Strony

sobota, 22 stycznia 2011

Hodowla Jedwabników

W Kuryłówce bardzo prężnie działało Towarzystwo Szkoły Ludowej. M. in. w 1931 r został zorganizowany kurs hodowli jedwabników. Interes z hodowli był na tyle opłacalny, że chyba we wszystkich okolicznych wioskach nagminnie sadzono morwy w miejsce bezużytecznych topoli. W Kuryłówce, jak pamiętam morwy rosły jeszcze za czasów mojego dzieciństwa koło Śliwy w okolicy cerkwi, na górce koło Makary, wzdłuż drogi dojazdowej z Leżajska do rynku. Akcję sadzenia morw przeprowadzono również w Tarnawcu.
Liście morw służyły za pokarm żarłocznym gąsienicom jedwabników. Całym interesem kierował Józef Szczęsny, który opiekował się hodowlą jedwabników założoną w budynku szkoły powszechnej. Gąsienice żywiły się liśćmi morw rozłożonymi na podłodze w sali widowiskowej, larwy w ciągu miesiąca zwiększały swoją masę w rekordowym tempie. Z jednego kokonu można było uzyskać 1200-1500 metrów nici. Z takiej przędzy jedwabnej produkowano jedwabne materiały, a z tych eleganckie wyroby takie jak bieliznę osobistą, ozdobne pasy, rękawiczki,  adamaszkowe obrusy.
Fot. z Kursu hodowli jedwabników zorganizowanego przez Towarzystwo Szkoły Ludowej w Kuryłówce. Uczestnicy kursu po uroczystości poświęcenia drzewek morwy. http://audiovis.nac.gov.pl/obraz/115095/a1241fa33b97835b498759879082e287/
Widoczni m.in. na dole siedzą od lewej: Jan Krach i Góral Franciszek. W pierwszym rzędzie widoczni m.in. Józef Muskus (1. z lewej), wójt Skiba (2. z lewej), komendant Sekucki (3. z lewej), ksiądz Ignacy Łaskawski (6. z lewej), Kazimierz Szczepkowski (9. z lewej), Józef Szczęsny (10. z lewej) i Michał Gondek (12. z lewej). W środkowym rzędzie widoczni m.in. Andrzej Korzeniec (2. z lewej), Jakub Kycia (3. z lewej), Ludwik Błoński (4. z lewej), Mikołaj Bielak (5. z lewej), Wojciech Kościółek (6. z lewej), Prakseda Zielonka-Bujniak (7. z lewej), Wojciech Rup (8. z lewej), Anna Kycia "Sobkowa" (9. z lewej), Franciszek Skiba (11. z lewej), Jan Skiba "Oglądacz" (12. z lewej), Michał Skiba (13. z lewej) i Piotr Krupa (14. z lewej).
Data wydarzenia: 1931-04-19   Miejsce: Kuryłówka
Po II wojnie światowej hodowla przestała się opłacać, zaprzestano produkcji przędzy jedwabnej, pozostały tylko samotne drzewka morw, które chyba do dzisiaj nie przetrwały.
Janusz Motyka w swojej książce „Przeworsk i okoliczne gminy” poświęcił cały rozdział Ksaweremu Franciszkowi Kuhnowi z Przeworska, który zbił niezły majątek na stworzeniu i  rozbudowaniu ośrodka jedwabnictwa w Polsce. http://www.nowiny24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20100529/WEEKEND/23621347

Kurs kroju i szycia

Na stronach Narodowego Archiwum Cyfrowego http://audiovis.nac.gov.pl/obraz/115094/ odnalazłam zdjęcie uczestniczek kursu kroju i szycia z 1928r zorganizowanego w Kuryłówce. W Kuryłówce przed wojną obok Towarzystwa Szkoły Ludowej prężnie działało Koło Gospodyń Wiejskich. W ramach KGW organizowane były kursy kroju i szycia dla kobiet, kursy robienia na drutach. Emilia Szczęsny, żona kierownika szkoły Józefa Szczęsnego prowadziła apteczkę I pomocy.
Kurs kroju i szycia prowadziła również moja babcia Franka. Znała się na krawiectwie, bowiem od młodych lat szyła sukienki ślubne, garnitury, płaszcze. Niejedną młodą pannę wystroiła do ślubu. Kunsztu krawieckiego nauczyła się od p. Krotowej, krawcowej z Siedlanki. 
Babcia organizowała takie kursy u siebie w domu. Uczyła nie tylko szycia, ale też obsługi, konserwacji i naprawy maszyny do szycia. Przyjeżdżały na takie szkolenie panienki i mężatki  z okolicznych wiosek. Kurs trwał nawet kilka miesięcy, więc dziewczęta na okres nauki wynajmowały mieszkanie, zatrzymywały się u  mojej babci w domu niekiedy nawet przez całą zimę. Zostawiała ich same w domu zlecając robienie wykrojów, a sama jechała do Leżajska na zakupy. Doradzała pannom gdzie, co i ile potrzeba kupić na uszycie jakiejś kreacji. Pomagała im przy zakupie wybrać odpowiedni model maszyny do szycia.  Za przyprowadzenie klientki do sklepu babcia dostawała od Żyda 5 $ za tzw narajenie.
Z relacji mamy wiem, że nauki kroju i szycia uczyło się jednocześnie po kilka dziewczyn. Zośka Pietrychowa, Albina Ćwikła, Zośka Ćwikła, Walerka Ćwikłowa, Hania Waniowa z Walów, Milka Kobowa Sidor, Heli Borkowej mama.
Kasia Strug z Wólki Łamanej była mężatką, chcąc nauczyć się szyć mieszkała całą zimę u mojej babci, w sobotę przyjeżdżał po nią mąż i zabierał ją do domu. 
 
 

sobota, 15 stycznia 2011

Poszukiwanie Franciszka i Olgi Czaplińskich

Moja mama dużo opowiadała o rodzinie Czaplińskich. Mówiła, że to nasza rodzina, jednak nie potrafiła wyjaśnić, jakie koligacje łączą Czaplińskich z rodziną Feldmanów. Dowiedziałam się, że:

Czaplińscy mieszkali w Kuryłówce, gdzie przyjechali około 1935 roku. Początkowo zamieszkali u Feldmanów. Mieli gramofon, chyba jedyny we wsi. Puszczali głośno muzykę, a dziewczęta i chłopcy urządzali sobie potańcówki.
Moja rodzina zapamiętała Franciszka Czaplińskiego, jako starszego, eleganckiego pana, w czarnym surducie z zegarkiem na łańcuszku przypiętym do spodni. 

Olga leczyła kobiety ziołami, gdyż podobno poznała tajniki medyczne będąc w Ameryce Południowej, w Buenos Aires. Jej siostrzenica Marylka przygotowywała wywary, nalewki ziołowe dla chorych kobiet.
Czaplińscy zanim przyjechali do Kuryłówki, wcześniej, przed wojną mieszkali w Krakowie, mieli restaurację i kawiarnię na ul. Rakowickiej.
W przedwojennym domu u Feldmanów z Kuryłówki wisiały na ścianie dwie makatki otrzymane w prezencie od Czaplińskich. Jedna z nich przedstawiała hucułów i motywy związane z huculszczyzną.
Olga obrębiła te makatki własnoręcznie czerwonym kordonkiem na szydełku coś na wzór rameczek.
Olga miała przyrodnią siostrę, która mieszkała koło Tarnogrodu. Olga miała córkę. Wnuczka Olgi nazywała się Drohomirecka. 


Mąż Olgi - Franciszek Czapliński zginął w tragicznych okolicznościach. Tajemnicą poliszynela było, że został zamordowany i utopiony w Sanie. 
Sprzedał dom jednemu z mieszkańców Kuryłówki, ten po transakcji zamordował Czaplińskiego, wrzucił go do Sanu, po czym zgarnął i kasę i dom. 
Mieszkańcy Kuryłówki wiedzieli o tym zdarzeniu, ale bali się głośno mówić na ten temat. Mordercą był mieszkaniec Kuryłówki, ogólnie poważany, piastujący znaczące stanowiska w urzędach na naszym terenie.

Nie znalazłam zapisów w Księgach Kościelnych o śmierci Franciszka Czaplińskiego. 
Mając taką wiedzę o Czaplińskich rozpoczęłam poszukiwania.
Na kilku forach genealogicznych wypisywałam komunikaty o poszukiwaniu moich krewnych. Trudno mi znaleźć informacji o Franciszku Czaplińskim i jego żonie Oldze z Schőnbornów.
Wiadomo, że pierwsze kroki poszukiwawcze każdy genealog kieruje do Internetu.
Wpisując w wyszukiwarkę internetową hasło ‘Czapliński’ łatwo możemy natrafić na historię Daniela, na tyle ciekawą, że na pewno może zachęcić do dalszego poszukiwania i zgłębiania wiedzy.
A legenda mówi, że Czapliński to szlachcic wielkiej odwagi, ale też warchoł i hulaka. Spreparował dokumenty, świadczące o tym, że majątek Bohdana Chmielnickiego nie miał uregulowanego statusu prawnego, na skutek intryg dokonał zajazdu i zagrabił chutor Sabotów, a na dodatek odbił  mu żonę ‘piękną Helenę’ - kozakowi, który ukończył podobno kolegium jezuickie we Lwowie.
Tyle legenda. A co z moim poszukiwanym?
Czy mój poszukiwany Czapliński pochodzi z tamtych okolic? Tego jeszcze nie wiem. Na pewno żył co najmniej 3 wieki później.
 Z dużym prawdopodobieństwem mogę wydedukować, że mógł pochodzić z Huculszczyzny.
Czy Franciszek był to potomkiem Daniela Czaplińskiego, tego słynnego z sienkiewiczowskiej trylogii, który kiedyś wszedł w zatarg o majątek i o kobietę z przywódcą powstania kozackiego przeciwko Rzeczypospolitej – słynnym Bohdanem Chmielnickim? Chodzi o zatarg między Czaplińskim, a Chmielnickim jeszcze z XVII wieku. Historycy oskarżają ich o wywołanie powstania na Ukrainie, nazwanego później powstaniem Chmielnickiego?

Odnalazłam na stronach Ellisislands informacje, że 6 XI 1923 roku Olga Czaplińska jechała ze Zbaraża do Ameryki, miała wtedy 41 lat. Czarne włosy, brązowe oczy. Do przyjaciela Johnsona Shawson 1659 Comord St. Lub Concord St. Detroit Mich. [dane z manifestu okręgowego]. Puscrykowo, Poland.
Jak przyjechali z Ameryki to marszałkowi Józefowi Piłsudskiemu przywieźli w prezencie od Polonii Amerykańskiej jakąś szablę. >>vide zdjęcie
 





Pierwsze poszukiwania genealogiczne pozwoliły mi ustalić kilka danych. W Księgach kościelnych odnalazłam metrykę zgonu Olgi. Urodziła się 19 kwietnia 1880 w Łukowej, zmarła 5 stycznia 1942 r w Kuryłówce 290. Pochowana na Cmentarzu Parafialnym w Kuryłówce. 

Matka Olgi to Maria Baumberger (c. Wendelina Baumbergera i Ewy Beigert), ojciec to Krzysztof Schőnborn (s. Henryka i Walburgii Hoffmann), z Dornbach 29. 
Wendelin Baumberger był synem Ludwika Baumbergera i Katarzyny Stefan. Ta Katarzyna była wdową po Mikołaju Horscht. Ślub z Mikołajem w 1802, a z Ludwikiem w 1811 roku.
Wendelin Baumberger poślubił Ewę Beigert c. Antoniego i Anny Bass.

Z tego związku urodziła się Maria Baumberger, która 21 maja 1867 roku wyszła za mąż za Krzysztofa Schőnborna s. Henryka i Valburgii Hoffmann.

Valburga Hoffman ur. się 3 czerwca 1814 roku, jako c. Krzysztofa Hoffmanna miała dwóch mężów. Pierwszy to Antoni Milli, drugi Henryk Schőnborn. 
Z pierwszego związku - Walburga i Antoni Milli mieli czterech synów, dwóch z nich zmarło zaraz po urodzeniu. Pozostał Adam i Jan Milli.
Z drugiego związku - Valburga Hoffmann z Dornbach 29 i Henryk Schőnborn ur. 24.04.1818, z Dornbach 26 mieli 6 dzieci. M. in. Krzysztofa Schőnborna, który był ojcem Olgi Czaplińskiej.

I tu sprawa się robi bardziej ciekawa.
Okazuje się, że Valburga Hoffmann jest babką Olgi Czaplińskiej, a jednocześnie 
babką Marianny Milli, wnuczki z ojca Antoniego jej I męża. 
Marianna Milli i Olga to wnuczki Valburgii tylko od innych dziadków.
Marianna Mili i jej mąż Józef Feldman to rodzice mojego dziadka Juliana Feldmana, a dziadkowie mojej mamy Janiny z Feldmanów Stankiewicz. 
Uff. Trochę to skomplikowane, ale dla mnie ważne. Wydaje mi się, że właśnie jestem na tropie rozwiązania zagadki wyjaśniającej informacje krążące w rodzinie. 
Valburga Hoffmann po śmierci męża Antoniego wyszła powtórnie za mąż.
Syn Adam Milli z I małżeństwa ożenił się z Małgorzatą Schoesser, ale nie cieszyli się długo małżeństwem, zmarli w młodym wieku pozostawiając trzy małe córeczki - Marię, Katarzynę i Małgorzatę Milli. 
Walburga też już nie żyła, nie wiem czy w tym czasie żył jej drugi mąż Henryk Schőnborn, a jej dzieci z drugiego małżeństwa nie chciały opiekować się trzema kilkuletnimi sierotami. Oddały Marię, Katarzynę i Małgorzatę pod opiekę stryja Jana Millego. W mojej rodzinie mówiło się, że Schoenbornowie pozbyli się sierot i zagarnęli cały majątek.

Nawiązałam kontakt z rodziną Olgi. Otrzymałam kilka rodzinnych zdjęć i garść informacji. 
Krzysztof Schőnborn i Maria Baumberger oprócz córki Olgi mieli jeszcze dzieci:

Aniela (*1871-1942)
Marianna (*1868-1868)
Amalia (*1869-?)
Julianna (*16.02.1873-21.08.1929) wyszła za mąż za Jana Klechę. Córka Marylka wyszła za mąż za Piotra Cymbalistę. Była siostrzenicą Olgi Czaplińskiej, o której wspominała moja mama, że Marylka przygotowywała wywary, nalewki ziołowe dla chorych kobiet, w Kuryłówce. Marylka urodziła się 8 września 1899 w Brodach pow. Zamość, zmarła 7 września 1980 w Szczecinku. Piotr Cymbalista ur. 1901 zmarł 1938.
W 1930 ur. się Franciszek Piotr Cymbalista, w 1937 roku na prośbę matki Marylki ochrzczono go ponownie w Krakowie, wcześniej był prawosławny. 
W 2011 dowiedziałam się, że Franciszek Piotr Cymbalista mieszka w Szczecinku, ma 80 lat.

2010 rok:
Witam. Szukając informacji o swojej rodzinie trafiłem przypadkiem na to forum, moimi pradziadami byli Jan Klecha i Julia Schőnborn , ich dzieci Jan,Teofil, Stanisław, Maria i Zofia. Wujek Piotr Cymbalista zmienił w latach 60tych nazwisko na Kleszyński ma obecnie 80 lat i miewa się świetnie. Stanisław Maria i Zofia są pochowani w Szczecinku, Jan w Morągu a Teofil w Krakowie.
Pozdrawiam Jarosław Klech

I jeszcze anegdota opowiadana w kręgu rodzinnym: Kiedy siostrzeniec Olgi - Piotrek Cymbalista przyjechał do Kuryłówki, pokazali mu jakiś dom, mówiąc, że tu mieszkał niejaki Kościółek, zdziwił się, że tak wygląda kościółek, mając na myśli kościół. To bardzo popularne nazwisko w Kuryłówce.