'Umarłych wieczność dotąd trwa, dokąd pamięcią im się płaci'. - Wisława Szymborska

Szukaj na tym blogu

niedziela, 16 września 2018

Ellis Island

Na początku roku 2001 została udostępniona na Internecie dokumentacja 22 milionów emigrantów do USA, którzy wyjechali do Ameryki w latach 1892 - 1924. Uciekali z krajów biednych, z Rumunii, Włoszech, z Polski. Nazwiska z oryginalnych dokumentów zostały odczytane i wprowadzone do bazy danych przez ochotników. Niestety, baza danych zawiera masę błędów. Nie tylko powtarza mylnie zapisane przez urzędników emigracyjnych nazwiska, imiona i miejsca urodzenia, ale także ochotnicy wielokrotnie błędnie odczytali dane z dokumentów i te błędy wprowadzili do bazy danych. Oczywiście, wielu emigrantów było niepiśmiennych i sami nie bardzo mogli wiedzieć, jak poprawnie powinny być pisane ich imiona, nazwiska i miejsca urodzenia. Podróżni płynęli statkami, przebywając na międzypokładach. Mieszkali tam w wieloosobowych kojach. Wielu z nich chorowało, zwłaszcza starsi. Modlili się o szczęśliwe przybycie do "raju". Po wielu dniach podróży, ogromnym krzykiem radości zostali wywołani na pokład. Ogarnęła ich euforia, kiedy na horyzoncie ujrzeli Statuę Wolności. Z radości krzyczeli i śpiewali. Po zejściu na ląd, całowali ziemię, mówiąc "Boże błogosław Amerykę". Wylądowali w głównym ośrodku imigracyjnym na Ellis Island pod Nowym Jorkiem. Mieszkali w gettach. Minęło sporo czasu, zanim urzeczywistnili swoje marzenia.

Na stronie American Family Immigration History Center, http://www.ellisislandrecords.org/, wyszukałam informacje o mieszkańcach Leżajska, Kuryłówki i Dornbach-Tarnawiec, którzy w poszukiwaniu lepszego bytu, opuścili wieś i wyjechali "za chlebem".
Z Kuryłówki odnalazłam 197 osób, z Tarnawca 59 osób, z Leżajska 519 osób.

Wśród emigrantów znalazł się Michał Feldman, starszy o 10 lat brat mojego dziadka ojczystego Juliana Feldmana.
Michał Adam Feldman urodził się 12 sierpnia 1889, Kuryłówka nr d. 235, w rodzinie niemieckich kolonistów, jako najstarszy syn Józefa Feldmana i Marianny Milli. Poród odbierała Małgorzata Grossman. Rodzice wybrali mu na chrzestnych Michała Timlera i Annę Federkiewicz. Został ochrzczony 15 sierpnia 1889r, w Kościele Parafialnym w Tarnawcu, ks. Mikołaj Burczyk.
Ojciec Józef Feldman był kowalem w Kuryłówce. 
Próbowałam sobie wyobrazić jakie były okoliczności opuszczenia rodzinnego gniazda młodego chłopaka.
Z jakich pobudek postanowił skorzystać z okazji, podobnie jak wielu mieszkańców galicyjskich wsi i miasteczek wyruszyć w świat? 
Czy w domu była bieda? 
Do Ameryki "za chlebem" wyjechał z Kuryłówki na początku 1906 roku, miał niespełna 17 lat. Wyjechał bezpowrotnie z bagażem rodzinnych dramatów, z szesnastoma dolarami w garści. 
Miał 5 lat, gdy 16 listopada 1894 r zmarła jego półtoraroczna siostra Anna Stanisława. Ania urodziła się 7 maja 1893r. 
Jego o dwa lata młodszy brat Jan (ur. 22 sierpnia 1897r) zmarł na szkarlatynę w wieku 4,5 lat. Jasiek zmarł 22 czerwca 1902 roku.
Kilka miesięcy później, bo 17 czerwca 1906r zmarła jego 11 miesięczna siostra Elżbieta Weronika. Michała już nie było w Polsce. W Kuryłówce przy rodzicach został jedynie brat Julian (ur. 6 lutego 1900r) oraz ich młodszy brat Adam Franciszek ur. 18 czerwca 1902 roku.
Już po jego wyjeździe, 13 października 1907 roku urodziła się jeszcze siostra Helenka, ale wkrótce 18 października 1910 roku zmarła na szkarlatynę, miała zaledwie 3 latka.
W tym samym roku zmarł jego ojciec Józef. Zmarł 8 stycznia 1910 roku, wcześniej niż siostrzyczka Helenka. Mama Marianna wychowywała tylko jedynego syna Juliana, bo Adam Franciszek zmarł, jako 17 letni chłopiec 10 kwietnia 1918 roku. 

Udało mi się odnaleźć wiele ciekawych informacji dot. Michała Feldmana. Z Manifestu okręgowego udostępnionego na ellisisland można odczytać, że Michał do Ameryki płynął statkiem "Finland" z Antwerpii - 27 lutego 1906 roku. Razem z nim płynęli mieszkańcy Kuryłówki – Michał Dutko i Maksym Krupa. Miał przy sobie 16$ i udawał się do swojego przyjaciela Jana Niemczyka do Hartfordu. Niebieskooki blondyn. 




Michał ożenił się z Rosjanką, czy Włoszką. Miał jednego syna, nie wiem jak miał na imię, ale wiem, że wychowywał się u ciotki Antosi Banaś z Horstów. Zmarł podczas operacji.
Przeszukując na Family Search censusy -spis ludności United States Census z 1940 roku odnalazłam Michała Feldmana.
Jak się okazuje, w 1940 roku był już wdowcem, a miał zaledwie 51 lat. Jak wynika ze spisu mieszkał w Nowym Yorku. Był lokatorem u państwa Uretsky, Adres: Assembly District 7, Bronx, Nowy Jork, Bronx, Nowy Jork, Stany Zjednoczone.
****
Henryk Sienkiewicz w książce "Listy z podróży do Ameryki" opisuje losy polskich emigrantów w rozdziale 'Osady polskie w Stanach Zjednoczonych Północnej Ameryki'.
Na okrętach przebiegających przestrzennie między Hamburgiem a New Yorkiem jest miejsce dla najuboższych pasażerów, tak zwane: pod pokładem. Na statkach angielskich i francuskich wygląda ono jako tako, na niemieckich daleko gorzej; w ogóle jest to obszerna, ciemna sala, gdzie światło dzienne dochodzi nie przez oszklone otwory w pokładzie, ale przez zwykłe soczewkowate okienka poumieszczane w bokach statku. Kajut nie ma, łóżka stoją poprzypierane bezpośrednio do ściany, kąt tylko przeznaczony dla kobiet oddzielony jest osobnym parapetem. W czasie wzburzonego morza fale uderzające raz w raz z hukiem w okienka napełniają salę ponurym zielonawym światłem. Do wyziewów kuchennych i ludzkich łączy się tu ostry zapach ropy morskiej, smoły i zmoczonych lin okrętowych. W ogóle jest tam duszno, wilgotno, ciemno. Wieczorami lampy rzucają mdłe światło, szkła i naczynia blaszane, poumieszczane na stołach, dzwonią poruszane kołysaniem się statku, wiązania skrzypią – aż góry dochodzą żałosne nawoływania majtków i ostre głosy świstawek miczmenów. W salach takich jadą emigranci. Na niewielkich statkach, najtańszych ze wszystkich, można za dwadzieścia kilka dolarów dostać się w ten sposób z Hamburga do New Yorku, Bostonu, Baltimore lub innych portów amerykańskich. Ale też nędzny to i męczący sposób podróżowania. Każdemu jednak podróżnikowi polskiemu jadącemu wygodnie pierwszą klasą radzę, żeby przez samą ciekawość zajrzał pod pokład, zwłaszcza wieczorem w czasie burzy, gdy olbrzymie zwały wody przelewają się przez pokład, wicher rzuca okrętem, a powietrze, woda i ciemność zdają się być zmieszane w jeden chaos. Na iluż to statkach, zanim wzrok podróżnego oswoi się z półmrokiem, usłyszy słowa szeptane przez wystraszone głosy i przez pochowane po kątach postacie – słowa w rodzinnej naszej mowie: „Pod Twoją obronę uciekamy się, święta Boża Rodzicielko!” Na pytanie: – Ludzie, czyście z Polski? – ciemne owe postacie zerwą się jakoby podrzucone tajemną jaką siłą, otoczą ze wszystkich stron podróżnika, a wzruszone i drżące od łez głosy zarzucą go pytaniami: – Panie! wielmożny panie, my z Polski. Czy pan także? Gdy się ich spytać, z których stron, odpowiedź brzmi: – Spod Prusaka, spod Austriaka, spod Moskala. To nasza krew, kość z kości naszych – to nasze Mazury, Wielkopolanie i Ślązacy – jadą... dokąd?... – Do Hameryki! – odpowie Mazur – do Frylandu – objaśnia Ślązak. – A po co? – Szukać chleba i woli, których w domu brakło. Wkrótce jednak zaczną narzekać, bo żal im za swymi strzechami, pod którymi się urodzili. Namówił ich tam taki a taki ajent, któremu kompania płaci procent od każdej ludzkiej sztuki. Ale oni nie wiedzieli, że to tak, że przez takie morza i odmęty trzeba przejeżdżać, że ich tak napakują pod pomost. Przy tym w domu nie wiedzieli także, że się też z nikim nie będzie można rozmówić „po katolicku”. Co się z nimi stanie, nie wiedzą. Są na woli bożej jak owe 246 mewy płynące w powietrzu za okrętem. Wszystko tu dla nich obce, począwszy od spiętrzonych gór wodnych, skończywszy na samym statku, na załodze. Huk śruby i łopotanie nocne żagli targanych wiatrem napełnia ich zabobonnym przestrachem, najwięcej jednak przeraża ich bezmiar oceanu. Nie wiedzą, jak zdać sobie sprawę z tego wszystkiego, co ich otacza. Są pod naciskiem czegoś nieznanego. Jednakże wszystkim tym obcym żywiołom, utrudzeniu, nudzie, pogardliwym żartom, niewygodom, nieznanym wrażeniom, strachom przeciwstawiają swoją niewyczerpaną, bierną, pokorną cierpliwość chłopską i swoją wiarę w tę Marię Częstochowską o ciemnym obliczu, a jasnej koronie, która im wśród tych nocy burzliwych i pustyni wodnej jest gwiazdą przewodnią... Tymczasem upływają dni i noce. Okręt z dziobem zwróconym na zachód wspina się pracowicie z fali na falę i idzie naprzód, aż wreszcie – po kilkunastu lub więcej dniach podróży – poczyna się rysować i jakby wychodzić z wody ziemia, do której dążyli. Brzeg widać i widać coraz wyraźniej. Dom kwarantanny na Sandy Hool wynurza się z fali, dalej widać olbrzymie ujście East River, dalej lasy masztów, nad nimi spiętrzone dachy, kominy fabryczne, wieże, nad tym wszystkim jeszcze kolumny dymów rozwiane w puszyste kiście u szczytów – to New York i jego okolice. Nasi podróżni cisną się na pokład wzruszeni i uradowani. Kto przebył Ocean, łatwo zrozumie ich radość na widok ziemi. A oto wydaje im się, że Bóg zmiłował się już nad nimi jakoby nad jakim taborem błądzącym po pustyni i przeprowadziwszy ich szczęśliwie przez morze, ukazał im ziemię obiecaną. Tymczasem przywykłych do ciszy i jednostajnej pustoszy morskiej otacza gwar i hałas kipiącego życia. Mały statek pilota mknie z chyżością jaskółki po falach i zbliża się do okrętu, za nim drugi z kwarantanny. Śruba poczyna burzyć wodę, popychając okręt to w tył, to naprzód, słychać hurkot rozwijających się sznurów, okrzyki, nawoływania i klątwy majtków; godzina jeszcze; okręt wsuwa się w wąski dok jak w futerał i wyludnia się z pasażerów. Przyjechali. Przez wielki budynek celniczy na tzw. warfach wychodzą na ulicę... I teraz co?... Maciej spogląda na Bartłomieja, Bartłomiej na Franciszka. Co robić? Gdzie się obrócić? Gdzie iść? Okręt wyrzucił ich po prostu na bruk i na tym koniec... Ajent w Hamburgu obiecywał im wprawdzie, że jak przyjadą, będzie ktoś na nich czekał, ale ten „ktoś” istniał tylko w słowach ajenta. Ajent i okręt zrobili swoje. Pierwszy zapakować ich pod pokład, drugi przewiózł ich przez Ocean. Więcej do nich nie należy. Emigranci mogą sobie teraz robić, co im się podoba. Przybyli oto do wielkiego miasta, koło nich wre nieznane życie – lokomotywy świszczą na wysokości drugiego piętra; krzyżują się omnibusy i pojazdy; tłumy ludzi białych i kolorowych latają z gorączkowym pośpiechem na wszystkie strony; ajenci wszelkiego rodzaju wrzeszczą jak opętani, a oni – ci chłopi nasi, wśród tego gwaru, przepychów i świetności czują się jeszcze bardziej samotni i opuszczeni, niż byli na wielkiej pustyni morskiej. I znowu są na woli bożej. Ani zgadują, ile jeszcze muszą przecierpieć, nim trafi się jaki ksiądz polski, który powie im, gdzie się obrócić, gdzie poszukać roboty, gdzie znaleźć kawałek chleba. Przedtem jeszcze chciwi właściciele bording-housów położonych blisko portu wycisną z nich grosz ostatni; jeszcze niemało nacierpią się zimna w obrzydłych suterenach różnych kwater – pierwej jeszcze niejeden pijany Irlandczyk, którego jako prawdziwego znawcę zadziwią tęgie pięści mazurskie, zapragnie spróbować ich siły i popodbija oczy tym biedakom, którzy bronić się nawet nie śmią z obawy, aby nie uderzyć „pana”. Dola ich ciężka, straszna – i kto by odmalował wierny jej obraz, ten by stworzył epos nędzy ludzkiej. O tych dniach bez kawałka chleba, w których głód żelazną ręką targa wnętrzności, o nocach spędzonych w dokach pod odkrytym niebem, o snach przerywanych brzęczeniem moskitów w lecie, poświstem wiatru w zimie – łatwiej jest pisać lub słuchać, niż je odczuć lub przejść samemu... Kto im tam nie robi krzywdy? Kto nie chce. Początkowa ich historia to historia nędzy, tęsknoty, bolesnych zwątpień i poniewierki. Nie myślcie jednak, abym 247 wam kreślił dzieje pojedynczego jakiegoś oddziału wychodźców. Nie! Sto tysięcy blisko chłopów, których ziemia nasza wysłała na drugą stronę Oceanu, przeszło przez takie dantejskie piekło – za życia. Emigracja nasza w Ameryce nie ma żadnego podobieństwa do emigracji zamieszkującej Francję lub Szwajcarię. Ci ostatni – to wychodźcy polityczni, wyrzuceni burzami rewolucyjnymi; w Ameryce nie ma prawie politycznych polskich wychodźców. Przeważnie są to chłopi i robotnicy wychodzący za chlebem. Zrozumiecie więc łatwo, że w kraju zamieszkanym przez ludność bynajmniej nie sentymentalną, ale energiczną, zabiegłą, z którą współzawodnictwo istotnie trudno jest wytrzymać, los tych ludzi, mało oświeconych, nie rozumiejących stosunków tamtejszych, nie znających języka, nie wiedzących, jak sobie dać rady, istotnie musi być opłakanym.
Ameryka, a ściślej mówiąc: Stany Zjednoczone, nie są ziemią niegościnną. Ci szorstcy demokraci Jankesi, wiecznie zajęci businessem, mają w gruncie rzeczy lepsze serca, niż się na pozór wydaje. Jest to kraj prostych ludzi i prostych uczuć. Młody i zdrowy mężczyzna usłyszy tam wprawdzie jedną zawsze odpowiedź: pomagaj sam sobie – i z głodu może umrzeć, jeśli nie potrafi iść za tą radą. Niedołężny za to starzec, kobieta, dziecko doznają tam takiej pomocy, jak nigdzie. W stosunku jednak do emigracji najszczersza pomoc prywatna byłaby niewystarczającą, a wreszcie w tego rodzaju sprawach, jak kwestia pomocy dla wychodztwa, tylko obustronna korzyść może być regulatorem. Otóż, o ile np. napływ Chińczyków jest dla młodej rzeczypospolitej niebezpieczny, o tyle napływ białych korzystny. Biali stają się obywatelami, osiadają na roli, zamieniają pustynie w uprawne łany, zakładają miasta, wytwarzają nowe stosunki handlowe i potężny rozwój ekonomiczny. Interesem więc Unii jest popierać przypływ wychodztwa europejskiego. Tym celem w New Yorku istnieją tak zwane domy dla emigrantów, gdzie każdy przybyły może znaleźć przytułek, pożywienie, naukę angielskiego języka i jakiegoś rzemiosła. Prace dokonywane w takich zakładach przez emigrantów idą na pokrycie kosztów ich utrzymania; po pewnym zaś czasie, gdy wychodźca przygotowany już jest do walki z życiem, opuszcza zakład i poczyna pracować na własną rękę. Ale instytucja ta, dająca chlubne świadectwo rozumowi i sercu Amerykanów, jest wielce niewystarczająca. Naprzód, zakłady nie mogą pomieścić nawet połowy wszystkich potrzebujących przytułku emigrantów, po wtóre, uczą tylko rzemiosł, tymczasem ludność napływowa, np. polska, przeważnie ciśnie się do roli. Przy tym zakład taki jest rodzajem kurateli, jest po prostu domem zarobkowym. Mężczyźni, kobiety i dzieci pracują tam osobno, jak tego sam rodzaj ich zajęć wymaga – rodzina zatem nie może być razem. Dla tych powodów przy znanym wstręcie naszych włościan do podobnych instytucji, jak szpitale, domy zarobkowe itp. mała bardzo ich część z zakładów emigranckich korzysta. Ale głównym powodem jest, że chłopi nasi nic o nich nie wiedzą. Zdarzyło mi się spotykać Polaków zamieszkałych od kilku lat w Stanach Zjednoczonych, którzy o istnieniu working-housów emigracyjnych dowiadywali się po raz pierwszy, gdy z rozmowy wypadło – z moich ust. Domy emigracyjne nie mają, jak łatwo zrozumieć, swoich ajentów na wzór hotelowych, którzy by wyszukiwali w porcie nowo przybyłych. A jednak – czy chłopi nasi nie przywożą do nowej części świata nic, co by mogło zapewnić im spokojne życie i pewny kawałek chleba? Przeciwnie. Przywożą przyzwyczajenie do przestawania na małym, prawdziwie chłopską wytrzymałość, cierpliwość i żelazne zdrowie. Wysileniom i niewygodom, jakim z trudnością opiera się emigrant Niemiec lub Francuz, nasz chłop, przywykły chodzić boso i jadać byle jak, sypiać pod byle czym, opiera się z większą łatwością. On nie rozumie nawet potrzeby rozmaitych wygód, które pierwszy uważa za konieczność życia. Słońce go nie spali, deszcz mu nie zaszkodzi, śniegi i wiatry go nie zmrożą. W zimnym Wisconsinie lub Minnesocie nie dba o zamieć śnieżną, w półzwrotnikowym Teksasie, raz wytrząsłszy się na febrę, pracuje na spiekocie, jak Murzyn. Przy tym robotnik z niego może mniej zręczny od innych, ale wytrwalszy, korny, cichy. 248 II W kraju, gdzie takie przestrzenie, jak Cesarstwo Niemieckie i Francja razem wzięte, stoją jeszcze pustkami; w kraju, którego niezmierne zasoby mineralne i rolnicze czekają tylko rąk ludzkich, gdzie zatem praca jest zarówno cenną jak poszukiwaną, takie przymioty powinny by zapewnić pomyślność naszym osadnikom. Na nieszczęście, jeśli nawet dochodzą do niej – to krzyżową drogą. O ile stany zachodnie, z tamtej strony Missisipi, są jeszcze puste, o tyle nadatlantyckie prawie już przeludnione. Szczególniej można to powiedzieć o stanie New York i mieście tejże nazwy, do którego przybija większa część przewozowych okrętów. Tam nie ma już ani cala kwadratowego nie zajętej ziemi, rąk zaś do pracy prawie za dużo. – Przejeżdżając od Oceanu Atlantyckiego ku Wielkim Jeziorom widziałem naokół siebie kraj uprawny, podzielony na małe po większej części gospodarstwa, czyli tzw. farmy – i zaludniony do tego stopnia, że chwilami zdawało mi się, iż jestem w Belgii lub Anglii. Dotarłszy już nawet do splotu Wielkich Jezior pociąg mija ustawicznie białe domy farmerów, miasta większe i mniejsze, a niekiedy i grody, do stu tysięcy mieszkańców liczące. W miarę posuwania się ku zachodowi ludność rzednieje, ale z wolna miejscami staje się nawet znowu niezmiernie gęsto osiadłą. Granica Dalekiego Zachodu, czyli Far Westu, z każdym rokiem oddala się od Atlantyku. Ohio, Indiana, Illinois z ogromnym Chicago są stanami mocno jeszcze zaludnionymi. Zachodni brzeg Missisipi również już został przekroczony przez pionierów, a ziemie puste, stepowe, dziewicze zaczynają się dopiero na zachodniej Ukrainie Jowy, o kilkanaście dni drogi wozowej od koryta Missouri. Tu dopiero podróżnik, który na próżno dotychczas upatrywał stepów opisywanych przez Coopera, znajduje, czego szukał. Domów przydrożnych nigdzie już nie widać na widnokręgu, a oko gubi się w niezmiernym, bezbrzeżnym stepie, na którym wiatr migoce barwami tysiącznych kwiatów. Łby bawole poprzybijane na stacjach kolejowych i olbrzymie, wypchane, szare niedźwiedzie strzegące drzwi budynków okazują, jacy są mieszkańcy tych przestrzeni. Wszystko tu zdradza krainę pierwotną i dziką. Z okien wagonu można świtaniem dostrzec antylopy skaczące w bujnych trawach lub dzikich czerwonych jeźdźców z piórami pozatykanymi we włosy, harcujących za zwierzyną. Gromady kopców usypanych przez pieski ziemne są jedynymi miastami, przez które przejeżdża się poza Omaha. Jest to prawdziwa pustynia, prawdziwy ocean traw. Upływają dnie i noce, a step nie kończy się, w miarę tylko jak zbliżamy się do Rocky Mountains, czyli Gór Skalistych, wznosi się nieznacznie coraz wyżej i wyżej, tak że stacja Shennan leży już 8242 stóp nad poziom morza, czyli na granicy wiecznych śniegów. Olbrzymie drzewiane galerie pokrywają też drogę w tych miejscach, która inaczej byłaby zasypana śniegami. Ale Góry Skaliste nie są granicą, jeno tylko kością pacierzową pustyni. Gdy pociąg wydostanie się na koniec z tego świata granitów, z tych kanionów, kamiennych gardzieli, urwisk, złamów i przepaści, gdy minie Góry Skaliste i sploty Wasaeru, wjeżdża w pustynię jeszcze dzikszą. Dopiero w Utah trafia na Ogden, większą osadę ludzką, zamieszkaną przez mormonów a leżącą niedaleko ich stolicy Salt Lakę City. Ale Ogden i Salt Lakę City to tylko oazy, reszta zaś kraju pusta. Nigdzie nawet nie zdarzyło mi się widzieć pustyni równie głuchej i jeśli rzec można, równie groźnej w swoim majestacie. Z tamtej strony Gór Skalistych to przynajmniej step szumiący falą traw – z tej strony, aż do Sierra Nevada, to pustynia biblijna, bezpłodna, skalista, na której łysa ziemia poci się solą, a widnokrąg, zamknięty jakoby zwaliskami jakichś murów, przypomina krajobrazy z piekła Danta w ilustracjach Dorego. Te stepy, kaniony, góry i pustynie to tak zwany Far West – Daleki Zachód. Ludność całej środkowej Europy mogłaby się w nim pomieścić, a z jego bogactw rolniczych i mineralnych drugą taką cywilizację można by stworzyć. Ziemia tu niczyja. Ludność rolnicza zaczyna ją zalewać powoli od strony Chicago, ale kto siada na brzegu, ten ma przed sobą zawsze ogromne przestrzenie niezamieszkane. Na owych brzegach też każdy może stać się właścicielem. Ale długo nacierpi się nasz chłop, nim zrozumie radę rzuconą mu na wschodzie od niechcenia: 249 – Go to the Far West. Idź na Daleki Zachód, a znajdziesz ziemię i robotę. Pominąwszy już jednak to, że aby iść na Daleki Zachód, trzeba najprzód wiedzieć, że on istnieje, o czym nowo przybyły nasz chłop nie ma żadnego pojęcia – iść tam niełatwo. Sama podróż koleją z New Yorku do Chicago, choćby emigranckim tylko pociągiem, więcej prawie kosztuje niż z Hamburga do New Yorku. Potem i przybywszy już na ziemie nie zajęte trzebaż mieć pługi, siekiery, kosy, wozy, konie, muły, broń przeciw dzikim zwierzętom, ziarno na zasiew, słowem: cały tabor osadniczy. Tymczasem chłop nasz, z którego ostatni grosz wyciśnięto w New Yorku, albo wcale nie może się na Daleki Zachód wydostać, albo jeśli się wydostanie, wówczas wobec tych pustyni i niebezpieczeństw ujrzy się samotnym i bezbronnym. Historia liści wśród burzy zaczyna przybierać obrót tragiczny. Jednakże pod groźbą głodowej śmierci większość wychodźców musi wydostać się z przeludnionych wybrzeży Atlantyku w głąb kraju. Tam nie tylko o ziemię łatwo, ale i rąk większa potrzeba, więc i praca gotowa. Pochód to jednak krzyżowy. Dziś zapewne jest lepiej nowo przybyłym, niż było dawniej. Dziś wychodzą już w Stanach Zjednoczonych gazety polskie, które o biedzie mogą rozgłosić; istnieją stowarzyszenia zarządzające składki w nagłych wypadkach, ale i dziś, nim słońce zejdzie, rosa częstokroć oczy wyjada, nim zacznie się żyć własnym zapracowanym kawałkiem chleba, długo żyje się boleścią, gorzkimi łzami... i wiele liści burza rozwieje na marne, nim reszta padnie koło jakiego polskiego kościółka na dalekich stepach Wisconsinu, Illinois, Teksasu lub Nebraski.

III 
Wspomniałem, że prawie wszyscy przechodzili przez podobne koleje. Ale w Stanach Zjednoczonych jest przysłowie, że kto do nich przyjedzie, ten pierwszego roku łaje je, w drugim zaczną je poznawać, w trzecim kochać. Prawdę tego przysłowia stwierdziłem poniekąd na sobie samym, o Polakach zaś zamieszkałych już od dawna w Stanach powiem tylko tyle: emigrantowi żyjącemu we Francji lub Szwajcarii można, co się chce, powiedzieć na Francję lub Szwajcarię, ale byłoby niebezpiecznym wobec amerykańskiego osiadłego Polaka mówić źle lub pogardliwie o Stanach Zjednoczonych. Nie przestaje on kochać swojej starej ojczyzny, ale po Polsce kocha najwięcej Stany Zjednoczone. Nie ma w tym nic dziwnego. Polak we Francji pozostanie zawsze emigrantem, ta zaś szeroka ziemia uzna go od razu za swego. Nowo przybyły przychodzi do sędziego stanowego oświadczając mu, iż pragnie zostać obywatelem Unii. Odpowiedź krótka i zawsze jednakowa: All right! Sędzia czyta oświadczenie, na mocy którego nowo przybyły zrzeka się dawnego poddaństwa i przywilejów szlacheckich, jeśli takowe posiada – i wszystko skończone. Od tej pory jest się pod opieką gwiaździstego sztandaru, jest się u siebie; nie w obcym, ale w swoim kraju. Po pięciu latach ma się prawo głosowania, zostania deputowanym, senatorem, ministrem, słowem, posiada się wszystko, co posiada zupełny obywatel Stanów. Wprawdzie ten, kto się nie urodził na amerykańskiej ziemi, nie może zostać prezydentem Unii, wierzajcie mi jednak, że nasz zwyczajny sobie Maciej lub Bartłomiej mało ma do tego pretensji. Zresztą korzysta ze wszystkich praw. Inne ziemie dają tylko przytułek – ta ziemia uznaje za syna i daje prawa. To odwrotna strona medalu, na którego pierwszej odmalowałem nędzę wychodźców. Kto raz tę nędzę przebył, kto po nadludzkich usiłowaniach zdołał się wydostać z przeludnionych miast portowych na farmy lub miasta dalszego Zachodu, temu już dola łatwiejsza. Wielu z nowo przybyłych osiada po miastach, zwłaszcza takich, które dopiero rosną, gdzie zatem budzące się potrzeby ludzkie i powstający z nich przemysł wymaga mnóstwa rąk. Czynią to zwłaszcza ci, którzy w domu już należeli do klasy wyrobniczej. Ponieważ w stanie wspomnianego rozrostu, zatem i potrzeby rąk, znajdowały się aż do ostatnich czasów szczególniej miasta leżące nad splotem Wielkich Jezior: Superior, Michigan, Huron, Erie i Ontario, tam przeto głównie grupują się polscy robotnicy. Pełno też ich w Bufallo, Detroit, Chicago i Milwaukee. Głównym ogniskiem polskim jest Chicago, położone 250 w państwie Illinois, nad olbrzymim jeziorem Michigan. W mieście tym liczącym blisko pół miliona mieszkańców, ma się znajdować około dwadzieścia tysięcy naszych rodaków. Sądząc z przestrzeni miasta, jaką zajmują, a jaką Niemcy tamtejsi zowią szyderczo: Polakei, cyfra ta nie wydaje się przesadzoną. Najwięcej Polaków osiadło nabywszy nieruchome własności przy ulicy Milwaukee Avenue. Gdy w czasie mej podróży przybywszy o świcie do Chicago udałem się do tej części miasta, chwilami wydawało mi się, że jestem w Polsce. Poranne słońce wstając z wód Michiganu, rozświecało nazwiska i napisy polskie na sklepach. Tylko niezmierna, niewidzialna w Europie ilość drutów telegraficznych pouczepianych do słupów lub narożników, a na koniec widok nieprzejrzanego jeziora psuły złudzenie. Tymczasem słońce podnosiło się coraz wyżej. Domy i okna poczynały się otwierać i złudzenie znów wróciło, bo pierwsze słowa, jakie usłyszałem, były wymówione po polsku. Po kilku minutach dalszej drogi ujrzałem kościół Św. Stanisława Kostki, wzniesiony na rogu Noble street i Bradley. Około ósmej rano zaroiły się tłumy dzieci podążając do szkoły położonej przy kościele, a utrzymywanej przez księży. Dziwne wrażenie robił na mnie ich szczebiot, na którym, mimo iż dzieci uczą się w polskiej szkole, nieprzeparty wpływ angielszczyzny odbijał się już wyraźnie. Gdy dzieci nikły we drzwiach szkoły, poszedłem dalej zobaczyć drugi kościół, między Milwaukee Avenue a Division street. Jest to jednak tylko jakoby filia poprzedniego, który coraz wzrastającej liczbie Polaków nie mógł wystarczyć. Na nieszczęście, nową budowę wkrótce zabrano za długi. W przeciwnej stronie miasta, południowo-zachodniej, osiadła także dość znaczna liczba Polaków. Spójnią dla wszystkich są stowarzyszenia polskie, których celem jest dawanie pomocy nowo przybyłym, obrona swych członków przed obcymi wpływami i podtrzymanie ducha narodowego. Jest tych stowarzyszeń dziewięć, ale siedm z nich nosi charakter czysto kościelny. Świeckie noszą nazwy: Gmina Polska i Towarzystwo Kościuszki. Na nieszczęście, wszystkie, razem wzięte, nie idą często zgodnie, w czym pisma tamtejsze polskie: „Gazeta Polska Katolicka” i „Gazeta Polska Chicagowska”, dają im pierwszy przykład, a co w czasie wyborów szkodzi kandydaturom polskim i osłabia wpływ, jaki Polacy w państwie Illinois ze względu na swą liczbę mieć by mogli. Drugim ogniskiem, w którym skupiła się licznie ludność polska, jest Milwaukee w państwie Wisconsin, nad brzegiem jeziora Michigan. Liczba Polaków tu zamieszkałych ma dorównywać tejże w Chicago, w ogóle zaś Polacy tamtejsi, jako dawniej osiedli, lepiej się mają od zamieszkałych w innych miasteczkach. Istnieją tu dwie szkoły: wyższa i elementarna. Stowarzyszenia wszystkie noszą charakter kościelny. W tymże stanie Wisconsin leży Northeim, kolonia wśród ogromnych lasów ledwie cokolwiek przetrzebionych. Ziemia zajęta przez tę kolonię nabyta była bardzo tanio lub zajęta na prawach osadniczych. Później, gdy okolica zaczęła się ożywiać pod względem handlowoprzemysłowym i rolniczym, ceny gruntu podskoczyły nagle w górę, skutkiem czego dawni osiedleńcy znaleźli się w posiadaniu dość znacznych majątków. Ludność chłopska zostaje tu pod zarządem duchownego, który zarazem jest dyrektorem szkoły liczącej 90 słuchaczów. Northeim stanowi jedną parafię z sąsiednią osadą Manitowoc, w którym istnieje kolegium polskie podtrzymywane przez rząd Wisconsinu. W New Yorku ma się znajdować około 8 tysięcy Polaków. Mieli oni tu swój organ, „Kurier Nowojorski”, który niedawno przestał wychodzić. Prócz tego w każdym ze znakomitszych miast mieszka większa lub mniejsza liczba Polaków połączonych to w towarzystwo świeckie, jeśli członkowie stanowią przeważnie tzw. inteligencję, lub kościelno-parafialne, jeśli składają się z włościan i wyrobników. Cytowanie podobnych wielkich miast, każdemu znanych z geografii, uważam za zbyteczne, pozwolę sobie natomiast wymienić wszystkie takie, w których istnieją zupełnie uorganizowane osady i w których ludność polska w stosunku do ogólnej gra jakąkolwiek rolę. Te ostatnie są następujące: Detroit (Mich.), Pittsburg (Pa.), Calomet (Mich.), Lemont (Illin.), Lykens (Pa.), St. Paul (Min.), Shamokin (Pa.). Berca 251 (Oh.), Polonia (Wisc.), North Creek (Wisc.), Piane Creek (Wisc.), Beaverdam (Wisc.), Stevenspoint (Wisc.), Teresa (Wisc.), Nortporth (Wisc.), Oshkosh (Wisc.), Princetown (Wisc.), Greenbay (Wisc.), Kraków (Mo.), Radom (I11.), La Sale (Illin.), Dunkirk (N.Y.), Dellano (Min.), Farribonnd (Min.), Winona (Min.), Shenahdoah (Pa.), Nauticoce (Pa.), Toledo (Oh.), Cleveland (Oh.), Cedar Rapids (Mich.), Bay City (Mich.), Jeffersonville (Indiana pod księdzem Moczygębą), Otis (Ind.), Lanesville (Ind.), Panna Maria(Teks.), San Antonio (Teks.), Cottage Hill (Teks.) Mulberry (Teks.), Bluff (Teks.), Bandera (Teks.), Platonia (Teks.), Planiersville (Teks.), a na koniec dwie jeszcze, świeżo założone: Waren Hoino w Arkansas i Nowy Poznań w Nebrasce. W niektórych z tych miast i miasteczek żyją Polacy we wspólnej organizacji z Czechami (Lemont I11.), w innych nawet z Irlandczykami (Calomet, Mich.). Czysto polskie osady są Radom w Illinois, Kraków w Missouri, Polonia w Wisconsin i Panna Maria w Teksas. Są to większe lub mniejsze miasteczka rolnicze mające po kilkaset rodzin, szkoły, kościoły i własny samorząd, na podobieństwo wszelkich innych gmin amerykańskich. Charakter ich w ogóle jest do tego stopnia polski, że prawie w niczym nie różnią się od leżących w Polsce. Trafiają się tam nawet i Żydzi, lubo nie w takiej ilości jak u nas, albowiem bardziej ich nęcą wielkie rynki handlowe. Żydzi polscy, których w Ameryce spotkałem, byli to w ogóle ludzie dostatni. We wszystkich większych miastach jest ich mnóstwo, w ogóle zaś dochodzą do majątków. Amerykanie, dawno już osiedli, nazywają greenhornami (nowicjuszami) świeżo przybyłych i zwykle wyzyskują ich na każdym kroku, tymczasem nasz polski Żyd, dzięki wrodzonemu sprytowi do interesów i rzutkości, przybywszy do New Yorku np. w niedzielę, w poniedziałek zaczyna zaraz handelek, a we wtorek zdarza mu się wyprowadzić już w pole najbardziej szczwanego Amerykanina, jeżeli tenże chciał go oszukać. Trafia tu kosa na kamień, stąd też nazwa Polish Jew (polski Żyd), budzi w spekulantach amerykańskich dość uzasadnioną obawę. Żydom naszym z powodu ich sprytu, znajomości języka niemieckiego i ruchliwości handlowej wcale nieźle się dzieje w Stanach Zjednoczonych i wcale nie przechodzą przez takie cierpienia, jak np. chłopi. W nowoodkrytych kopalniach, gdzie ludność awanturnicza szybko poczyna się gromadzić, gdzie panuje jeszcze nóż, rewolwer lub straszliwe prawo lynch, gdzie kupiec amerykański niechętnie się udaje z obawy niebezpieczeństwa dla towaru i życia, pierwsze sklepy otwierają zwykle Żydzi nasi. Grzecznością, dobrym słowem, a przede wszystkim kredytem ujmują oni sobie zwykle najgroźniejszych awanturników lub regulatorów25, a zjednawszy raz dla siebie ich rewolwery, handlują już pod ich opieką bezpiecznie. Zyski za to w takich miejscowościach, gdzie górnik zamiast pieniędzmi płaci na oko proszkiem złotym, są ogromne. Widziałem istniejące w tych warunkach sklepy naszych Żydów w Dedwood (Wyoming), w Darwin (Kalifornia), Virginia City (Nevada). Właściciele ich w ciągu kilku może lat staną się milionerami. W ogóle, gdy rozważę położenie ludności żydowskiej w Stanach Zjednoczonych, dochodzę do wniosku, że o ile emigracja chłopska jest i dla kraju i dla samychże chłopów niebezpieczna, o tyle wychodztwo Żydów jest rzeczą dla nich korzystną. W naszych miasteczkach istnieją setki rodzin żydowskich nie mających z czego żyć i trudniących się tylko szkodliwym, nieprodukcyjnym pośrednictwem, tam zaś, gdzie z gołymi rękami, byle z obrotną głową, można dojść do majątku, gdzie wiele gałęzi handlowych nie zdołano jeszcze rozwinąć, otworzyłoby się dla nich szerokie pole dobrobytu i zysków. Nie mogę jednak zatrzymywać się nad tym przedmiotem dłużej i wracam do osad polskich. Wspomniałem, że Radom, Panna Maria itp. nie są miasteczkami ściśle handlowymi. Mieszkańcy ich zajmują się przeważnie hodowlą bydła i uprawą roli. W Illinois, Wisconsin i w Indianie – sadzą kartofle i sieją pszenicę jak w Polsce, w gorącym Teksasie – kukurydzę lub nawet bawełnę. Stan ich, daleki od dostatków i w ogóle dość mierny, zaspokaja jednak ich potrzeby, a dochody wystarczają na wznoszenie kościołów, zakładanie szkół i opędzanie wy- 25 Tak nazywają wykonawców prawa lynch. 252 datków gminnych. Dawniejsi osiedleńcy, jeśli są ludźmi rządnymi, żyją nawet we względnym dobrobycie. Najłatwiej do pewnej zamożności dochodzą ludzie żonaci, a zwłaszcza mający dużo dzieci, albowiem w Stanach Zjednoczonych, gdzie praca drogo kosztuje, dzieci, byle trochę podrosły, są prawdziwym dobrodziejstwem dla osadnika. W miastach znaczną część ludności polskiej stanowią robotnicy żyjący z zarobku dziennego po fabrykach. Są oni znacznie ubożsi od robotników amerykańskich, niemieckich, angielskich lub szkockich. Jednakże, gdy interesa w całych Stanach idą dobrze, żyją oni lepiej, niż żyli w Polsce, a oszczędniejsi dochodzą nawet do spokojnego kawałka chleba. W wielu pomieszkaniach tamtejszych polskich robotników widziałem podłogi pokryte całkowicie, wedle zwyczaju amerykańskiego, dywanami; w tak zwanym „parlorze”, czyli bawialni, nie brakło krzeseł na biegunach, na obiad zaś podawano bifsztyk i porter albo mięsne puddingi. Zastrzegam jednak zawsze, że piszę o tych tylko, którzy mieli dość zdrowia i hartu duszy, by przetrzymać nędzę początkową. Z drugiej strony, i ci nawet, szczęśliwi, w chwilach zastoju handlowego lub bankructw fabrycznych tracą robotę i wpadają w bardzo trudne położenie. Sprowadza to częstokroć nowe wychodztwa w okolice, w których business idzie lepiej, albo przenoszenie się ludności miejskiej na osady rolnicze. Za czasu mej bytności powstały w ten sposób dwie nowe kolonie polskie: Nowy Poznań w Nebrasce i Waren Hoino w Arkansas. Temu ostatniemu jednak, założonemu w złych warunkach, nie przepowiadano długiej przyszłości. Z tego, com dotąd powiedział, widzimy, że Polacy żyją rozproszeni w całych Stanach, od Oceanu Atlantyckiego do Spokojnego i od Zatoki Meksykańskiej aż po Rzekę Św. Wawrzyńca, czyli na przestrzeniach tak rozległych, jak cała Europa. Spójnię dla wszystkich stanowią stowarzyszenia znoszące się wzajemnie, pisma periodyczne, których niedawno wychodziło cztery, obecnie zaś trzy26 wychodzi w Chicago – i wydawnictwa puszczane w świat przez księgarnie polskie założone w Chicago, Milwaukee i Detroit. Główną jednak siłą podtrzymującą jaką taką jedność moralną jest Kościół i przewodniczący polscy księża. Kościół grupuje wokół siebie przewodniczących robotników lub chłopów i wytwarza coraz nowe parafie; ksiądz żeni, chrzci, grzebie, a przede wszystkim uczy. Duchownemu nie tylko przynosi to dochody, ale daje mu wpływ polityczny, on bowiem rozporządza głosami swoich owieczek. Taki stan rzeczy może się komuś nie podobać, co mu jednak nie przeszkadza istnieć. Być może nawet, że przewaga wpływu czysto kościelnego sprowadza pewną wyłączność i zacieśnienie granic polsko-amerykańskiej gminy, usuwa bowiem np. protestantów, których wielu znajduje się między Ślązakami lub Mazurami pruskimi. Z drugiej strony jednak, należy wyznać, że ogół ludności skupia, wytwarza z niego społeczne jednostki, nie daje mu rozpraszać się i ginąć marnie między obcymi żywiołami, a na koniec staje się wyłączną opieką dla takich nowo przybyłych, których losy skreśliłem na początku niniejszego szkicu. 26 „Gazeta Polska Katolicka” pod redaktorem Barzyńskim, „Gazeta Polska Chicagowska” pod Dyniewiczem i „Orzeł Polski”.

Linki:

2 komentarze:

  1. mój prapradziadek również wyjechał do Chicago, do swojego kolegi. Nie wiem niestety czy w odwiedziny, czy by zrobić tak rozpoznanie co do emigracji. W każdym razie wypłynął w 1907 i tam nie został, choć nie znalazłam powrotnych papierów :)

    OdpowiedzUsuń

Popularne posty

Etykiety

1 listopada 2016 (1) 71 rocznica bitwy pod Kuryłówką (1) 72 rocznica bitwy pod Kuryłówką (1) 73. rocznica Bitwy pod Kuryłówką (1) 74. rocznica tragicznej śmierci Janiny Przysiężniak ps Jaga (1) 77. rocznica Bitwy pod Kuryłówką (1) 78. Rocznica Bitwy pod Kuryłówką 7 maja 2023 (1) 78. rocznica zamordowania Janiny Oleszkiewicz Przysiężniak ps Jaga (1) 8 maja 1945 (3) Adamowicz (1) AGAD (23) AGAD< Seidler (1) AK (2) album rodzinny (1) Aleksander Bilski (1) Alfred Mogiła Stankiewicz (1) Alfredówka (1) Almanach (1) Amberg (1) Anders (1) Andres (3) Andres Celestino (1) anegdoty rodzinne (1) Antek Wichura (1) Antoni Stankiewicz (1) Antoni Stankiewicz. Praca w III Rzeszy (5) Antonówka (1) AP Przemyśl (1) apelatywy (1) Arbeitsamt (2) archeologia (1) Archiwum Akt Nowych (1) Archiwum Główne Akt Dawnych (1) Archiwum Państwowe (1) Archiwum Państwowe w Rzeszowie (1) arcybiskup Wiednia Christoph von Schönborn (1) Argasiński (1) Arolsen (1) Art (1) artystka z Brzyskiej Woli (1) Ashner (1) Asner (1) Aszner (1) austriackie korzenie (1) Babcia Kasia (1) Babijczuk (1) Baczyński (1) Bal (1) Banas Wanda (1) Banaś (1) Banaś Józef (1) Baran (2) Baran Anna (1) Baran Paweł (1) Baran Prokop (1) Baranów Sandomierski (1) Baranówka (2) Bartłomiej Brodziak (1) Bartoszewski (1) Batorz (1) Baumann (1) Baumberger (1) Bawaria (5) Bazylika OO Bernardynów (1) Bąkowice (1) Beigert (10) Beigert Maciej (1) Beksińska Zofia (1) Beksiński Zdzisław (1) Bełz (1) Bereza Tomasz (1) Berghaus Krakau (1) Berntsson (1) Betlejemka (1) Biblioteka Publiczna (1) Bielak (1) Bielsko-Biała (1) Bieszczady (3) Bihar (1) Bilger (3) Biłgoraj (1) Biogramy (22) Biszcza (1) Bitwa pod Kuryłówką (6) Blaschke (2) Blog Roku 2011 (1) Blog Roku 2012 (1) Blog Roku 2015 (1) Bloomfield (1) Bochdan (1) Bochdan Hipolit (1) Bogacz Grażyna (1) Bogna Bender-Motyka (1) Bohemia (1) Bohorodczany (3) Bojarska Krzysztanowicz Jadwiga Wanda (1) Bończa (4) Borek Franciszek (1) Borek Stanisława (1) Borowa (1) Borszowska (1) Bój o Kuryłówkę (1) Bractwo Kurkowe (1) Bridgepoint (1) Bruckenthal (1) Brundorf (1) Brusno Nowe (1) Brygidki (1) Brzeziński (1) Brzuszkiewicz (1) Brzyska Wola (3) Buczacz (2) Budapeszt (1) Buderaż (1) Buffi (1) Buniowski (1) Buniowski ks. Michał (1) Bychawa (2) Bychawka (3) cadyk Elimelech (1) CAW (1) Census (1) Census of the United States (1) Centralne Archiwum Wojskowe (2) cerkiew w Kuryłówce (1) Chałupki Piskorowickie (1) Chawa (1) Chłodnicki (1) cholera (2) Christoph von Schönborn (1) Chudy (2) Chyrów (1) Cieczkiewicz (1) Cielenkiewicz (1) Cieplice (1) Cieszanów (1) Cieślikowa (1) Ciryt Rafał (1) Cisna (6) ck armia (2) CK Sąd Powiatowy (1) Cmentarz (2) cmentarz ewangelicki (1) cmentarz greckokatolicki w Kuryłówce (1) Cmentarz Łyczakowski (2) Cmentarz Na Pęksowym Brzyzku (1) Cmentarz Orląt Lwowskich (1) Cmentarz Rakowicki (2) Cmentarz Stary w Jarosławiu (1) cmentarz w Cisnej (1) Cmentarz w Kuryłówce (3) Connecticut (1) Czabański (1) Czahary Zbaraskie (1) Czapla (1) Czapliński (1) Czarnota (1) Czeremuszna (1) Czernichowce (1) czerwonka (2) Czułyma (1) Czupik (1) Ćwikła (8) Ćwikła Franciszek (1) Ćwikła Jan (1) Ćwikła Julian (1) Ćwikła Ryszard (1) Ćwikła Stanisław (1) Ćwikła Stanisław (1908-1985) (1) Dąbek Przemysław (1) Dąbrowski Flawian (1880-1942) (1) Dąbrowski Walerian (1909-1939) (2) Dąmbska (1) de Pourbaix (1) Dec (1) Denker Emil (1) Deportacje (1) Deutschbach (1) dezynteria (1) Diakiewicz (3) Diakiewicz Stanisław (1) Dick (1) Dobrzański (1) Dolny (1) Dornbach (7) Dreyseitel (1) Drohobycz (1) drużyny strzeleckie (1) Drzewo genealogiczne (24) Dück (1) Duda (1) Duda z Argentyny (1) Dworaczek (1) Dynów (1) dyzenteria (1) Dziewczyny wyklęte (2) Dziki Franciszek (1) Dzików (3) Eger (1) Ehresmann (1) Eidschun Connie (1) Ejczun (1) Elimelech Weissblum (1) Elimelech z Leżajska (1717–11.03.1787) (1) Ellis Island (1) Ellisisland (5) emigracja (2) Emil Kostek ps Maciek (1) Epidemia cholery (6) epoka brązu (1) epoka żelaza (1) Etymologia nazwisk (2) Eustachiewicz (1) Family Search (8) Federkiewicz (1) Fehlbach (2) Feldman (21) Feldman Aleksander (1) Feldman Ecopark w Charkowie (1) Feldman Franciszka (3) Feldman Jadwiga (1) Feldman Jan (1) Feldman Janina (6) Feldman Józef (1) Feldman Julian (7) Feldmann Johan (1) Firstenhof (2) Fischer (2) Florczak Marek (1) Franciszek Przysiężniak (2) Franz (1) Fredro (2) Fredro Aleksander (1) Freifeld (2) Fruzińska (2) Gala Twórców (1) Gawalewicz Ignacy (1) gaz musztardowy (1) Gazetka Rodzinna (1) Gdula (1) Gdula Atanazy (1) Gdula Stanisław Jerzy (1935-2011) (1) Gedrojc (1) Gedrojć (1) Gedroyc (5) gen. Anders (1) Genealogia (44) Genealogiczny Relax (1) Genebase (1) Genek Kwieciński (1) genogram (1) Genpol (1) Giedroyć (1) Gillershof (4) Gimnazjum oo. Jezuitów (1) Gliniany (2) Gnädinger (1) Gnändiger (1) Goetz (1) GOK Kuryłówka (2) Gołębiowska (1) Gołkowice (1) Gorylewicz (1) Gottlieb Rit (1) Graba (1) Graber (1) Graczyk (1) grekokatolicy (1) Grekowicz (1) Griner (1) Groll (2) Grossman (1) Grottger Artur (1) Grottger Jarosław (1) Gródek Jagielloński (2) Gruntowicz (1) Gryger (1) grypa (1) Guguł (1) Gyjakiewicz (1) h. Zaremba (1) Halesiak (2) Halik Rafał (1) Harlender (1) Harlender Jan (1887-1939) (1) Hartford (2) Hartleb (4) Haszto (1) Hausner (15) Hausner Artur Walenty (2) Hausner Jerzy Artur (1) Hausner Karol Aleksander (1) Hausner Ryszard (1) Hausner Stefan (1) Hausner Włodzimierz Karol (1) Hausner Wojciech (1) Hausner Zbigniew Henryk (1) Hektor (1) Herman (1) Hibsch (1) Hirschbach (2) Historia (3) hiszpanka (1) Hitler (1) Hofman (1) Honoriusz Stankiewicz (1) Hornung (1) Horodenka (1) Horscht (1) Horst (5) Hrebenne (3) Hryniszyn (1) Huber (1) Huta Kryształowa (1) Hütter (2) I wojna światowa (9) I wojna światowa nad Sanem (1) I WW (4) II wojna Światowa (11) III Rzesza (3) IIWW (1) Imieniny Antoniego Stankiewicz Antoni (1) Ingram (1) Internet (2) IPN (1) Iwaszek Agnieszka (1) IWW (1) Jadwiga Berntsson odeszła (1) Jaga (5) Jagiełła (1) Jak wygląda praca genealogów amatorów (1) Jamroży (1) Janina Oleszkiewicz (1) Janina Oleszkiewicz Przysiężniak (9) Janów Lubelski (1) Januszewski (1) Jarosław (9) Jasiński (1) Jelna (1) Jose (1) Josefinendorf Józefówka (2) Józefówka (3) Junosza (1) Kacprzak (1) Kaczmarski Krzysztof (1) Kahl (1) Kahlówka (4) Kahlówka 2015 (1) Kahlówka 2017 (1) Kalatówki (2) Kalimon Władysław (1) Kałmuk (3) kampania wrześniowa (1) Kapral (2) Kapral Zofia (1) kardynał Schönborn (1) Karolówka (1) Karwan (1) Karwan Konstanty (1896 - 1962) (1) Kasprowy Wierch (1) Kathleen Campbell Clement (2) Katyń (2) Kazimiera Myk-Magdziak (1) Kaźmierczak (1) Keswick (1) Kiełbowicz Malwina (1) Kiernica (1) Kiersnowscy (1) Kiersnowski Aleksander (1934-2018) (1) Kijanowski (1) Kijów (1) Kimlowski Józef (1) Kisielewicz Adam (1) Kiszakiewicz (1) Kleszyński (1) Kłupko (1) Kobelnica (1) Kobylnica (3) Koch (1) Kochaj (1) Kochańska Marzena (1) Kociatkiewicz (2) Kociołek (1) Kolejka Leśna (1) kolejka linowa (1) koloniści niemieccy (33) kolonizacja józefińska (3) Koło ŚZŻAK w Leżajsku (1) kołowrotek (1) komunia (1) Kőnigsberg (3) Konopka (1) koń (1) Kończyce (1) Korczyński (1) Kosiarski Józef (2) Kosów Poleski (1) Kostrzewa (1) Kostrzewa Franciszek (1) Kostrzewa Michał (1) Kostrzewa Wawrzyniec (1) Kostrzewa Władysław (1) kościół Marii Magdaleny (1) Kościół św. Anny (1) kościół św. Józefa (1) Kościół św. Mikołaja (1) kościół św. Stanisława Biskupa (1) Kościółek (1) kowadło (1) kowal (1) Kowalik Mariusz (2) Kowalówka (1) Kowalska Dorota (1) Koziarnia (1) Koziebrodzka (1) Kozieł (1) Krach (10) Krach Jan (1) Krach Jan (1946-2018) (1) Krach Weronika (1) Krach Weronika (1926-2018) (1) Krach Zofia Kamila (1) Kraków (8) Krasnopolski (1) Krasnystaw (1) Kresy (8) Kronberger (1) Kronenberg (3) Kronenberger (4) Kronika Szkolna Dornbach (1) Kronnberger (1) Król Kurkowy (1) Krupa (3) Krupa Stefania (1) Krysa (2) Krystyniacki (1) Krzan Wanda (1) Krzemieniec (3) Krzeszów (6) Krzyżanowski (1) Księgi Kościelne (25) księgi metrykalne (10) Kubis (1) Kucharska Krystyna (1) Kucharski (2) Kucharski Stanisław (1) Kuczyńska (1) Kukiz (1) Kukiz Paweł (1) Kukiz Tadeusz (1) Kulików (1) Kulinaria regionalne i narodowe (1) kultura łużycka (1) Kułacz (1) Kułacz Sławomir (3) Kumaszka (1) kurierzy (2) Kurowski Bogumił (1) Kuryłówka (27) Kuryłówka Dornbach (51) Kuziński (1) kuźnia (1) Kwiecińscy w Kanadzie (1) Kwieciński (1) Kycia Michał (1) Larendowicz (1) Larendowicz Zbigniew (1916-2019) (1) Laszki (1) Legenda (2) legioniści (1) Legiony (2) Leja (1) Leopold Lewicki (1) Lesko (1) Lewiński (1) Leżachów (1) Leżajsk (24) Liber Natorum (1) Limeryki (1) Linki Przydatne (1) Linowski (1) Lisowski (1) Listy z podróży do Ameryki (1) Litke (1) lniany obrus (1) Loeffler (1) Lubaczów (3) Lubelskie Korzenie (4) Lubelskie TG (1) lubgens (7) Lublin (1) Lubomirka (1) Lubycza (1) Lubycza Królewska (2) Luckschandel (2) ludobójstwo (1) Ludwig (6) Ludwik (4) Ludzie bezdomni. 8 maja 1945 (1) Luton (1) Lwów (16) Lwów sw. Anny (2) Łaskawski Ignacy (1) Ławra Poczajowska (1) Łopatyń (2) Łówcza (1) Łuck (1) Madonny Kresowe (1) Magenheimer (1) Magia jednego zdjęcia (1) Magiera (1) Magierów (1) Majdańska Huta (1) malaria (1) Markiewicz Mieczysław (2) Markowski (1) Markut Zbigniew (2) Marusarz (1) Mastyło Konrad (1) Matejska Zofia (1) Matuszko (1) Matuszko Julian (1) Matuziński (1) Maziarski (1) Mazur Kasia (1) Meder (6) Medycyna (5) Merkel Angela (1) metryki (2) Michalik (1) Michałówka (3) Michlewski (1) Miechocin (3) Miednoje (1) Mielec (1) Mieszczańskie Towarzystwo Strzeleckie we Lwowie (1) Miękisz Nowy (2) Mihlbach (1) Mikulska (1) milicja (1) Milii Wiktoria (1) Milli (14) Milli Adam (1) Milli Antoni (1) Milli Justyn (1) Milli Marianna (4) Milli Roman (1) Milli Wilhelmina (1) Minakowski Marek (2) MO (1) Mogiła (1) Moje zainteresowania i pasje (1) Monne Wanda (1) Montonati Carolina (1) Mortka (1) Most drogowy im. Franciszka Przysiężniaka na Sanie w Jarosławiu (1) most na Sanie (1) Mosty Małe (4) Motyka (1) Motyka Janusz (2) Mowa pogrzebowa (1) Mróż (1) Mühlbach (1) Muzeum Powstania Warszawskiego (1) Myheritage (1) MZL (1) Na co umierali nasi przodkowie (2) NAC (2) Narol (1) Naskręski (1) Nefling (5) Nekropolia (1) Neunburg worm Wald (5) Newsweek (1) Nicpoń (1) Nida Rudolf (1) Nida Stanisław (1) Nida Tadeusz (1) Niedenthal (2) Nielepkowice (1) Niemczycki (1) Niemczyk (1) Niesiołowski (1) Nisko (7) NKWD (2) NOW_AK (1) NOW-AK (2) Nowaczyk Małgorzata (1) Nowak Szymon (2) Nowosielski (1) Nowosielski Jerzy (1) Nysa (1) obrona narodowa (1) obrzędy (1) odbiorcy (1) Oddział Ojca Jana (1) Ogrody Wspomnień (1) Ojciec Jan (6) Oleszkiewicz (3) Oleszkiewicz Janina (2) Ordyczyńska Anna (4) Ordyczyńska Józefa (1) Ordyczyńska Maryla (4) Ordyczyńska Wiktoria (1) Ordyczyński (8) Ordyczyński Andrzej (1) Ordyczyński Antoni Jan (1) Ordyczyński Jan Antoni (1) Ordyczyński Józef (1) Ordyczyński Stefan (1) Ordyk (1) Ordyka (3) organista (1) Orlęta Lwowskie (1) Orłowski (1) Osiński (1) Ossowa (1) Ostasiuk (1) Ostrowiec (3) Ostrowska Henryka (1) Ostrowski (1) Ośniki (1) Ożga (1) Paczyński (1) Padew Narodowa (1) Państwowe Gimnazjum w Leżajsku (1) papierosy (1) Papp (1) Parczewski (1) partyzanci (3) pasja i twórczość (1) patronimiki (1) PCK (1) Peigert (1) Penier (1) Perełka (1) Piave (2) Piawa (2) Piechota (1) Pietrusiewicz (1) Pietruszewicz (1) Pietrycha (1) Pikulski (1) Piliszko (1) Piliszko Rozalia (1) Piłat (1) Piłsudski (1) Pityńska Stefania (1) Pityński (4) Pityński Andrzej (1) Piwnica pod Baranami (1) plebania (1) Pleśniany (1) Pławo (1) Płazów (1) Płazów par. Cieszanów (1) poczta (2) Poddębce (1) Poddubce (1) podkowa (1) Podzameczek (1) poezja (1) Pogrzeb (2) Pokolenie IV (1) Pokolenie IX (1) Pokolenie V (1) Pokolenie VI (1) Pokolenie VII (1) Pokolenie VIII (1) Pokrywka Janina (1) Politechnika Śląska (1) Polska Deklaracja o Podziwie i Przyjaźni dla Stanów Zjednoczonych (1) Polska Deklaracja o Podziwie i Przyjaźni dla Stanów Zjednoczonych 1926 (1) Polska The Times (1) Polska Times (1) Polski Słownik Biograficzny (5) pomnik katyński (1) pomnik Wołyniaka (1) Porytowe Wzgórze (2) posag (1) Potoccy (2) Potocki (2) Potoki (1) Potomkowie rodziny Milli (1) Powidlaki (1) Powstanie styczniowe (1) powstanie warszawskie (1) Prasol (1) prawosławni (1) Prech (1) Presch (2) Pro Memoria (2) Pro Memoriam (1) Przemyśl (2) Przędzel (1) Przydomki (1) Przysiężniak (4) Przysiężniak Jan (1) Przysiężniak Jerzy (2) ps Henia (1) ps Maria (1) ps Szpak (2) PSB (5) Puchalski Tadeusz (2) Pudełkiewicz (2) Puławy (1) Pysznica (1) Racławice (1) Radwan (1) Radziechów (2) Rafał Drabik (1) Rakszawa (1) Rawa Ruska (2) Rawska (1) Raźnikiewicz (1) refleksje na temat (3) Regmunt (2) Reichert (2) Reiner (1) Reising (1) Renda Krzysztof (1) Robutka (1) Rogala (1) Rokita Jan Maria (1) Romański Zdzisław (1) Roztocze (2) Ruda Różaniecka (1) Rudnik nad Sanem (1) Rup Bogumił (1) Ruski Koniec (1) Rydygier (2) Rymut (1) rzeź wołyńska (1) Sabat (1) Sadrakuła (1) Sambor (1) San (1) Saniński Stanisław (1) Schaff (1) Schiffer (2) Schoenborn (4) Schoesser (1) Schonanger (2) Schőnanger (1) Schönborn (3) Schősser (2) Schősser Franciszek (1) Schősser Jan (1) Schősser Małgorzata (1) Sekuła (1) Seltenreich (1) Serafin (1) Sędzimir (1) Sieniachówka (1) Sieniawa (1) Sienkiewicz Henryk (1) Sikorski Zygmunt (1) Skalken (1) Skalska (1) Skałat (1) Skorupka (1) Skowronek (1) Skrzypczyk (1) Słaby (1) Słomka (1) Słowacki Juliusz (1) Sobieski (1) Sobieszczański (2) Sobór Św. Trójcy (1) Socha (2) spadek po (1) Spiers (1) Spis Ludności Miasta Krakowa (1) Spis Ludności Mosty Małe (1) Stachyra (1) Stadion hr Franciszek (1) Stalowa Wola (1) Stanisławów (3) Stankiewicz (12) Stankiewicz Antoni (5) Stankiewicz Felicja Eugenia (1) Stankiewicz Franciszek (1929-2012) (1) Stankiewicz Jan (4) Stankiewicz Janina (8) Stankiewicz Karol (3) Stankiewicz Stanisław (1) Stankiewicze z Dynowa (1) Stankiewicze ze Zbaraża (1) Stara Wieś (1) Stare Miasto (1) Staroń (1) Staruszkiewicz (1) Stary Zbaraż (2) statystyka (1) statystyka wyświetleń (1) Stępak Sławomir (1) straż grobowa (1) Stryj (1) Sturmwind (1) Suchodolski (1) Suchorzewski (1) Suchorzewski Jan Kazimierz (2) Sulimów (1) Sybir (2) szalona Baśka (1) Szałajko Roman (1) Szamik Maria (1) Szaniawski (1) Szczecinek (1) Szczepkowska (1) Szczepkowska Eleonora (1) Szczepkowska Joanna (1) Szczepkowski (4) Szczepkowski Andrzej (1) Szczepkowski Jan (1) Szczepkowski Kazimierz (1) Szczęsny (1) Szeliga Bronisław (1) Szeliga Władysław (1) Szeliga Zygmunt (1) Szeptycki (2) Szewc (1) Szewczyk (1) szkarlatyna (1) Szkoła Podstawowa nr 2 w Leżajsku (1) Szpunar (1) Szpyrka (1) Szuber (1) Szurmiak Franciszek ks. (1) szwabskie pierogi (1) Ślęzak Roman (1) Śniatyn (1) Światowy Związek Żołnierzy AK (1) Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej (1) Świdnik (1) Świete Wrota (1) Święto Zmarłych (2) ŚZŻAK (3) T.G. "Sokół" (1) Tab (1) Tarnawiec (10) Tarnawska Eleonora (1) Tarnobrzeg (2) Tarnowscy (1) telegraf (1) Teodor Rhein (1) tercjarka (1) Tłumacz (1) Tokarski (1) Tomasz Nitsch (1) Towarzystwo Numizmatyczne (1) tradycje (2) trafika (1) trasa kurierska (1) Trociuk (1) Tryczyński (1) Tryncza (1) TSL (3) TTN (1) Tuligłowy (1) Turki (2) Turzańska Teresa (1) TVP Lublin (1) Twer (1) Tyburczy (1) tyfus (3) Tykocin (1) UB (1) Ubieszyn (1) Uhnów (3) UJ (4) Ujejski (1) UJK (1) Ukraina (1) ul. Burmistrzów Zawilskich (1) ul. Harlendera (1) Ulas (2) ulica Ariańska (2) ulica Łyczakowska (1) Uniwersytet Krakowski (1) UPA (2) Urbański (1) Urodzeni we Lwowie (1) Urząd Repatriacyjny (2) Virtuti Militari (1) W poszukiwaniu korzeni Zapiski genealogiczne (1) Wacek (1) Wagner (3) Wajdowicz (1) Wanago (1) Wanda Wasilewska (3) Wanderszeit (1) Wańczyk (1) Warkowicze (1) Wawel (1) Wątróbka (1) Weisenberg (1) weiße suppe (2) Werfel (3) Werflówka (1) Węgierskie rody (1) Węgry (3) wiano (1) Wiącek (1) Wiązownica (2) Wiedeń (1) Wielkanoc (1) Wien (1) Wieniawa Chmielewski (1) Wierzbicki (1) Więcsław (3) Wildenthal Dzikowiec (6) Wilkos Aniela (2) Wilkos Katarzyna (1) Wioletta Gut-Siudak (2) Wirtenbergia (1) Wodecki Ernest (3) Wodziczka (1) Wodziński Marian (1) Wojcieszyn Tadeusz (1) wojna obronna 1939 (3) Wojnar Antoni (1) Wolf (1) Wołyniak (5) Wołyń (4) Wólka Batorska (2) Wólka Łamana (1) Wróbel (1) Wspomnienia (14) Wspomnienia Antoniego Stankiewicza (1) Wspomnienia Janiny Stankiewicz (2) Wspomnienia Marii Szamik (1) Wszystkich Świętych (1) WW II (1) Wykaz Uczniów Rocznik 1936-1937 (1) Wyszatycki (1) Wyszukiwarki (1) Wywód przodków (9) Wyżniany (1) Yaki (1) Zabłotny (1) Zadwórze (1) Zadzierski (2) Zadzierski Józef (1) Zahoń (1) Zakopane (2) Zaleszczyki (1) Załuże (1) zamach na Quislinga (1) Zamarstynów (1) zamordowani w Katyniu (1) Zamość (1) Zarzecze (1) Zarzycki (1) Zarzycze (1) Zawadowicz (2) Zawadowicz Stanisław (1) Zawadzki (2) Zawilska Maria Leontyna (1) Zawilski Leopold (1) Zawirski (1) Zbaraż (3) Zbigniew Markut (1) Zborów (1) ZBOWID (1) Zdołbunów (1) Zduńska Wola (1) Zjazd Hausnerów (1) Złoczów (1) Zofia ze Sprowy Odrowąż (1) Zoladkiewicz (1) Związek Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych (1) ZWZ (1) Żdżanne (1) Żmigród (1) Żoladkiewicz (4) Żołnierze Wyklęci (3) Żołynia (2) Żółkiew (7) Żubracze (7) Żuk (1)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...