Strony

piątek, 3 lutego 2012

Antoni Stankiewicz. Praca w III Rzeszy w gospodarstwie Georga Schmidta

Część II wspomnień
cz. 1. Antoni Stankiewicz. Praca w III Rzeszy

Gospodarstwo Georga Schmidta w Firstenhof w Nefling położone było nie dalej niż 600 m od głównej drogi asfaltowej na trasie Neunburg vorm Wald - Czechosłowacja. Do granicy czechosłowackiej było zaledwie 30 km. Do Norymbergii 100 km, a do Pragi 130 kmNeunburg vorm Wald  to miasto w Niemczech, w Bawarii, w rejencji Górny Palatynat, w powiecie Schwandorf, w Lesie Górnopalatyńskim, około 20 km na wschód od Schwandorfu, nad rzeką Schwarzachb.

Po kilku zdawkowych pytań posadzono mnie do stołu na obiad. Nie pamiętam nawet co było na obiad, byłem tak przejęty i przerażony, że nie mogłem jeść. Nie rozumiałem co mówiła do mnie gospodyni. Na szczęście przy stole siedział Polak, który przetłumaczył mi treść jej wypowiedzi.
Jedz, jedz, bo jeśli nie będziesz jadł, to nie będziesz mógł pracować -mówiła. Przy stole siedziały obok gospodarza Georga Schmidta i jego żony jeszcze ich dwie córki. Jedna z nich miała na imię Hilda. Wspomniany „tłumacz” to Wacław Żoladkiewicz - wiceprokurator z Wilna, pilot, który w 1939 roku został zestrzelony nad Zaleszczykami. 

Na Arolsen Archives są dokumenty online na nazwisko Zoladkiewicz Waclaw. Sądząc z relacji Antoniego Stankiewicza mogą to być dokumenty w/w pilota z Wilna. Jest tam m. in. Karta Rejestracyjna z danymi: Urodził się 12 listopada 1914 w Wilnie, jako syn Feliksa i Anieli Lapin. Ostatnio zam. Zakopane. Jest też Kartoteka osobowa robotników przymusowych ubezpieczonych w powszechnej kasie chorych (Allgemeine Ortskrankenkasse). Taka sama karta ubezpieczenia zdrowotnego wydana przez Kasę Chorych Neunburg vorm Wald, jak Karta na której figuruje Antoni Stankiewicz / Anton Stankewitz.

Siedziała również Wiktoria Czarniecka pochodząca z Żarnówki koło Makowa Podhalańskiego. Ten Bamber kochał się w Wiktorii. Wiktoria 2 razy wyjeżdżała do Polski, by tam urodzić dzieci, najprawdopodobniej były to dzieci bambra. W Niemczech nie wolno było Polkom rodzić. Gospodyni chyba wiedziała o jego romansie z Polką.
Gospodarstwo Georga Schmidta było duże. Stare murowane budynki, czyli część mieszkalna, stajnia i stodoła stanowiły jednorakie zabudowania, a na przeciwko stała drewniana stodoła. Z inwentarza żywego posiadał 2 konie, 5 krów dojnych, reszta stanowiła pogłowie, jak byki, jałówki w ilości 30-35 sztuk bydła, około 20-30 świń i około 60-80 sztuk drobiu. Bydło stale, latem i zimą przebywało w oborach, a kiedy je wypuszczano na zewnątrz, okazało się, że żadne z bydląt nie umiało chodzić. Gospodarstwo liczyło 120 tagwerków tj. ok. 60 ha w jednym masywie, dom stał w środku tego masywu rolnego. Pracę wykonywano przy pomocy 2 koni. Do inwentarza martwego należało: pługi dwuskibowe, żelazne brony, żniwiarka konna, rzadko używana ze względu na zboże, które wylegało na skutek gwałtownych deszczów. Była jeszcze koparka konna do ziemniaków, siewnik, piła ręczna, kultywator, brona talerzowa, 2 wozy do wożenia zboża, gnoju. Georg miał też wyciąg mechaniczny do przewożenia siana do stodoły. Urządzeniem niezbędnym był silnik do cięcia  sieczki. Sieczkę rżnięto 3 razy dziennie w dużych ilościach, nie sposób byłoby to wykonać ręcznie.
Rano gospodyni budziła nas okrzykiem: „Aufstejen! Waclaw, Tony!“
Każdy znał swoje obowiązki i bez dodatkowych poleceń trzeba było rozprowadzić sieczkę do żłobów, zgarnąć i wywieźć obornik spod bydła, nawieźć im świeżej podściółki, przynieść do żłobów po 2 wiadra wody. Od czasu do czasu trzeba było wyczyścić bydło zgrzebłem. Dopiero potem toaleta osobista i śniadanie. Na śniadanie zawsze w dni powszednie była biała zupa i chleb, w niedzielę kawa i chleb. Po śniadaniu ( w zależności od pory roku) koszenie łąki. Gospodyni w godzinach od 10 do 10 30, kosiła razem z nami, następnie udawała się do domu gotować obiad.
Po sianokosach pora na żniwa. Koszenie zboża przeważnie kosami. Jesienią podorywka, orka. Wywózka i rozrzucanie obornika było bardzo ciężką pracą, którą trzeba było wykonać niezależnie od pogody. Kiedyś w czasie wyrzucania gnoju w ustępu bamber zauważył ogromne ilości skorup po jajkach. Zastanawiał się skąd te skorupy? Nie przyznałem się, że to ja tam je wrzucałem. Podkradałem jajka z gniazd i wypijałem 6-7 surowych dziennie, a skorupki wyrzucałem do ustępu. Gniazda były wszędzie, 60-70 kur znosiło jajka, gdzie popadło, trudno było bambrowi zorientować się.
Po wykopkach ziemniaków trzeba było zabrać się za zbiór kalarepy, jako paszy dla bydła.
Młócenie zboża było dla mnie męczarnią. Omłoty trwały około tygodnia. Wszystkie worki ze zbożem musiałem przenieść na własnych plecach około 45 metrów, na strych, czyli na I piętro budynku. Za każdym przyniesionym workiem, rzuconym na podłogę, kląłem i psioczyłem na bambra, żeby go w jasny dzień szlag trafił za moje męczarnie.
Znacznie lżejszą pracą było młócenie żyta cepem. Wymłóconą słomę używało się do robienia powróseł. 10 kup powróseł potrzeba było do wiązania owsa, pszenicy i jęczmienia w następne żniwa.
Zimą jeździliśmy do lasu, wycinaliśmy chore drzewa, potem rąbaliśmy je na opał.
Niemcy mieszkający w okolicy Neunburga są narodem katolickim. Każdą niedzielę i święta podążali do kościoła na mszę na godzinę 10 rano. Po kościele chyba każdy z nich wstępował do gospody na kilka piw, czasem pograć w zechcyka, a potem wracali do domu na obiad.
My Polacy też mieliśmy swoją piwiarnię w Neunburgu, do której schodzili się z okolicznych gospodarstw prawie wszyscy Polacy. Przy kuflu piwa można było dowiedzieć się co nowego na froncie, co w polityce, jak się komu pracuje u swojego bauera. Propaganda niemiecka firmowała bardzo szeroko hitlerowską .... przekonaniu o tak zwanym „Blizkrieg” i co najgorsze, Niemcom się to udawało. Wszystkie państwa, które Hitler planował? opanować w ciągu kilku tygodni, opanowywał je, nawet takie państwo jak Francja, uchodzące za mocarstwo silniejsze od Polski.
Dzisiaj wiemy, że Francja i Anglia, wydały wojnę Niemcom na papierze, a w rzeczywistości nie byli do niej przygotowani pod względem militarnym. Z wielką łatwością padały takie państwa jak Czechosłowacja, które poszły na współpracę z Niemcami. Inne państwa choć stawiały opór najeźdźcy niemieckiemu, wkrótce padały- Grecja, Rumunia, Jugosławia, Litwa, Estonia. Jedynie Rosja, napadnięta przez wojska niemieckie w 1941 roku, która miała układ wojskowy z Niemcami. Tajny Pakt Ribbentrop Mołotow.
Informacje o wojennych wydarzenia z całego świata docierały do nas jedynie w minimalnym stopniu. Goebelsowska propaganda polityczna była pokazywana w sposób niewiarygodny z rzeczywistością nawet dla społeczeństwa  niemieckiego. Wiarygodne były informacje podawane w prasie. Powiatowa gazeta niemiecka podawała prawdę ilu żołnierzy zginęło na wschodnim froncie. Z powiatu Schwandorf ginęło dziennie od 3 do 8-10 żołnierzy.
Falę doniesień informacyjnych o sytuacji na wszystkich frontach walk z Niemcami przekazywano nam poprzez zrzucane z samolotów amerykańskich ulotki. Wiadomości z frontu na ulotkach podawane w 4 językach, opisywały np. sytuację pod Stalingradem: jakie straty ponoszą Niemcy, ilu ich zginęło, ilu z nich wzięto do niewoli itp. Takich ulotek było w niektórych okresach tak dużo, że czasami, po nocy można je było grabiami zgrabiać. Dobre frontowe informacje były nam potrzebne, podtrzymywały nas na duchu, przybliżały nadzieję rychłego zakończenia wojny.
Tęskniłem do domu, miałem dość niemieckiego upokarzanie, dość ciężkiej pracy o lichym jedzeniu. W Niemczech nie było dla nas świąt, nie było wolnej od pracy niedzieli, nie było dla nas Świąt Bożego Narodzenia, wigilii, choinki, Wielkanocy. 
Była za to ciężka robota. Czasem w niedzielę zamiast białej zupy częstowano nas bułką i białą kawą. 
Chciałem wyjechać do Polski, choćby na krótki urlop. Cicho planowałem sobie, że jeśli uda mi się wyjechać na ten urlop do Polski, to już tu nie wrócę.
Próbowałem uzyskać zgodę od mojego bauera na legalny wyjazd, ale ten zawsze obiecywał mi, że pojadę na wiosnę, a kiedy przyszła wiosna, zmieniał termin na jesień.
Pewnego razu, a było to chyba 1943 roku, spakowałem się i pojechałem do Arbeitzamtu w Schwandorfie prosić o zmianę miejsca pracy, bo jestem chory na serce. Kiedy przybyłem do biura, okazało się, że pani w Arbeitzamcie  domyśliła się kim jestem, już wiedziała o moim oddaleniu się z miejsca pracy.
Du bist Stankiewicz?- spytała.
Kiedy potwierdziłem, że to ja jestem Stankiewicz, poleciła mi zaczekać. Po krótkim czasie w drzwiach pojawił się pan, który mówił po polsku, okazał się Ślązakiem i miał tłumaczyć naszą rozmowę. Na moje wyjaśnienia chęci wyjazdu pociągiem zareagował bardzo nerwowo. Tłumacząc, że nie wolno mi się oddalać od gospodarstwa, nie wolno jeździć pociągiem, rozkazał mi wracać z powrotem do Schmidta, tłukąc mnie jednocześnie po twarzy. Odmówiłem wykonania tego polecenia, znów oberwałem od Ślązaka. Im więcej mnie bił, tym bardziej byłem stanowczy, nie zważając na konsekwencje. Zaproponował mi pracę w Neflingu, tym razem u siostry Georga Schmidta – u pani Wasyl. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz