej na Jarosławskiej.
Wkrótce ponownie zmieniła pracę. W budynku, gdzie obecnie znajduje się Szkoła Muzyczna urządzono tymczasowo siedzibę Urzędu Gminy Kuryłówka. Pracowała tam ok. 3 miesięcy, a kiedy już wybudowano w Kuryłówce siedzibę gminy, urzędników z Leżajska przeniesiono do Kuryłówki.
Zarabiała malowaniem obrazów. Nauki w tej dziedzinie udzielał jej ksiądz Buniowski - Zośki Bielakowej wujek, a także kuzynka Zosia Cymbalista. Zamiłowaniem Janiny było malarstwo. Namalowała wiele obrazów, które przez wiele lat były niedoceniane przez domowników. Jej obrazy zdobią ściany w wielu rodzinnych domach w Polsce i Ameryce.
A gdy już Armia Czerwona nas 'wyzwoliła' w lipcu 1944 roku ...
- rozpoczęły się represje wobec polskiego podziemia. NKWD dokonywało aresztowań żołnierzy Armii Krajowej, NOW. Oddziały partyzanckie nie pozostawały jednak bierne. Na terenie Kuryłówki, Brzyskiej Woli działał Oddział 'Wołyniaka', zwalczały komunistyczny aparat władzy i jego konfidentów, walczyły z ekspedycjami NKWD, likwidowały byłych współpracowników niemieckiego okupanta oraz broniły ludności polskiej przed atakami Ukraińców, dokonywały również pacyfikacji ukraińskich wsi.
W Krzeszowie stacjonował sztab ewakuacyjny, który organizował wyjazd Ukraińców z Polski. W Kulnie znajdował się punkt przesiedleńczy dla Ukraińców. Ukraińcy wcale nie mieli ochoty zostawiać majątków i wyjeżdżać z Polski w nieznane. Tu za Niemców było im bardzo dobrze, zajmowali wszystkie stanowiska w urzędach.
>> zobacz Bój o Kuryłówkę 6-8 maja 1945
Przed wojną Leżajsk i Kuryłówka podlegały pod województwo lwowskie.
Po 1944 roku utworzono województwo rzeszowskie. Początkowo istniało 13 powiatów. Nie było pracy.
Z początkiem kwietnia 46. roku pojechała do Zakopanego. Skorzystała z oferty wujka Staszka Ćwikły, który załatwił jej pracę w kiosku na Kasprowym Wierchu. Tam przeżyła swoją pierwszą, młodzieńczą miłość do Bronka.
Wkrótce, po ok. 3 miesiącach przyjechała po nią mama i zabrała ją z powrotem do Kuryłówki. Janina wróciła w rodzinne strony, ponieważ nie była zadowolona z pobytu w Zakopanem.
Dostała ofertę pracy w Miejskiej Radzie w Leżajsku. Aleksander Szmidt był sekretarzem, bardzo dobry ułożony człowiek, mieszkał w kamienicy (na rogu Mickiewicza i Żwirki i Wigury). Kazimierz Gdula był burmistrzem, a pracę załatwił Franciszek Babiarz i Jan tzn. Franciszek Przysiężniak ps 'Ojciec Jan'.
Janina wspomina bardzo ciepłą atmosferę w Miejskiej Radzie. Organizowano imprezy, huczne imieniny, bale. Imprezowano w sali ówczesnej Proświty, dzisiejszej Bibliotece Publicznej na Jarosławskiej.
Wkrótce ponownie zmieniła pracę. W budynku, gdzie obecnie znajduje się Szkoła Muzyczna urządzono tymczasowo siedzibę Urzędu Gminy Kuryłówka. Pracowała tam ok. 3 miesięcy, a kiedy już wybudowano w Kuryłówce siedzibę gminy, urzędników z Leżajska przeniesiono do Kuryłówki.
Wraz z Janiną pracę podjęła pani Katarzyna Boroniowa, pani Goclonówna (Krawczyk). Boroniowa była wtedy jeszcze panną, wkrótce poznała swojego przyszłego męża. Wyszła za Stanisława Boronia w tym samym roku co Janina i Antoni, może miesiąc wcześniej od Janiny. Stanisław Boroń przyjeżdżał do Kuryłówki na kontrole i tam zwrócił uwagę na piękną Kasię. Janina w tym czasie była w Świdnicy u swojej siostry Maryny.
Zakres obowiązków w gminie w Kuryłówce był prawie wszechstronny. W gminie prowadziła spisy różnorakie, m. in. ludności, jeździła z urzędnikiem na teren budowy i wytyczała zgodnie z planem działki pod budowę, wydawała młodym matkom wyprawki dla nowo urodzonych dzieci. Na wyprawkę dostawały dzieci 10 pieluch tetrowych, jakieś odżywki, kosmetyki. To był wówczas towar deficytowy otrzymywany z zagranicy, z fundacji charytatywnych.Zarabiała malowaniem obrazów. Nauki w tej dziedzinie udzielał jej ksiądz Buniowski - Zośki Bielakowej wujek, a także kuzynka Zosia Cymbalista. Zamiłowaniem Janiny było malarstwo. Namalowała wiele obrazów, które przez wiele lat były niedoceniane przez domowników. Jej obrazy zdobią ściany w wielu rodzinnych domach w Polsce i Ameryce.
Fot. Janina Feldman i Marylka Werfel |
Fot. Ala Werfel |
15 października 1949 roku odbyło się wesele w rodzinie Feldmanów. Janina Feldman, poślubiła Antoniego Stankiewicza.
Świadkami na ślubie był brat Antoniego- Władek Stankiewicz i kuzynka Janka Maruszakówna.
Ja na wasz ślub przyjadę karetą – powiedział Julek Horst, brat cioteczny dziadka Juliana, a który pracował w tym czasie, jako kowal w majątku w Wierzawicach. Wszyscy traktowali jego wypowiedź jak żart czy dobry dowcip. Nikt w to nie wierzył. Faktycznie Julek przyjechał tą karetą, zrobił wszystkim miłą niespodziankę. Zaprzężono do karety konie Tadka Skiby i Borka (Helki ojca). Młoda para wsiadła do karety, pozostali goście pojechali w orszaku ślubnym na przystrojonych furmankach. Zazwyczaj do ślubu jechało się furmankami. Kilka miesięcy wcześniej Krzyśka Świętoniowska jechała też tą samą karetą do ślubu. Janina była na jej ślubie.
Wyprawienie wesela w czasach powojennych nie było łatwe. Tym bardziej w Kuryłówce, kiedy ludziom trudno było odbudować gospodarstwa po spaleniu.
Trudności sprawiało załatwienie sukienki ślubnej, butów, welonu, nie mówiąc już o złotych obrączkach.
Z pomocą przyszła Ziutka Trociukowa, serdeczna koleżanka. Razem pracowały w urzędzie miejskim, zanim Janina zmieniła pracę i wyjechała do Kuryłówki. Ziutka załatwiła na wesele zastawę - talerze, sztućce bezpośrednio pożyczając je w sklepie. Ziutka załatwiła materiał na sukienkę ślubną w sklepie u Sokala, on jeździł do Rzeszy po towar, z dostawą nie miał problemów. Krawcowa mieszkająca na Wałowej koło Kisielewicza uszyła też granatową sukienkę na ślub cywilny.
Sukienkę ślubną uszyła krawcowa, mieszkająca koło mleczarni, koło Czyżów, to była krawcowa Ziutki. Obrączki załatwiła też Ziutka, poprzez kuzyna, który mieszkał w Krakowie. Kupił obrączki i dał od razu do grawerowania. Obiecał wysłać cenną przesyłkę drogą pocztową.
W Leżajsku nie było możliwości kupienia złota. Owszem był sklep, prowadził go niejaki Jasio, mieszkał za mleczarnią na ul. 1 Maja, Jasio sprzedał złote obrączki Boroniowej, ale ona wychodziła za mąż wcześniej od Janiny i dla niej już złota zabrakło.
Ślub był po południu 15 października 1949 roku, rano pojechali do Leżajska do spowiedzi w klasztorze, a potem udali się prosto na pocztę po paczkę z obrączkami. Zdążyli. Kosztowały z wygrawerowaniem 14 tysięcy, a Janina w tym czasie zarabiała 11 tys.
Antoni Stankiewicz oświadczył się w czerwcu. Ponieważ pracował w tym czasie w Łańcucie, jako komendant milicji obywatelskiej musiał złożyć zawiadomienie i prosić o zgodę na ślub. Wiadomo, że nie było mowy o zgodzie władz na ślub kościelny. Zawiadomił urząd, że termin ślubu jest już wyznaczony, po ślubie dostał naganę, ale go nie zwolnili. Skórka (mieszkał w Rynku) był komendantem w Kuryłówce, mimo zaproszenia nie był na ślubie, obawiał się kłopotów, bo wiedział, że Antoni nie ma zezwolenia. Ale jak orszak ślubny przejeżdżał koło posterunku milicjanci salwowali. Skórka był na poprawinach.
Ks. Kazimierz Węgłowski proboszcz w parafii Tarnawiec, przyjaciel domu nie był na weselu, mimo zaproszenia. Bał się ludzi, bo im nie wierzył, takie to były czasy, ale był na poprawinach.
Wesele było w niewykończonym domu. Goście weselni tańczyli w takt muzyki przygrywanej przez orkiestrę ‘Garbacze’ z Kulna, tańczyli w sąsiedniej chałupie u Skiby. Ojciec Julian Feldman u Skiby trzech chłopców trzymał do chrztu, Julka, Jaśka i Franka, a mama Franka była chrzestną Maryni Skibowej. Z kolei Skibicha trzymała do chrztu obie córki Feldmanów - Jankę i Marynę.
Dlaczego u Skibów?
Dom Feldmanów nie był duży i na dodatek nie był jeszcze wykończony.
Chałupa była już złożona, przywieziona z Ożanny, niska drewniana, miała sień i tylko jeden pokój. Ojciec po wojnie nie śpieszył się z budową, bo nie miał mu kto pomóc, wszyscy mieszkańcy byli spaleni, a on nie mógł liczyć na fizyczną pomoc dzieci, miał 2 córki, nie miał synów, których mógłby zagonić do pracy, nie miał też braci, inni mieli do pomocy synów, braci. Bolek Czyż namawiał na wzięcie lepszego domu z odzysku po Ukraińcach. Ojciec nie chciał krzywdzić ludzi, wziął z rozbiórki dom byle jaki.
Dużą pomoc okazał Feldmanom bliski przyjaciel z Brzyskiej Woli Józef Werfel, który był gajowym, załatwił przydział drzewa, by dodatkowo chałupę podwyższyć. Dodali 2 belki i dostawili 1 pokój. Deski na podłodze oraz powały układał Śliwa zza cerkwi.
Ludzi na weselu było dużo. Była Danka Dolna, Zimmermanowie, Więcławowie, Kostkowie z Błonia. Wujek Staszek z Zakopanego przyjechał sam bez żony, Leona została w domu, musiała opiekować się bliźniakami Sylwią i Mietkiem oraz małym Ryśkiem.
Wesele przygotowała i urządzała Helena Korasadowiczowa z Szarych, bardzo zaprzyjaźniona z Rodzicami, pomagała jej sąsiadka Makarzycha.
Helena Korasadowiczowa, nauczycielka z wykształcenia, absolwentka Seminarium Nauczycielskiego w Łańcucie, córka kierownika szkoły w Kuryłówce – Walentego Szary, mimo, że to była wytworna pani, na stanowisku, sama donosiła do stołu.
Z tego związku urodziło się im 4 córki - Urszula, Irena, Anna i Jadwiga. Do 1955 roku mieszkali w Kuryłówce. Nasza skromna chałupka, bez wody, bez kanalizacji, była zawsze kwitnąca życiem, pełna dzieci, sąsiadów, gości.
Po roku rodzina Stankiewiczów przeniosła się do Leżajska. Przez 5 lat zajmowali mieszkanie na ulicy Furgalskiego. Ponieważ Janina była osobą pracującą, dzieci chodziły do żłobka, potem do przedszkola.
Przez jakiś czas Janina pracowała w PZGS w Leżajsku. Siedziba GS była w dawnym budynku żyda Anfanga, w późniejszym okresie znajdował się w tym budynku sklep z materiałami i obuwiem, w którym przez wiele lat pracował Jan Grabarz z żoną. W XIX wieku był to budynek poczty i telegrafu. Od 1912r do około 1922 odbywały się w nim zajęcia szkolne Gimnazjum Realnego. Przed II wojną światową mieszkał w nim Żyd Anfang, prowadził sklep.
Mieszkaliśmy wówczas chyba na Furgalskiego.
Świadkami na ślubie był brat Antoniego- Władek Stankiewicz i kuzynka Janka Maruszakówna.
Ja na wasz ślub przyjadę karetą – powiedział Julek Horst, brat cioteczny dziadka Juliana, a który pracował w tym czasie, jako kowal w majątku w Wierzawicach. Wszyscy traktowali jego wypowiedź jak żart czy dobry dowcip. Nikt w to nie wierzył. Faktycznie Julek przyjechał tą karetą, zrobił wszystkim miłą niespodziankę. Zaprzężono do karety konie Tadka Skiby i Borka (Helki ojca). Młoda para wsiadła do karety, pozostali goście pojechali w orszaku ślubnym na przystrojonych furmankach. Zazwyczaj do ślubu jechało się furmankami. Kilka miesięcy wcześniej Krzyśka Świętoniowska jechała też tą samą karetą do ślubu. Janina była na jej ślubie.
Wyprawienie wesela w czasach powojennych nie było łatwe. Tym bardziej w Kuryłówce, kiedy ludziom trudno było odbudować gospodarstwa po spaleniu.
Trudności sprawiało załatwienie sukienki ślubnej, butów, welonu, nie mówiąc już o złotych obrączkach.
Z pomocą przyszła Ziutka Trociukowa, serdeczna koleżanka. Razem pracowały w urzędzie miejskim, zanim Janina zmieniła pracę i wyjechała do Kuryłówki. Ziutka załatwiła na wesele zastawę - talerze, sztućce bezpośrednio pożyczając je w sklepie. Ziutka załatwiła materiał na sukienkę ślubną w sklepie u Sokala, on jeździł do Rzeszy po towar, z dostawą nie miał problemów. Krawcowa mieszkająca na Wałowej koło Kisielewicza uszyła też granatową sukienkę na ślub cywilny.
Sukienkę ślubną uszyła krawcowa, mieszkająca koło mleczarni, koło Czyżów, to była krawcowa Ziutki. Obrączki załatwiła też Ziutka, poprzez kuzyna, który mieszkał w Krakowie. Kupił obrączki i dał od razu do grawerowania. Obiecał wysłać cenną przesyłkę drogą pocztową.
W Leżajsku nie było możliwości kupienia złota. Owszem był sklep, prowadził go niejaki Jasio, mieszkał za mleczarnią na ul. 1 Maja, Jasio sprzedał złote obrączki Boroniowej, ale ona wychodziła za mąż wcześniej od Janiny i dla niej już złota zabrakło.
Ślub był po południu 15 października 1949 roku, rano pojechali do Leżajska do spowiedzi w klasztorze, a potem udali się prosto na pocztę po paczkę z obrączkami. Zdążyli. Kosztowały z wygrawerowaniem 14 tysięcy, a Janina w tym czasie zarabiała 11 tys.
Antoni Stankiewicz oświadczył się w czerwcu. Ponieważ pracował w tym czasie w Łańcucie, jako komendant milicji obywatelskiej musiał złożyć zawiadomienie i prosić o zgodę na ślub. Wiadomo, że nie było mowy o zgodzie władz na ślub kościelny. Zawiadomił urząd, że termin ślubu jest już wyznaczony, po ślubie dostał naganę, ale go nie zwolnili. Skórka (mieszkał w Rynku) był komendantem w Kuryłówce, mimo zaproszenia nie był na ślubie, obawiał się kłopotów, bo wiedział, że Antoni nie ma zezwolenia. Ale jak orszak ślubny przejeżdżał koło posterunku milicjanci salwowali. Skórka był na poprawinach.
Ks. Kazimierz Węgłowski proboszcz w parafii Tarnawiec, przyjaciel domu nie był na weselu, mimo zaproszenia. Bał się ludzi, bo im nie wierzył, takie to były czasy, ale był na poprawinach.
Wesele było w niewykończonym domu. Goście weselni tańczyli w takt muzyki przygrywanej przez orkiestrę ‘Garbacze’ z Kulna, tańczyli w sąsiedniej chałupie u Skiby. Ojciec Julian Feldman u Skiby trzech chłopców trzymał do chrztu, Julka, Jaśka i Franka, a mama Franka była chrzestną Maryni Skibowej. Z kolei Skibicha trzymała do chrztu obie córki Feldmanów - Jankę i Marynę.
Dlaczego u Skibów?
Dom Feldmanów nie był duży i na dodatek nie był jeszcze wykończony.
Chałupa była już złożona, przywieziona z Ożanny, niska drewniana, miała sień i tylko jeden pokój. Ojciec po wojnie nie śpieszył się z budową, bo nie miał mu kto pomóc, wszyscy mieszkańcy byli spaleni, a on nie mógł liczyć na fizyczną pomoc dzieci, miał 2 córki, nie miał synów, których mógłby zagonić do pracy, nie miał też braci, inni mieli do pomocy synów, braci. Bolek Czyż namawiał na wzięcie lepszego domu z odzysku po Ukraińcach. Ojciec nie chciał krzywdzić ludzi, wziął z rozbiórki dom byle jaki.
Dużą pomoc okazał Feldmanom bliski przyjaciel z Brzyskiej Woli Józef Werfel, który był gajowym, załatwił przydział drzewa, by dodatkowo chałupę podwyższyć. Dodali 2 belki i dostawili 1 pokój. Deski na podłodze oraz powały układał Śliwa zza cerkwi.
Ludzi na weselu było dużo. Była Danka Dolna, Zimmermanowie, Więcławowie, Kostkowie z Błonia. Wujek Staszek z Zakopanego przyjechał sam bez żony, Leona została w domu, musiała opiekować się bliźniakami Sylwią i Mietkiem oraz małym Ryśkiem.
Wesele przygotowała i urządzała Helena Korasadowiczowa z Szarych, bardzo zaprzyjaźniona z Rodzicami, pomagała jej sąsiadka Makarzycha.
Helena Korasadowiczowa, nauczycielka z wykształcenia, absolwentka Seminarium Nauczycielskiego w Łańcucie, córka kierownika szkoły w Kuryłówce – Walentego Szary, mimo, że to była wytworna pani, na stanowisku, sama donosiła do stołu.
Z tego związku urodziło się im 4 córki - Urszula, Irena, Anna i Jadwiga. Do 1955 roku mieszkali w Kuryłówce. Nasza skromna chałupka, bez wody, bez kanalizacji, była zawsze kwitnąca życiem, pełna dzieci, sąsiadów, gości.
Po roku rodzina Stankiewiczów przeniosła się do Leżajska. Przez 5 lat zajmowali mieszkanie na ulicy Furgalskiego. Ponieważ Janina była osobą pracującą, dzieci chodziły do żłobka, potem do przedszkola.
Dom Anfanga
Biuro GS znajdowało się na I piętrze nad sklepem. W zakres obowiązków wchodziło nadzorowanie kilku piekarni, masarni, wytwórni wód gazowanych na terenie dość rozległym, bo nawet w Krzeszowie. Szefem PZGS był pan Reichert rodem z Tarnawca.Mieszkaliśmy wówczas chyba na Furgalskiego.
Fot. Mama na Kongresie Związku Samopomocy Chłopskiej w Warszawie (stoi piąta od prawej)
W 1959 roku zmarła jej mateczna babcia Zofia Ćwikła z Kapralów. Janina nie była z nią związana tak emocjonalnie, jak ze swoją Babcią Marianną. Obydwie babcie pochowano na cmentarzu w Kuryłówce par. Tarnawiec.
W 1973 roku świętowaliśmy Złote Gody Rodziców Janiny. Franciszka i Julian Feldmanowie pobrali się w 1923 roku.
W 1974 roku na zaproszenie władz Urzędu Miasta kilkanaście par małżeńskich wraz z rodzinami świętowało Srebrne Gody. Wśród nich byał Rodzina Stankiewiczów.
1 lutego 1975 roku wyprawiła za mąż swoją pierwszą córkę Urszulę, za Stefana Sobieszczańskiego. W tym samym roku Stankiewiczowie zostali dziadkami. Urszula urodziła Kasię.
W sierpniu 1977 roku odbył się ślub córki Ireny z Januszem Kostrzewą. Dzień był szczególny, bowiem do Leżajska miał przyjechać I sekretarz KC PZPR, towarzysz Edward Gierek. Na tę okoliczność pracownicy Wytwórni Tytoni dosłownie zamiatali ulicę Przemysłową. Drogą tą miał przejechać do ZPOW „Hortex”. Śmialiśmy się, że robią porządki na cześć orszaku weselnego Ireny.
20 czerwca 1978 roku Irena urodziła córkę Magdalenę. Wraz z mężem i Magdą mieszkała wówczas u teściów w Świdniku.
18 grudnia 1979 roku, czyli w dniu swoich urodzin Urszula urodziła Małgosię.
26 lipca 1980 roku córka Anna poślubiła Piotra Ordyczyńskiego. Przeprowadziła się z bloku do domu rodzinnego męża na ulicę Górną.
20 października 1982 roku Stankiewiczom urodził się pierwszy wnuk, Jerzy s. Anki.
W wigilię wigilii - 23.XII.1984 r. po ciężkiej, długoletniej chorobie, zmarł w Leżajsku jej ojciec Julian. Przeżył I i II Wojnę Światową, całe życie pracował ciężko i uczciwie. Dopiero na starość przytrafił mu się wypadek, który przepłacił życiem. Złamana noga w jego wieku nie miała szans na prawidłowe zrośnięcie się. W trakcie choroby mieszkał u córki Marii. Po śmierci przewieziono ciało do Kuryłówki. Pochowano go razem ze swoim bratem Franciszkiem a po 4 latach również ze swoją żoną Franciszką.
21 sierpnia 1985 roku urodził się Urszuli syn Marcin, a dokładnie 4 miesiące później, bo 21 grudnia 1985 r. Ance urodził się syn Tomasz. Tak więc w ciągu 1 roku babcia wzbogaciła się o kolejnych dwóch wnuków.
16 sierpnia 1986 roku sprawiła wesele swojej ostatniej córce Jadzi, która wyszła za mąż za Józefa Czaplę, a 6 czerwca 1987 roku urodził im się pierworodny syn Paweł.
14 sierpnia 1988 roku Irena urodziła swoją drugą córkę Sylwię. Była to 8 wnuczka Janiny i Antoniego.
1 maja 1992 roku Jagusia urodziła syna Piotra, a 19 stycznia 1994 roku córkę Anię.
Janina i Antoni mają 10 wnuków- Kasię, Magdę, Małgosię, Jurka, Marcina, Tomka, Pawła, Sylwię, Piotrka i Anię. Mają również 7 prawnuków - Julię, Maćka, Olę, Karola, Wiktora, Oliwera i Antosia.
Janina wraz z mężem mieszkali w Leżajsku. Córka Anna i Jadwiga również mieszkają w Leżajsku, mają samodzielne mieszkania. Najstarsza córka Urszula mieszka w Lesku, zaś Irena w Świdniku.
Złote Gody -15 X 1999 roku.
Miała 10 wnuków - Kasię, Magdę, Małgosię, Jurka, Marcina, Tomka, Sylwię, Pawła, Piotrka i Anię.
Miała 7 prawnuków - Julię, Maćka, Olę, Karola, Wiktora, Oliwera, Antosia. Szymek i Tymek urodził się już po jej śmierci.
Pasją Janiny było malowanie. Dorobek jej twórczej pracy jest imponujący.
Została wdową 7 kwietnia 2012 roku. Po długiej chorobie zmarł jej mąż Antoni Stankiewicz.
Pogrzeb Janiny Stankiewicz
Gazetka Rodzinna ProMemoria - pogrzeb Janiny Stankiewicz
Pogrzeb Janiny Stankiewicz - Film
****
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz