Strony

piątek, 3 lutego 2012

Antoni Stankiewicz. Praca w III Rzeszy

Jest to I część wspomnień Antoniego Stankiewicza - mojego taty, który w latach 1941-45 przebywał w III Rzeszy na robotach.
Ponieważ od 4 tygodni tato zmaga się z ciężką chorobą, postanowiłam wydać przynajmniej fragmenty jego Biografii spisanej przez niego.
cz. 1. Antoni Stankiewicz. Praca w III Rzeszy
cz. 2. Antoni Stankiewicz. Praca w III Rzeszy w gospodarstwie Georga Schmidta
cz. 3. Antoni Stankiewicz. Praca w III Rzeszy w gospodarstwie u pani Wasyl
cz. 4. Antoni Stankiewicz. Praca w III Rzeszy u Franza Grolla
cz. 5. Antoni Stankiewicz. Praca w III Rzeszy. Kapitulacja Niemiec
cz. 6. Antoni Stankiewicz, Praca w III Rzeszy. Między pracą a pracą
 

Znalazłam w segregatorze z dokumentami mojego taty Ankietę Repatriacyjną.  Dokument przesłany z Archiwum Akt Nowych w Warszawie w teczce Nr 314001-315000 Państwowego Urzędu Repatriacyjnego. Dokument potwierdza pracę mojego taty Antoniego Stankiewicza deportowanego na przymusowe roboty w Niemczech w czasie II wojny światowej. 
Fundacja Polsko-Niemieckie Pojednanie  posiada link do bazy osób przebywających na przymusowych robotach w III Rzeszy. 
Na stronie http://www.straty.pl/ odnalazłam Antoniego Stankiewicza mojego tatę.  
Otrzymałam dokument z Wydziału Poszukiwań Arolsen Archives International Center on Nazi Persecution (Międzynarodowe Centrum Badań Nazistowskich Prześladowań) Große Allee 5-9 
34454 Bad Arolsen, Niemcy. 
Kartoteka osobowa robotników przymusowych ubezpieczonych w powszechnej kasie chorych (Allgemeine Ortskrankenkasse). To karta ubezpieczenia zdrowotnego wydana przez Kasę Chorych Neunburg vorm Wald z pobytu na robotach w III Rzeszy mojego Taty Antoniego Stankiewicza. Wydana 4 kwietnia 1941 roku. Jest zmienione nazwisko - Anton Stankewitz oraz błędna data urodzenia, zamiast 1924 podano rok 1925. W liście z Archiwum Arolsen jest adnotacja:
Z uwagi na to, że większa część dokumentów została utworzona na podstawie ustnych przekazów oraz ręcznie sporządzanych odpisów, wielokrotnie pojawiają się w nich oprócz różnej pisowni- nieprawidłowe lub błędne informacje. Był to świadomy zamiar, lub konsekwencja mylnie podawanych informacji.

***
Karta Osobowa robotników przymusowych ubezpieczonych w powszechnej kasie chorych (Allgemeine Ortskrankenkasse) wydana w kolejnym okręgu Amberg zaświadcza, że w okresie 1.06.1943 do 16.06.1945 pracował u Franza Grolla w Neflig 4. I tutaj nazwisko też błędnie zapisane jako Stankiewirz i rok urodzenia 1925 zamiast 1924.
Tato pracował u kilku bambrów, powinien mieć chyba kilka takich Kart Osobowych, oddzielnych, jeśli pracował w innym okręgu czy u innego bambra.

Oto jeden z rozdziałów w Jego życiu: 
Popełniłem błąd decydując się na powrót w lipcu 1940 r z Węgier do Żubraczego. Tęskniłem za domem, za rodziną. Wróciłem wraz z moim ojcem i bratem Karolem do kraju. Gdy spotkałem się z rodziną, płakałem ze wzruszenia jak małe dziecko. A mogłem zostać na Węgrzech, mógłbym skończyć studia. Może życie ułożyłoby mi się inaczej.
Niemcy wydały jakiś dokument, zachęcający powrót Polaków do kraju i gwarantujący wolność. Zdecydowaliśmy się opuścić Węgry. Zatłoczonym pociągiem, spod rumuńskiej granicy, przez Węgry, Austrię, Czechosłowację, Dolny Śląsk przyjechaliśmy do Krakowa. Podróż w okropnych warunkach trwała 2 tygodnie. Przepełnione wagony osobowe z czasów I Wojny Światowej, bez wyżywienia i wody. Miałem opuchnięte od ciągłego stania nogi. W Krakowie wszystkim powracającym z Węgier  uchodźcom Niemcy urządzili rewizję, zabierając im kosztowności. Dostaliśmy bilety na dalszą podróż do miejsca zamieszkania, z wytycznymi, że po dotarciu na miejsce musimy się zgłosić na posterunek SS.
Po przyjeździe do domu, odwiedziliśmy na drugi dzień posterunek SS w Cisnej. Uznano nas za mało niebezpiecznych, ojciec miał zgłaszać się raz na tydzień na gestapo, a ja z Karolem mieliśmy podjąć pracę. Wraz z Karolem i Wojciechowskim zatrudniono nas przy wycince kopalniaków w lasach. Praca bardzo ciężka o chlebie i mleku za marne grosze.
Wkrótce na polecenie władz niemieckich, sołtys z Żubraczego, niejaki Papczak wyznaczył mnie i mojego brata Karola na roboty do III Rzeszy.
Ponieważ na skutek prowadzonej wojny zaostrzał się w Niemczech deficyt siły roboczej, władze hitlerowskie rozpoczęły przymusowe wywożenie Polaków na roboty do Rzeszy. Liczba wywożonych do Rzeszy stale rosła. Niemcy potrzebowały wciąż nowych tysięcy robotników do swego ogromnego przemysłu. Przymusowo, bo ochotników było mało. Zabierano z Generalnej Guberni ludzi zdolnych do pracy, aby przekierować własnych do służby wojskowej. Akcję tę organizował Urząd Pracy ‘Arbeitsamt’. Łapanki przeprowadzano przy udziale policji, SS i wojska, a schwytanych wysyłano na roboty niezależnie od stanu zdrowia, wykształcenia i wykonywanej pracy.
W czasie wojny w Niemczech pracowało przymusowo około 5 milionów obywateli z różnych państw - z czego ponad połowę stanowili Polacy. Do dziś żyje około 700 tysięcy byłych robotników przymusowych.
W 1941 roku zostałem deportowany na przymusowe roboty do Reichu. Arbeitsamt, czyli urząd pracy znajdował się w Cisnej.
Komisja lekarska w Krakowie po przeprowadzeniu badań nie zakwalifikowała mojego brata na roboty,  gdyż miał chorą rękę, mimo to po jakimś czasie Karol i tak trafił na przymusowe roboty w Czechach.
Ja natomiast zostałem skierowany na wyjazd do Reichu. Jak każdy musiałem przejść odwszawianie, dezynsekcje odzieży i bielizny osobistej w odpowiedniej  temperaturze i parze wodnej. Niemcy bardzo bali się chorób m. in. tyfusu. Spędzono wszystkich do łaźni, porozbierano do stroju Adama i Ewy. Wizyta w łaźni kończyła się strzyżeniem, miedzy innymi owłosienia pod brzuchem. Strzyżono wszystkich ta samą maszynką co do strzyżenia głowy. Każdy stawał na stołek, a fryzjer go strzygł. Kiedy fryzjer zobaczył mój „mech” powiedział: „jeszcze nie będę ci strzygł, bo nie masz pełnego owłosienia”.
Pod wpływem silnych środków chemicznych w czasie dezynfekcji i dezynsekcji moja marynarka, która przywiozłem sobie z Węgier zupełnie została zniszczona. Obszyte rękawy kawałkami skóry cielęcej pod wpływem wysokiej temperatury zupełnie się zdeformowały, tak, że marynarka nie nadawała się do użytku. 
Specjalnie podstawionym pociągiem przewieziono nas do Niemiec – do Bawarii. Bawaria szczyciła się największą w Niemczech produkcją mleka, serów i wyrobów mleczarskich.
Przez Dolny Śląsk, Pragę, Regensburg, Schwandorf, Neunburg worm Wald dotarliśmy do miejsca docelowego, gdzie już oczekiwali na nas niemieccy właściciele gospodarstw. 
Zostałem wybrany przez Georga Schmidta z miejscowości Nefling do roboty na jego gospodarstwie. Nefling nr 1 tak zwany Dwór Książęcy - „Firstenhof”. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz