W 2004 roku wybrałam się z dziećmi na urlop w Bieszczady. Chciałam odwiedzić Żubracze i zobaczyć ziemie, na której mój Tato spędził swoje dzieciństwo, przeżył wojenną zawieruchę, a po powrocie z przymusowych robót w III Rzeszy walczył z banderowcami.
Żubracze to mała, bieszczadzka wioska, nieopodal Cisnej. W 1921 roku liczyło 244 mieszkańców, głównie narodowości rusińskiej 155 osób, a polskiej 89 osób, wyznanie greko-katolickie podało 193 osoby, rzymsko-katolickie 37 osób oraz mojżeszowe 14 osób.
W 1938 roku we wsi było 72 domy zamieszkałe przez 259 osób, istniała cerkiew, młyn wodny, kolejka wąskotorowa, handel wyrobami tytoniowymi, gajówka, kowal (Cygan) oraz jednoklasowa szkoła, w której jedyną nauczycielką była Maria Dziubanowna.Po dwóch latach postanowiłam ponownie tam pojechać, tym razem zabrałam Tatę. Niejednokrotnie wspominał z nostalgią Bieszczady, marzył o powrocie do krainy z lat dziecięcych. Nie był tam od 60. lat. Chciałam, by to co 2 lata wcześniej zobaczyłam korzystając z książeczki - przewodnika teraz Tato pokazał mi i opowiedział więcej niż papierowy przewodnik. Chciałam pokazać mu cmentarz, na którym odnalazłam zaniedbany grób księcia Władysława Gedrojcia.
"Te góry były znacznie większe niż teraz, trudno więc zlokalizować cokolwiek"- mówił, z zakłopotaniem tato odszukując miejsca ze swojego dzieciństwa.
Żubracze to mała, bieszczadzka wioska, nieopodal Cisnej. W 1921 roku liczyło 244 mieszkańców, głównie narodowości rusińskiej 155 osób, a polskiej 89 osób, wyznanie greko-katolickie podało 193 osoby, rzymsko-katolickie 37 osób oraz mojżeszowe 14 osób.
W 1938 roku we wsi było 72 domy zamieszkałe przez 259 osób, istniała cerkiew, młyn wodny, kolejka wąskotorowa, handel wyrobami tytoniowymi, gajówka, kowal (Cygan) oraz jednoklasowa szkoła, w której jedyną nauczycielką była Maria Dziubanowna.Po dwóch latach postanowiłam ponownie tam pojechać, tym razem zabrałam Tatę. Niejednokrotnie wspominał z nostalgią Bieszczady, marzył o powrocie do krainy z lat dziecięcych. Nie był tam od 60. lat. Chciałam, by to co 2 lata wcześniej zobaczyłam korzystając z książeczki - przewodnika teraz Tato pokazał mi i opowiedział więcej niż papierowy przewodnik. Chciałam pokazać mu cmentarz, na którym odnalazłam zaniedbany grób księcia Władysława Gedrojcia.
Ojciec, a może dziadek Michał Woźnica ur. 28.09.1877 w Łysej Górze, zam w Żubraczem. Jego żona Bronisława ur. 22.08.1885. Byli małżeństwem od 1.06.1903. (dane z archiwum: Cisna Lib Matr 1872-1924).
Z Leonem i Adamem Adamczykiem szaleliśmy na wagonach kolejki. Ich ojciec miał średnie wykształcenie, początkowo pracował fizycznie na torach, potem został naczelnikiem stacyjki w Żubraczem. Miał piękne pismo. Razem z dziećmi jeździł na nartach. Po wojnie straciłem z nimi kontakt, wyjechali na Zachód, Staszek Adamczyk brat Leona mieszka obecnie na Majdanie. Moim starszym o 2-3 lata kolegą był Wojciechowski. Urodził się w Czechosłowacji, przyjechał z rodzicami do Żubraczego i mieszkał niedaleko młynu, ok. 300-400 metrów w stronę Solinki.
W miejscu, gdzie stała gajówka nie widać nawet po niej ruin, pozostały jedynie resztki drzew, stara jabłoń, trochę krzaków dziko rosnących i bieszczadzka głusza.
A siedemdziesiąt lat temu, aż roiło się od gości. Przyjeżdżali do Żubraczego na polowania, bo zwierzyny łownej nie brakowało. Przyjeżdżali z całej Polski, nawet aż z poznańskiego. Trzeba przyznać, że ta część Bieszczad, zwłaszcza najbliższa okolica była szczególnie atrakcyjna.
Tędy przebiegał szlak komunikacyjny łączący południe Europy z Polską, Rosją, a także krajami skandynawskimi. Funkcjonowała kolej - I Węgiersko-Galicyjska Kolej Żelazna. Jeszcze pod zaborami lasy były obficie eksploatowane przez firmy. Kwitła gospodarka to i ruch był duży na miarę oczywiście wsi.
Były też inne okoliczności. Kiedy wybuchła II wojna do Żubraczego napływali ludzie prosząc dziadka o pomoc w ucieczce za granicę. Dziadek Jan Stankiewicz znał doskonale każdy skrawek otaczającego lasu. W końcu był gajowym. Polował na borsuki, lisy, kuny i inną zwierzynę leśną.
Podczas okupacji niemieckiej przez Żubracze przebiegała trasa kuriersko – sztafetowa LAS. Tym szlakiem przez górę Hyrlatę dziadek przeprowadzał kurierów i uchodźców na Węgry.
Wąskotorówka. Przez wieś Żubracze biegną tory kolejki wąskotorowej z Majdanu do Łupkowa. Michalski był zawiadowcą stacji, potem w Nysie pracował na kolei, może też jako zawiadowca. Pamiętam dokładnie wielką zimę 1929 roku - wspominał tato. Pamiętam tę datę, bo wtedy urodził się brat Franek. Mroźna zima, temperatura sięgała -30 stopni C, a ja, czteroletni gówniarz razem z bratem Karolem wybraliśmy się do Michalskich. Na szczęści ktoś nas zawrócił z drogi i przyprowadził do domu. Odmroziliśmy sobie ręce, ojciec kazał nam je moczyć w zimnej wodzie. Dostaliśmy lanie.
Chyba do najbardziej uciążliwych moich obowiązków było chodzenie do szkoły w Cisnej, szkoły odległej o 7 km od mojego domu. W okresie bardzo ciężkich zim byliśmy odwożeni i przywożeni ze szkoły. Okres zimowy w Bieszczadach był szczególnie niesprzyjający nauce, zdarzało się, że z powodu obfitych opadów śniegu, zasypanych dróg, temp. niejednokrotnie poniżej 30 st. C zamykano szkołę, nawet na okres dwóch miesięcy. Zdarzało się, że do szkoły jeździliśmy pociągiem. Aby nie kupować biletu, przyczepiałem się do buforu i jechałem na gapę.
Szkoła w Cisnej była 4-klasowa, przy czym 2 lata chodziło się do klasy trzeciej i 2 lata do klasy czwartej. Nauczycielami byli pan Mieczysław Markiewicz i pan Ochnicz, mąż lekarki z Cisnej. Po zajęciach szkolnych często graliśmy w piłkę nożną, siatkówkę. Sport ten wykańczał mnie zupełnie do tego stopnia, że nie miałem siły wracać piechotą do domu. Dwie kromki chleba musiało wystarczyć na cały dzień pobytu poza domem. Nie zawsze miałem pieniądze, aby dokupić np. bułkę.
PS. Odezwała się do mnie córka p. Ochnicza - Barbara. Wpisała się do mojej Księgo Gości umieszczonej na mojej stronie internetowej, dzięki czemu dowiedziałam się, że jej ojciec miał na imię Roman. Wpisał się również wnuk p. Romana Ochnicza - Adam Ochnicz.
Mieczysław Markiewicz ur. 1.11.1882 w Dynowie; syn Franciszka i Hanny? Decker; w wieku 26 lat poślubił 21 letnią Czesławę Joannę Pokorną c. Wincentego i Walerii Wrońskiej; ur. 7.08.1887 w Tyrawie Wołoskiej, zam. w Baligrodzie. Ślub 14.11.1908 w Cisnej. Świadkami był dr med. Jan Markiewicz z Cisnej oraz Ludwika Wrońska z Baligrodu. Pan Mieczysław Markiewicz zmarł 21 stycznia 1959 roku w wieku 77 lat i jest pochowany na cmentarzu parafialnym w Cisnej.
Linki powiązane z tematem - Biografia Antoniego Stankiewicza
cz. 1. Kulików - wspomnienia Antoniego Stankiewicza
cz. 2. Antoni Stankiewicz Żubracze i ucieczka na Węgry
cz. 3. Antoni Stankiewicz. Cisna - w obronie Betlejemki
cz. 4. Antoni Stankiewicz. Praca w III Rzeszy
cz. 5. Antoni Stankiewicz. Praca w III Rzeszy w gospodarstwie Georga Schmidta
cz. 6. Antoni Stankiewicz. Praca w III Rzeszy w gospodarstwie u pani Wasyl
cz. 7. Antoni Stankiewicz. Praca w III Rzeszy u Franza Grolla
cz. 8. Antoni Stankiewicz. Praca w III Rzeszy. Kapitulacja Niemiec
cz. 9. Antoni Stankiewicz, Praca w III Rzeszy. Między pracą a pracą
cz.10.Sentymentalna podróż do Żubraczego
cz.11 Gra na skrzypcach - kącik kolekcjonera
cz.12.Sentymentalna podróż po Roztoczu
cz.13. Stankiewicze Mosty Małe Rawa Ruska rz-kat i gr-kat
cz.14. Antoni Stankiewicz (1924-2012)
Relację z podróży umieściłam w Internecie. Opisałam "Sentymentalną Podróż do Żubraczego". Wkrótce w Księdze Gości można było przeczytać:
"Że też pamiętacie państwo jak nazywała się nauczycielka ze szkoły w Żubarczem. Maria Dziuban była ciotką mojej mamy, niestety zmarła kilka lat temu. Pozdrawiam:) szymon d. 2008/06/23 00:07:17 "
oraz
"Witam. Jestem córką LEONA ADAMCZYKA.Dziękuję za informacje dotyczące mojej miejscowości Żubracze, oraz za ciekawe przekazanie historii tej miejscowości. Mój dziadek Bronisław Adamczyk miał faktycznie piękne pismo i niesamowitą wiedzę o historii. Adamczyk Leon nie żyje, Adam starszy bliźniak też. Żyje żona Leona. Staszek Adamczyk to brat Leona mieszka obecnie na Majdanie. Jednym tchem próbował wymieniać nazwiska, jakie utkwiły ojcu w pamięci. Ewa Adamczyk".
**
Wybraliśmy się na plac, na którym stała gajówka Jana Stankiewicza. Stała na górce, między jednym potokiem, a drugim. Działka była własnością Kociatkiewicza. Dzisiaj stoją jeszcze tu lipy, teren jest zarośnięty. Wtedy lipy miały 40-50 lat, rosły wzdłuż alejki prowadzącej do domu na wzgórku. Te lipy pamiętają czasy niepodległej Ojczyzny.
Aleja lipowa. Nie ma już leśniczówki.
Dom był drewniany dwupokojowy, z kuchnią i bez łazienki, ale za to z bieżącą wodą - w potoku - wspominał Tato. Trudny był dojazd do domu. Schodziło się drogą koło jabłoni, która do dziś tutaj stoi. W rzece mama Rozalia robiła pranie.
Rwący potok doskonale zastępował pralkę automatyczną, tyle, że bez wirówki. Suszarką być może były krzaki. Wodę do gotowania czerpano bezpośrednio z potoku. Nawet w zimie woda była dostępna do użytku.
Ten potok zastępował pralkę, w której babcia Rozalia spierała brudy z bieszczadzkich połonin, przyniesione na ubraniach przez swoich 5 urwisów. Nie miała córki, to i na pomoc w gospodarstwie liczyć nie mogła. Sama piekła, sama gotowała, sama przyrządzała zwierzynę, którą mąż upolował.
Z tego potoku czerpała wodę do przyrządzania posiłków. Nawet zimą, bo woda nie zamarzała.
Z tego potoku czerpała wodę do przyrządzania posiłków. Nawet zimą, bo woda nie zamarzała.
Alejka lipowa prowadząca do leśniczówki Stankiewiczów. Trzeba się było lekko po wspinać w górę, żeby dotrzeć do domu.
W czasach swojego dzieciństwa przemierzał mój tato, Antoni Stankiewicz, zapewne kilka razy dziennie i to z pewnością na bosaka. Ganiał nad rzeczkę, kąpał się w wodzie nie bacząc na temperaturę. W zimnych wodach górskiego potoku szalał z braćmi w towarzystwie innych dzieciaków.
Chodzili się kąpać w rzece Solince. Robili tamę, spiętrzona woda umożliwiała kąpiel. Na murku opalali się. Podwaliny mostu były drewniane. Tato w potoku łapał ryby, przeważnie pstrągi. Łowił je rękami, nie potrzebował wędki.
Zabrałam do Leżajska na pamiątkę kilka kamieni z rzeczki Solinka, w której tato kąpał się, łowił ryby
Po drugiej stronie drogi i torów kolejowych, nad potokiem znajdował się ogród Kociatkiewiczów. Rosły w nim kwiatki, jarzyny, truskawki, które uprawiała służba. Wieczorem, tato zakradał się do ogrodu na truskawki.
Patrząc z mostku na pobliski plac, tato - Antoni Stankiewicz wspominał: Wojsko niemieckie przeprowadzało się czołgami. Dowództwo ruskie stało obok mostu, ustalali plan działania. Obok kręciły się dzieci. Pocisk wpadł prosto w grupę Ruskich. Wszyscy zginęli.
Brat Władek został ciężko ranny, ale w szoku wstał i próbował iść. Drugi jego brat Franek zdziwiony spytał: „tobie nic nie jest?, bo mnie nogę urwało”. Kikut wisiał na strzępie skóry. Franka zabrali do szpitala do Sanoka, a Władka do Stanisławowa, Kijowa, Charkowa, wzdłuż w szpitalach wojskowych przez 2 lata. W Charkowie leżał w kostnicy przez kilka -3 dni. Brakowało krwi, był wycieńczony, więc lekarz kazał go odstawić do kostnicy, bo był bezradny. Ale jakaś sanitariuszka zauważyła, że Władek jeszcze oddycha i żyje. Ona mu dała swoją krew, uratowała mu życie. Podobno chciała się z nim ożenić. Podobno jej mąż pilot odnalazł go po latach drogą wojskową. Nawiązała z nim kontakt.
Dziadkowie sprowadzili się w 27. do Żubraczego, mój tato miał wówczas zaledwie 3 latka. Jak pamięta te lipy już wtedy były dorodne i pewnie mogłyby pamiętać narodziny jego ojca. Tyle, że ani on sam, ani jego ojciec nie urodzili się w Żubraczem.
Chodzili się kąpać w rzece Solince. Robili tamę, spiętrzona woda umożliwiała kąpiel. Na murku opalali się. Podwaliny mostu były drewniane. Tato w potoku łapał ryby, przeważnie pstrągi. Łowił je rękami, nie potrzebował wędki.
Zabrałam do Leżajska na pamiątkę kilka kamieni z rzeczki Solinka, w której tato kąpał się, łowił ryby
Po drugiej stronie drogi i torów kolejowych, nad potokiem znajdował się ogród Kociatkiewiczów. Rosły w nim kwiatki, jarzyny, truskawki, które uprawiała służba. Wieczorem, tato zakradał się do ogrodu na truskawki.
***
Obok mostku mieszkał Filipiak, który miał dwóch synów Jana i Adolfa. Obydwaj byli starsi ode mnie co najmniej 5-6 lat. Pracowali już w folwarku. Z Dolkiem łowiliśmy ryby, zbieraliśmy grzyby, kąpaliśmy się w Solince. Dolek był stolarzem, podobnie jak jego ojciec. Robili sanie, narty, beczki. Jan był krawcem. Dolka pamiętam, jak przyjechał z wojska w mundurze podhalańczyka, jeszcze przed wojną. Dolek ożenił się z córką swojej macochy, drugiej, a może trzeciej żony ojca. Obydwaj bracia uciekli początkowo na Węgry, potem znaleźli się w Portugalii.
Po drugiej stronie potoku stała figurka Św. Antoniego. A nieco wyżej stały 2 baraki wojskowe, w których mieszkało 2 kampanie junaków. Budowali drogę z Majdanu do Woli Michowej. Z Cisnej do Majdanu droga była wybrukowana „kocimi łbami”. Junacy wybudowali przy okazji most na Solince koło folwarku. Na otwarcie tego mostu przyjechał sam starosta z Leska.
***
Mostek został wybudowany przez nadleśnictwo, dopiero w 1937, czy 38 roku, a może już po wyzwoleniu. Dawniej była tu kładka ze ściętych jodeł, jak przyszła wiosna, roztopy niszczyły drogę, uniemożliwiając dojście. Kładka była przywiązywana, żeby na wiosnę, czy w czasie większych deszczów nie została porwana przez żywioł.Patrząc z mostku na pobliski plac, tato - Antoni Stankiewicz wspominał: Wojsko niemieckie przeprowadzało się czołgami. Dowództwo ruskie stało obok mostu, ustalali plan działania. Obok kręciły się dzieci. Pocisk wpadł prosto w grupę Ruskich. Wszyscy zginęli.
Brat Władek został ciężko ranny, ale w szoku wstał i próbował iść. Drugi jego brat Franek zdziwiony spytał: „tobie nic nie jest?, bo mnie nogę urwało”. Kikut wisiał na strzępie skóry. Franka zabrali do szpitala do Sanoka, a Władka do Stanisławowa, Kijowa, Charkowa, wzdłuż w szpitalach wojskowych przez 2 lata. W Charkowie leżał w kostnicy przez kilka -3 dni. Brakowało krwi, był wycieńczony, więc lekarz kazał go odstawić do kostnicy, bo był bezradny. Ale jakaś sanitariuszka zauważyła, że Władek jeszcze oddycha i żyje. Ona mu dała swoją krew, uratowała mu życie. Podobno chciała się z nim ożenić. Podobno jej mąż pilot odnalazł go po latach drogą wojskową. Nawiązała z nim kontakt.
Dziadkowie sprowadzili się w 27. do Żubraczego, mój tato miał wówczas zaledwie 3 latka. Jak pamięta te lipy już wtedy były dorodne i pewnie mogłyby pamiętać narodziny jego ojca. Tyle, że ani on sam, ani jego ojciec nie urodzili się w Żubraczem.
Przyjechali do Żubraczego razem z księżną Jadwigą Kociatkiewicz, jej mężem i jej ojcem, który był właścicielem tych dóbr. Książę Władysław Gedrojć Żubracze kupił dla swojej córki Jadwigi.
Wieś stara, miała wielu właścicieli. W XVI w. wchodziła w skład dóbr rodziny Balów.
Wieś stara, miała wielu właścicieli. W XVI w. wchodziła w skład dóbr rodziny Balów.
Porośnięty pień lipy |
A siedemdziesiąt lat temu, aż roiło się od gości. Przyjeżdżali do Żubraczego na polowania, bo zwierzyny łownej nie brakowało. Przyjeżdżali z całej Polski, nawet aż z poznańskiego. Trzeba przyznać, że ta część Bieszczad, zwłaszcza najbliższa okolica była szczególnie atrakcyjna.
Tędy przebiegał szlak komunikacyjny łączący południe Europy z Polską, Rosją, a także krajami skandynawskimi. Funkcjonowała kolej - I Węgiersko-Galicyjska Kolej Żelazna. Jeszcze pod zaborami lasy były obficie eksploatowane przez firmy. Kwitła gospodarka to i ruch był duży na miarę oczywiście wsi.
Były też inne okoliczności. Kiedy wybuchła II wojna do Żubraczego napływali ludzie prosząc dziadka o pomoc w ucieczce za granicę. Dziadek Jan Stankiewicz znał doskonale każdy skrawek otaczającego lasu. W końcu był gajowym. Polował na borsuki, lisy, kuny i inną zwierzynę leśną.
Podczas okupacji niemieckiej przez Żubracze przebiegała trasa kuriersko – sztafetowa LAS. Tym szlakiem przez górę Hyrlatę dziadek przeprowadzał kurierów i uchodźców na Węgry.
***
Cmentarz w Żubraczem. Znalazłam w Internecie stare zdjęcie nie istniejącej już cerkwi greckokatolickiej (niestety, nie znam źródła, ani autora zdjęcia).
Teren cmentarza okalają rosłe lipy. Stała tam niegdyś cerkiew, nie ma po niej śladu. Położony jest 100 metrów od szosy głównej. Aby dotrzeć do niego, musiałam przedrzeć się przez prywatną posesję, przeskoczyłam przez płot, gdyż właścicielka posesji nie była chętna otworzyć mi bramę. W tym roku odnalazłam inne przejście, kilka metrów dalej od przystanku autobusowego. Mogłam bez problemu przejść przez podwórze gospodyni, która zamieszkuje w Żubraczem od lat 60. Z rozmowy z nią, dowiedziałam się, że turyści rzadko odwiedzają tę uroczą wieś. Kiedyś grupy turystów pieszo pokonywali szlaki, chętnie wynajmowali kwatery na nocleg, nie gardząc spaniem na sianie. Gotowali posiłki na udostępnionej kuchence. Dzisiaj, najczęściej przyjeżdżają samochodami i nie zatrzymują się na dłużej. Spotkać można pojedynczych turystów na rowerach.
Obecnie na cmentarzu cerkiewnym zachowało się kilka nagrobków. Otacza je 5 starych lip. Zachowane nagrobki porozrzucane są po terenie całego cmentarza. stoją bardzo prowizoryczne krzyże brzozowe. Część pozostałości po dawnych nagrobkach leży w kawałkach w wysokiej trawie.
Na cmentarzu leży pochowany Jerzy Sawkanycz, Ukrainiec. Nazywali go Jurko. Ur. się 25 maja 1895. Zmarł 20 października 1944 roku. Tato go znał. Sawkanycz miał 30 sztuk bydła, parę koni, musiał wyżywić liczną rodzinę, miał bowiem 18 dzieci. Mieszkał naprzeciw Stankiewiczów. Druga z rzędu córka miała na imię Ołena, była starsza od taty o 2 lata. Syn Ilko był na przymusowych robotach w Niemczech, Wrócił do Polski. Jego dzieci mieszkają koło Szczecina. Przez lata przyjeżdżał na grób syn, niedawno, ok. 2 lata temu zmarł, a teraz przyjeżdża wnuk?
Koło Jurka powinien leżeć Papczak, ale nie ma śladu po jego grobie - powiedział Tato.
We wschodniej części cmentarza, blisko ogrodzenia spoczywa dawny właściciel tej ziemi, przedostatni właściciel majątku - książę Władysław Gedroyć. Rzuca się w oczy, ponieważ jest to nowy, lastrykowy nagrobek.
Obecnie na cmentarzu cerkiewnym zachowało się kilka nagrobków. Otacza je 5 starych lip. Zachowane nagrobki porozrzucane są po terenie całego cmentarza. stoją bardzo prowizoryczne krzyże brzozowe. Część pozostałości po dawnych nagrobkach leży w kawałkach w wysokiej trawie.
Na cmentarzu leży pochowany Jerzy Sawkanycz, Ukrainiec. Nazywali go Jurko. Ur. się 25 maja 1895. Zmarł 20 października 1944 roku. Tato go znał. Sawkanycz miał 30 sztuk bydła, parę koni, musiał wyżywić liczną rodzinę, miał bowiem 18 dzieci. Mieszkał naprzeciw Stankiewiczów. Druga z rzędu córka miała na imię Ołena, była starsza od taty o 2 lata. Syn Ilko był na przymusowych robotach w Niemczech, Wrócił do Polski. Jego dzieci mieszkają koło Szczecina. Przez lata przyjeżdżał na grób syn, niedawno, ok. 2 lata temu zmarł, a teraz przyjeżdża wnuk?
Koło Jurka powinien leżeć Papczak, ale nie ma śladu po jego grobie - powiedział Tato.
We wschodniej części cmentarza, blisko ogrodzenia spoczywa dawny właściciel tej ziemi, przedostatni właściciel majątku - książę Władysław Gedroyć. Rzuca się w oczy, ponieważ jest to nowy, lastrykowy nagrobek.
Napis na nagrobku głosi:
Władysław Książe Gedroyć
urodz. 8.V.1862 zm. 7.IV.1943
Pan na Żubraczach
Ave Maria
Kilka metrów obok grobu, leżał w trawie stary nagrobek księcia. Napis na tym nagrobku głosi:
Władysław ks. Gedroyć
Panorama z cmentarza: można podziwiać grzbiety górskie należące do wszystkich ważniejszych pasm bieszczadzkich ze szczytami:
Jasło 1153 m npm., Hyrlata 1105 m npm, Rosocha 1091 m npm., Wołosań 1071 m npm, Łopiennik 1069 m npm, Stryb 1017 m npm, oraz wieloma mniejszymi.
Góra Matrygona obrośnięta malinami, brusznicą, jagodami. Są grzyby, rydze.
Góra Hyrlata –przez nią prowadził szlak na Węgry
Kwitną czereśnie na bezpańskich wzgórzach.
Jadwiga urodziła syna Andrzeja i córkę Irenę. Dzieci nie chodziły do szkoły, uczyła ich niezamężna ciotka ze Lwowa.
Władysław Książe Gedroyć
urodz. 8.V.1862 zm. 7.IV.1943
Pan na Żubraczach
Ave Maria
Kilka metrów obok grobu, leżał w trawie stary nagrobek księcia. Napis na tym nagrobku głosi:
Władysław ks. Gedroyć
ur. 9.5.1861 - zm. 7.4.1943
Panorama z cmentarza: można podziwiać grzbiety górskie należące do wszystkich ważniejszych pasm bieszczadzkich ze szczytami:
Jasło 1153 m npm., Hyrlata 1105 m npm, Rosocha 1091 m npm., Wołosań 1071 m npm, Łopiennik 1069 m npm, Stryb 1017 m npm, oraz wieloma mniejszymi.
Góra Matrygona obrośnięta malinami, brusznicą, jagodami. Są grzyby, rydze.
Góra Hyrlata –przez nią prowadził szlak na Węgry
Kwitną czereśnie na bezpańskich wzgórzach.
***
Tuż przy drodze, na wzgórzu, po lewej stronie stał piękny, nowy, murowany dwór Kociatkiewiczów. W 1927 r państwo Giedroyciowie, a wraz z nimi rodzina Stankiewiczów opuścili Kulików i zamieszkali w Żubraczem k/ Cisnej. Prawdopodobnie przyczyną wyjazdu była choroba córki Jadwigi (ur. 2 stycznia 1907, w Miękiszu Nowym). Zdecydowali się osiedlić w górach. Majątek w Żubraczem nabył Władysław książę Gedroyć od Gertnera dla swojej córki Jadwigi, która wyszła za mąż (ślub 27 grudnia 1927r) za Marka Kociałkiewicza (ur.10 czerwiec 1903, we Lwowie -dyplomowany handlowiec, urzędnik bankowy). Mieli 3000 ha lasu. Dopóki Gertner się nie wyprowadził mieszkali w barakach jeszcze ok. 5 lat. Obok mieszkała rodzina Stankiewiczów.Jadwiga urodziła syna Andrzeja i córkę Irenę. Dzieci nie chodziły do szkoły, uczyła ich niezamężna ciotka ze Lwowa.
Na narty chodził tato, Władek, Karol z panią Jadzią, Witoldem - bratem. Piotrek - męża brat przyjeżdżał tylko na wakacje. Z tyłu folwarku były pola, na tą górkę chodzili na narty. W dali widać górę Hyrlatę, za którą był jeszcze jedna góra i dalej granica węgierska. Tamtędy dziadek przeprowadzał uchodźców i tamtędy tato przechodził na Węgry.
Podczas okupacji niemieckiej przez Żubracze przebiegała trasa kuriersko – sztafetowa "Las". Właścicielka majątku Jadwiga Kociatkiewiczowa "Renia" udzielała schronienia kurierom. Szlak biegł przez Hyrlatą, używany był do marca 1942 roku.
Marek Kociatkiewicz był wójtem w Cisnej przed wojną. Jeździł tam na karty. W 1939 r przekroczył granicę i przez Węgry, Jugosławię, Egipt dostał się do Anglii. Wrócił z Anglii do kraju w 1949 r. Zamieszkał w Koszalinie i tam zmarł 16 czerwca 1992r.
Podczas okupacji niemieckiej przez Żubracze przebiegała trasa kuriersko – sztafetowa "Las". Właścicielka majątku Jadwiga Kociatkiewiczowa "Renia" udzielała schronienia kurierom. Szlak biegł przez Hyrlatą, używany był do marca 1942 roku.
***
Tym szlakiem przeprowadzali kurierów na Węgry Mietek i Heniek Pałasiewicz. Pisał mi o tym Artur Pałasiewicz z Warszawy - z zamiłowania historyk, archiwista, szperacz, wyszukiwacz i entuzjasta Najjaśniejszego Pana Franciszka Józefa I. Artur znał osobiście Adamczyka, ostatniego urzędnika kolejki wąskotorowej i jego synów - Bronek woził go drezyną na grzyby do Łupkowa. Rodzina Pałasiewiczów pochodziła z Huty Korostowskiej (koło Skolego w Karpatach Skolskich, obecnie Ukraina), a w XIX w. już mieszkali w Balnicy, gdzie na cmentarzyku w Balnicy zachował się jedyny utrzymany grób - to grób pradziadka Artura. W Żubraczem mieszkali od 1918 roku. Jan Pałasiewicz - dziadek Artura służył w C.K. Armii, a po demobilizacji armii austriackiej pracował na kolejce wąskotorowej, w 1931 przeprowadził się do Zagórza. Dziadek Jan Pałasiewicz miał czterech synów - Mieczysława, Henryka, Romana i Józefa.Marek Kociatkiewicz był wójtem w Cisnej przed wojną. Jeździł tam na karty. W 1939 r przekroczył granicę i przez Węgry, Jugosławię, Egipt dostał się do Anglii. Wrócił z Anglii do kraju w 1949 r. Zamieszkał w Koszalinie i tam zmarł 16 czerwca 1992r.
***
Tutaj, dawniej rosły drzewa jasionowe, w miejscu, gdzie stoi stodoła rósł tam dąb ponad 100-letni, podobno zasadzony przez Sobieskiego - powiedział Tato.
***
Po roku 1945 Żubracze – wieś, w której ojciec spędził dzieciństwo, została zniszczona i wysiedlona. 1 września 1946 roku Rodzina wyjechała do Nysy. W 1946 roku siłą wysiedlono na Ukrainę 62 rodziny, a w ramach akcji "Wisła" wysiedlono pozostałą część ludności, a wojsko spaliło wieś.W Żubraczem, w dzisiejszych czasach, brak jest sklepu, ale są tacy, którzy rozwożą po domach towar samochodem, praktycznie wszystko, na zamówienie. Tak opowiadała napotkana mieszkanka Żubraczego. Przyjechała na te tereny dopiero po wojnie.
***
Na początku wsi, po lewej stronie była „Góra Trotowa”. Jeszcze z I wojny światowej pozostałości. Były źródłem podściółki i opału dla mieszkańców Żubraczego. Po drugiej stronie drogi był tartak, jego właścicielem był Żyd. Na lewo od drogi jest woda siarczana.
****
Rok 2013
Wybrałam się kolejny, już trzeci raz w sentymentalną podróż do Żubraczego. Bieszczadzką wieś odwiedziły również prawnuki i praprawnuki Jana Stankiewicza. Zostały nam niezapomniane wspomnienia, tym bardziej, że pogoda podczas sierpniowej wyprawy dopisała znakomicie.
***
***
Majdan i CisnaWąskotorówka. Przez wieś Żubracze biegną tory kolejki wąskotorowej z Majdanu do Łupkowa. Michalski był zawiadowcą stacji, potem w Nysie pracował na kolei, może też jako zawiadowca. Pamiętam dokładnie wielką zimę 1929 roku - wspominał tato. Pamiętam tę datę, bo wtedy urodził się brat Franek. Mroźna zima, temperatura sięgała -30 stopni C, a ja, czteroletni gówniarz razem z bratem Karolem wybraliśmy się do Michalskich. Na szczęści ktoś nas zawrócił z drogi i przyprowadził do domu. Odmroziliśmy sobie ręce, ojciec kazał nam je moczyć w zimnej wodzie. Dostaliśmy lanie.
PS. Odezwała się do mnie córka p. Ochnicza - Barbara. Wpisała się do mojej Księgo Gości umieszczonej na mojej stronie internetowej, dzięki czemu dowiedziałam się, że jej ojciec miał na imię Roman. Wpisał się również wnuk p. Romana Ochnicza - Adam Ochnicz.
***
Na stronach https://szukajwarchiwach.gov.pl w Księdze Małżeństw 1874-24 istniej wpis: Mieczysław Markiewicz ur. 1.11.1882 w Dynowie; syn Franciszka i Hanny? Decker; w wieku 26 lat poślubił 21 letnią Czesławę Joannę Pokorną c. Wincentego i Walerii Wrońskiej; ur. 7.08.1887 w Tyrawie Wołoskiej, zam. w Baligrodzie. Ślub 14.11.1908 w Cisnej. Świadkami był dr med. Jan Markiewicz z Cisnej oraz Ludwika Wrońska z Baligrodu. Pan Mieczysław Markiewicz zmarł 21 stycznia 1959 roku w wieku 77 lat i jest pochowany na cmentarzu parafialnym w Cisnej.
zobacz też:
Kościół św. Stanisława Biskupa w Cisnej
Bieszczady. Przewodnik dla prawdziwego turysty
cz. 1. Kulików - wspomnienia Antoniego Stankiewicza
cz. 2. Antoni Stankiewicz Żubracze i ucieczka na Węgry
cz. 3. Antoni Stankiewicz. Cisna - w obronie Betlejemki
cz. 4. Antoni Stankiewicz. Praca w III Rzeszy
cz. 5. Antoni Stankiewicz. Praca w III Rzeszy w gospodarstwie Georga Schmidta
cz. 6. Antoni Stankiewicz. Praca w III Rzeszy w gospodarstwie u pani Wasyl
cz. 7. Antoni Stankiewicz. Praca w III Rzeszy u Franza Grolla
cz. 8. Antoni Stankiewicz. Praca w III Rzeszy. Kapitulacja Niemiec
cz. 9. Antoni Stankiewicz, Praca w III Rzeszy. Między pracą a pracą
cz.10.Sentymentalna podróż do Żubraczego
cz.11 Gra na skrzypcach - kącik kolekcjonera
cz.12.Sentymentalna podróż po Roztoczu
cz.13. Stankiewicze Mosty Małe Rawa Ruska rz-kat i gr-kat
cz.14. Antoni Stankiewicz (1924-2012)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz