Symbolem kojarzącym się z moją prababką Marianną, córką niemieckich kolonistów są szwabskie pierogi. Prababka Marianna świetnie gotowała i znana była z dobrej kuchni. Pomagała prowadzić jadłodajnię u Jana Tyburczego w rynku, w Kuryłówce. Tyburczy miał również masarnię, w której znakomite wyroby były dziełem mojego dziadka Juliana. Dziadek jeździł również po dworach na świniobicie. Robił wspaniałe kiełbasy, kiszki, pasztetówki. Za jego ciężką pracę, nie dostawał pieniędzy, płacono mu wyrobami, toteż nawet w najcięższych czasach, rodzina nie odczuwała biedy. W izdebce, pod powałą, o każdej porze roku, wisiały kiełbasy, szynki, boczki.
Szwabskie pierogi były prawdziwym rarytasem, wizytówką kulinarnych umiejętności prababki, przekazywane z pokolenia na pokolenie, przetrwały do dziś w jadłospisie mojej mamy, a teraz mojej siostry Jagusi. Ja uwielbiam je, ale nie gotuję, ponieważ są bardzo praco- i czasochłonne.
Trzeba zetrzeć na drobnej tarce surowe ziemniaki, mocno odcisnąć z soku, najlepiej używając lnianej ściereczki lub gazy, sok odlać, a osadzony na dnie krochmal, czyli mączkę ziemniaczaną zebrać i dodać do ziemniaków. Całość zmieszać z wcześniej ugotowanymi ziemniakami (proporcje surowych do ugotowanych ziemniaków 3:1, ale i 4:1, wedle uznania), można dodać 1 jajko, sól i wyrobić na jednolitą masę. Nie ma potrzeby dodawać mąki, gdyż krochmal pełni rolę spoidła. Moja siostra ściera ziemniaki w maszynce, co powoduje, że mogą być rzadsze i mają mniej krochmalu. W związku z tym dodaje troszeczkę mąki ziemniaczanej. Z tak wyrobionego ‘ciasta’ uformować na dłoni placek grubości 1,5 cm , nałożyć farsz ziemniaczany z serem (jak do pierogów ruskich) formując duże wielkości pięści podłużne pyzy. Gotować na wrzątku, aż wypłyną (ok 5 minut). Absolutnie nie wolno mieszać!
Takie szwabskie pierogi koniecznie polewa się dużą ilością sosu sporządzonego ze słodkiej śmietanki podgrzanej z przyrumienioną na maśle cebulką.
Kiedy zbliżało się Święto Zmarłych babcia Franka tradycyjnie gotowała szwabskie pierogi i piekła duże bochny żytniego chleba. Pieczenie chleba to był rytuał, który wymagał dużego nakładu pracy i czasu. Trzeba było najpierw zrobić rozczyn w drewnianej dzieży, z zakwasem pozostawionym jeszcze z zeszłego pieczenia. Dopiero na drugi dzień babcia pieczołowicie wyrabiała wyrośnięte na zakwasie ciasto, w niecce formowała okrągłe bochenki i wkładała do słomianych, plecionych koszyków. Temperaturę pieca sprawdzała bez użycia termometru, po prostu, obserwując mąkę sypniętą do pieca, wiedziała, czy jest on słabo, czy zbyt mocno nagrzany. Do rozgarnięcia rozżarzonych węgli używała drewnianej kaciuby. Wcześniej do pieca wkładała podpłomyki zwane też podpałkami. Były to małe płaskie placki z ciasta chlebowego, które pieczono wcześniej, przed wypiekiem chleba. Podpałki zjadano jeszcze gorące posmarowane masłem.
Na drewnianej łopacie sprawnymi ruchami, wrzucała uformowane bochenki.
Towarzyszyłam babci podczas każdej czynności piekarskiej, podziwiałam za jej niesamowity wysiłek. Wypatrywałam w tlących się ognikach pieca, tajemniczych, bajkowych postaci. A łopata od zawsze kojarzyła mi się z Babą Jagą.
Na drewnianej łopacie sprawnymi ruchami, wrzucała uformowane bochenki.
Towarzyszyłam babci podczas każdej czynności piekarskiej, podziwiałam za jej niesamowity wysiłek. Wypatrywałam w tlących się ognikach pieca, tajemniczych, bajkowych postaci. A łopata od zawsze kojarzyła mi się z Babą Jagą.
Do wyrabiania ciasta, moim zdaniem trzeba było mieć końskiej siły. Toteż jak już się zabierało za pieczenie chleba, to pieczono go tyle, żeby starczyło go na cały tydzień. Takie bochny chleba zachowywały świeżość nawet do 2 tygodni. Bochny przechowywano w komorze na desce.
Dom 1 listopada zapełniał się nie tylko rodziną. Zjeżdżali na groby do Kuryłówki znajomi z całej Polski. Obowiązkowo odwiedzali moich dziadków. Przy obiedzie rozpamiętywali o dawnych czasach, wspominali trudne, wspólnie przeżyte chwile. Na drogę dostawali po kawałku takiego bochna chleba.
Nie ma już moich dziadków, ale smak i zapach domowych potraw pozostał mi w pamięci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz